Reklama

To jest sekret miłości

Starałam się tak zajmować domem, żeby wszystkim chciało się do niego wracać. Mężowi też. To była taka wzajemna służba. To jest sekret miłości w rodzinie.

Niedziela Ogólnopolska 23/2007, str. 25

Jaynann M. Payne - matka 12 dzieci i babcia 70 wnucząt
Łukasz Szczawiński

Jaynann M. Payne - matka 12 dzieci i babcia 70 wnucząt<br>Łukasz Szczawiński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Aleksandra Żuczkowska: - Taka rodzina to prawie mała wioska... Jak sobie radzicie, gdy chcecie się spotkać w komplecie?

Jaynann M. Payne: - Rzeczywiście, organizujemy czasem wspólne rodzinne spotkania i wyjazdy. Wtedy wynajmujemy zwykle kilka domów, żeby wszyscy mogli się pomieścić.

- Ale potrzeba na to mnóstwo pieniędzy...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Mniej, niż się wydaje. Nie pieniądze są najważniejsze. Moim zdaniem, w rodzinie najważniejsze są małe rzeczy. A przede wszystkim codzienna wspólna kolacja i rozmowa w tym czasie, żeby każdy mógł powiedzieć, jak minął mu dzień, co było dla niego ważne.

- Mieliście na to czas przy dwunastce dzieci?

Reklama

- Może dlatego, że gdy dzieci były małe, przez 17 lat, nie mieliśmy telewizora! Kiedy wracały ze szkoły, zwykle razem odrabiały lekcje. Pomagały sobie. To była wspólna nauka i zabawa. Ale kiedyś zaniepokoiłam się, że skoro moje dzieci nie oglądają telewizji, to może czegoś im brak, może odstają od innych dzieci w szkole? Poszłam z tym pytaniem do nauczycielki, a ona odpowiedziała: „Aha, nie macie telewizora? To już wiem, dlaczego pani syn tak zachowuje się na lekcjach”. Potem wytłumaczyła mi, że kiedy do niego mówi, dziecko patrzy jej prosto w oczy i natychmiast rozumie, o co chodzi. Miała tylko z nim jedynym w klasie tak dobry kontakt i dlatego pewnie miał tak dobre wyniki w nauce. Poza moim synem wszystkie dzieci były rozkojarzone i żeby się z nimi skontaktować i coś przekazać, ta nauczycielka musiała poświęcać im dużo więcej czasu i uwagi. Od tamtej rozmowy nie miałam już wątpliwości, czy powinniśmy mieć telewizor, czy nie.

- Wielu ludzi decyduje się tylko na jedno, maksymalnie dwoje dzieci, bo uważa, że nie ma pieniędzy, żeby wychować więcej...

- W naszym domu wszyscy sobie pomagali. Mąż był prawnikiem, ale nie zarabiał aż tak dużo, żebyśmy mogli sobie na wszystko pozwolić. Natomiast świetnie orientował się, gdzie robić zakupy i gdzie są wyprzedaże, żeby było najtaniej. Dzieci już od szkoły średniej podejmowały jakieś drobne prace. Same finansowały sobie studia. Mieliśmy też mały ogród, w którym razem z dziećmi uprawialiśmy warzywa. Sami robiliśmy przetwory na zimę. To była świetna zabawa i okazja do rozmów z nimi. Uczyłam ich opiekować się roślinami i pokazywałam, że tak samo można opiekować się ludźmi, pomagać sobie nawzajem we wzrastaniu. Wszystkie dzieci miały w domu swoje obowiązki. Wszyscy sprzątali, prali, gotowali.

- Nie żałowała Pani pracy zawodowej? Po anglistyce można mieć atrakcyjny zawód i zarabiać. Nie tęskniła Pani za tym?

Reklama

- Nie. Nie chciałam pracować zawodowo. Choć kiedy mój mąż stracił pracę, przez trzy lata byłam zatrudniona w biurze jednego z senatorów. To było przyjemne - spotkania, kontakty z ludźmi. Czułam się doceniana i szanowana. Ale kiedyś zapytałam córkę, dlaczego po lekcjach nie wraca prosto do domu, tylko zawsze idzie do koleżanki. Ona odpowiedziała. „Bo nie lubię wracać do domu, kiedy nie ma tam ciebie”. Wtedy uświadomiłam sobie, że wolę jednak zrezygnować z pracy, żeby dzieci miały do kogo wracać po szkole.

- Czy to było poświęcenie?

- Nie, po prostu tak chciałam. To jest bardzo indywidualna sprawa, co kto woli robić i dlaczego. Nie uważam, że są tu jakieś proste rozwiązania i recepty. Ja miałam szczęście, że mój mąż mnie kochał. Czułam się szanowana. Zawsze otwierał mi drzwi, podsuwał krzesło. Zwykle więcej mówiłam niż on. Słuchał mnie, choć czasem mówił, że robię z igły widły. A ja starałam się tak zajmować domem, żeby wszystkim chciało się do niego wracać. Mężowi też. To była taka wzajemna służba. To jest sekret miłości w rodzinie.

- To wszystko wydaje mi się jednak zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Nie mieliście kryzysów? Problemów?

- Oczywiście, nie zawsze było łatwo. Jedna z moich córek musiała rozwieść się z mężem, który był alkoholikiem. Był agresywny i używał wobec niej przemocy. Pamiętam też, kiedy byłam w ciąży z bliźniaczkami, to było moje jedenaste i dwunaste dziecko, wtedy dorastający syn został przyłapany przez policję z narkotykami. Zamknęli go w areszcie. A ja tego dnia miałam wykład dla 500 osób. Miałam mówić o wartości macierzyństwa, rodziny! A sama byłam przerażona tym, co się stało. Ale starałam się uspokoić. Modliłam się i zrozumiałam, że mam wytrwać w tym wszystkim. Nie poddawać się.

- A historia z narkotykami? Jak to się skończyło?

Reklama

- Syn też bardzo się przestraszył, tak jak ja. Więcej nie próbował.

- Jak udawało Wam się przetrwać trudne chwile? Czy tylko dzięki modlitwie?

- Nie, choć kontakt z Bogiem i modlitwa jest dla nas wszystkich bardzo ważna. Poza tym wspólnota, wzajemna pomoc i wzajemne zrozumienie. Razem byliśmy we wszystkim, dzięki temu jesteśmy mocni!

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oburzające! Belgia: Uniwersytet Katolicki w Louven gości wystawę "Z aborcji rodzi się rewolucja"

2025-02-03 22:25

[ TEMATY ]

wystawa

Belgia

Materiały wydarzenia

Wystawa polskiej sztuki feministycznej na uniwersytecie w Louven rozpocznie we wtorek imprezy poprzedzające X Kongres Kobiet w Brukseli. Dalej jest jeszcze "ciekawiej"...

Wystawa „Z aborcji rodzi się rewolucja. Polskie marzenie o demokracji”, której wernisaż odbędzie się we wtorek wieczorem na Uniwersytecie Katolickim w Louvain la Neuve związana jest z projektem francuskiej doktorantki Julii Laureau, która badała polskie ruchy pro- i antyaborcyjne. "Wystawa będzie się składać z projektu artystycznego bazującego na komiksie +Opowieści aborcyjne+ artystek Beaty Rojek i Sonii Sobiech, zdjęć z protestów na polskiej ulicy autorstwa Laureau, a także z prac twórczyń feministycznych jak Iwona Demko, Agata Zbylut, Kle Mens Stępniewska, Marta Frej czy Liliana Zeic" – powiedziała PAP Araszkiewicz, współkuratorka wystawy, badaczka na Wolnym Uniwersytecie Brukselskim (ULB) i prezeska stowarzyszenia Elles sans frontieres (Kobiety bez granic).
CZYTAJ DALEJ

Proroctwa bł. Bronisława Markiewicza dotyczące Polaków

[ TEMATY ]

bł. ks. Bronisław Markiewicz

Archiwum sanktuarium bł. ks. Bronisława Markiewicza

Znana jest piękna zapowiedź o przyszłych losach Polski, która wyszła spod pióra bł. Bronisława Markiewicza (†1912). W swej sztuce „Bój bezkrwawy” przepowiada on rzeczy niezwykłe.

Ponieważ Pan was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z grzechów waszych, stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej [...]. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, że naród położony na południu granicy Polski wyginie w niej zupełnie [...]. W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz ludzi niewierzących w Niego. Nastąpi wreszcie bankructwo powszechne i nędza, jakiej nikt nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem [...]. Wy, Polacy, przez ucisk ten oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, ale nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet niegdysiejszym waszym wrogom. I tym sposobem wprowadzicie niewidziane dawno braterstwo ludów...
CZYTAJ DALEJ

Papież obejmuje Romana - ukraińskie dziecko z połową ciała spaloną przez pociski rakietowe

2025-02-03 14:49

[ TEMATY ]

papież Franciszek

wojna na Ukrainie

Vatican Media

9-letni Roman Oleksiw został ranny w ataku rakietowym w Winnicy w lipcu 2022 roku. Doznał oparzeń czwartego stopnia na 45 proc. powierzchni ciała. Chłopiec spotkał się z papieżem w 2023 r. podczas audiencji generalnej, a dziś powrócił do Watykanu wraz z przedstawicielami „Alliance Unbroken Kids”, sojuszu organizacji pomocowych utworzonego na Międzynarodowym Szczycie Praw Dziecka, którego celem jest realizacja inicjatyw wspierających osoby dotknięte wojnami.

Oparzenia spowodowane przez rosyjski pocisk na 45 proc. ciała małego Romana Oleksiwa nie są już źródłem bólu ani wstydu. Nosi je z dumą, ale robił to już wtedy, gdy został zmuszony do noszenia maski, rękawic i kombinezonu ochronnego, które nadały mu wygląd niemal superbohatera. Z drugiej strony, trochę superbohaterem jest to dziecko, które w wieku 7 lat przeżyło śmiertelny atak z 14 lipca 2022 r. na ukraińskie centrum Winnicy pociskami manewrującymi „Kalibr” - który zabił 28 osób i ranił ponad dwieście. Wśród nich był Roman i jego matka, która zmarła później. On natomiast doznał poparzeń czwartego stopnia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję