To przesłanie pozostawione nam przez Ojca Świętego można rozważać na wiele sposobów. Niby jest proste, ale... Co to znaczy nie lękać się? To mieć ufność, że Bóg poprowadzi nas przez codzienne trudności życia. Nie należy obawiać się ich, choć dopadają nas zewsząd. Cokolwiek się wydarzy dobrego lub złego, na pewno jest częścią Bożego planu. Trzeba odważnie kroczyć swoimi codziennymi drogami i nie uciekać pod ciężarem codziennych krzyży. Chociaż może łatwiej je wziąć, jednak nieść trudniej. Nieraz chce się odpocząć i oddalić to brzemię. Choćby na krótki czas. Często brak nam cierpliwości i wytrwałości. Bo wracamy po pracy do domu, jesteśmy zmęczeni, chcielibyśmy odpocząć, a tu... Mamy już dosyć, buntujemy się przeciwko dalszemu "niesieniu krzyża".
Gdy jakoś uda się nam z tym uporać, przychodzi lęk. Czy podołam wszystkim obowiązkom? Czy dam radę? Czy jestem dobrym mężem i ojcem? Zwłaszcza, że z tych obowiązków wywiązuję się często "z językiem na brodzie". Gdzie mi tam do św. Józefa! Jak wytrzymam kolejną chwilę słabości, która kiedyś musi przyjść? Często słyszę "mam chandrę, mam doła". Nie zawsze uda się wytłumaczyć przyczynę naszych obaw i zniechęcenia. Ponure refleksje na temat naszego funkcjonowania w dzisiejszej rzeczywistości często dają znać o sobie w najmniej oczekiwanym momencie. Doświadczyłem tego nawet podczas wędrowania po szlakach, czy konnych przejażdżek. - To nie tak miało być w moim życiu. Mogło być inaczej. A inni są szczęśliwsi...
"Panie, dziś wieczorem potrzebuję przyjaciela" - śpiewa w jednej ze swoich piosenek Kris Kristofferson, wykonawca country i aktor. - "Wczorajszy dzień już odszedł, a jutro jest niewidoczne. To smutno być samemu. Pomóż mi przetrwać noc". Coś podobnego przeżywa każdy. Ostatnio zawsze w takich sytuacjach przypominam sobie to przesłanie Ojca Świętego. I już jest łatwiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu