Włodzimierz Rędzioch: - Przed wizytą Benedykta XVI w Brazylii poświęcił Eminencja wiele czasu na przeanalizowanie sytuacji w Ameryce Łacińskiej, którą zamieszkuje połowa katolików świata. Najpierw chciałbym zapytać o problemy, jakie nękają ten „katolicki kontynent”.
Kard. Tarcisio Bertone: - Niestety, kontynent ten nęka wiele patologicznych zjawisk: przemoc, handel narkotykami, bezrobocie, nielegalna gospodarka, braki w systemie edukacyjnym, deficyt demokracji i prozelityzm sekt.
- To niepokojąca analiza…
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Trzeba stawić czoło rzeczywistości takiej, jaka jest. Jednak w tej trudnej sytuacji nie brak oznak nadziei. Największym bogactwem tego kontynentu, oprócz bogactw naturalnych i piękna natury, jest silna tradycja katolicka. To zasadnicze dziedzictwo ludów Ameryki Łacińskiej, które je najlepiej określa. To opatrznościowy dar, dzięki któremu otrzymały one wielki skarb prawdy i miłości, „cenną perłę”, którą jest Jezus Chrystus, Słowo, które stało się ciałem, aby dzielić pragnienia ludzi i utorować im drogę do życia w sprawiedliwości i szczęściu. Również ci, którzy nie podzielają naszej wiary, dobrze wiedzą, że bez tej tradycji obecnej w historii i kulturze ludów południowoamerykańskich nie można zrozumieć ich poczucia godności, mądrości życia, pragnienia sprawiedliwości, trwania przy nadziei wbrew nadziei.
Reklama
- Problem polega na tym, że wielkie dziedzictwo katolickie Ameryki Łacińskiej jest dziś zagrożone przez sekty…
- To prawda. Dziedzictwo to ulega „erozji” spowodowanej brakiem koherencji, pewnym zmęczeniem i utratą wiary przez tych, którzy zostali ochrzczeni i są wezwani, by żyć Ewangelią i głosić ją. Kościół musi kontynuować proces ciągłego nawracania się do swego Pana, a co za tym idzie - oczyszczania i odnawiania. Porzucanie Kościoła katolickiego przez ludzi, którzy mają nadzieję zaspokojenia swych religijnych poszukiwań w innych wspólnotach, stawia pod znakiem zapytania jakość ewangelizacji, wychowania do wiary i życia wspólnotowego. Tradycja katolicka jest także zagrożona idolami władzy, bogactwa i przelotnych przyjemności. Niektóre nurty kulturalne - wspierane przez siły międzynarodowe i ośrodki władzy medialnej - propagują modele życia coraz bardziej odbiegające od tradycji chrześcijańskiej i coraz bardziej jej wrogie. Dzięki Bogu, pomimo tych wielkich wyzwań, wiara katolicka w Ameryce Łacińskiej pozostaje głęboko zakorzeniona. Co więcej, wiara ta odradza się i odnawia oraz zostaje przekazywana przez coraz to nowe pokolenia uczniów Chrystusa, którzy dzielą się z innymi owocami spotkania z Nim: dobrem, prawdą i pięknem.
Reklama
- Przed kilkoma tygodniami obchodziliśmy 90. rocznicę pierwszego objawienia się Matki Bożej w Fatimie. Eminencja odegrał ważną rolę w ostatnich wydarzeniach związanych z Fatimą: Jan Paweł II wysłał Księdza Kardynała (wówczas sekretarza Kongregacji Nauki Wiary) do Coimbry na spotkanie z s. Łucją, która przebywała w tamtejszym klasztorze. Kard. Joseph Ratzinger natomiast zlecił Eminencji przeprowadzenie rozmowy z zakonnicą przed opublikowaniem słynnej trzeciej tajemnicy fatimskiej 26 czerwca 2000 r.; Ksiądz Kardynał był również wysłannikiem Papieża na pogrzeb s. Łucji, który odbył się 15 lutego 2005 r. w katedrze w Coimbrze. Jakie wspomnienia zachował Eminencja po ostatnim żyjącym świadku objawień w Fatimie?
- S. Łucja była kobietą prostą, ale jej trzeźwość myślenia i opanowanie oraz całe życie spędzone na modlitwie w ukryciu sprawiły, że stała się postacią wielką i wiarygodną. Zawsze robił na mnie wrażenie fakt, że ta ukryta w klasztorze zakonnica - pokorna i posłuszna, wytrwała i zdecydowana - przez lata była „depozytariuszką” jednej z najważniejszych tajemnic XX wieku.
- Niestety, bardzo wielu wiernych sprowadza orędzie fatimskie jedynie do trzeciej tajemnicy. Są także ludzie, którzy uważają, że sekret ten nie został jeszcze w pełni wyjawiony. Co Eminencja może powiedzieć na ten temat?
- Koperta z listem, w którym s. Łucja opisała trzecią tajemnicę, została przywieziona do Rzymu i złożona w archiwum ówczesnego Świętego Oficjum 4 kwietnia 1957 r. Nie ma żadnego dokumentu, który świadczyłby, że koperta trafiła do rąk Piusa XII (papież zmarł w następnym roku). Gdy Jan XXIII dostał ją 17 sierpnia 1959 r., była zapieczętowana - tak wynika z zachowanej dokumentacji. Następnie trzecią tajemnicę przeczytał Paweł VI i Jan Paweł II.
- Dlaczego Jan Paweł II zdecydował się ją ujawnić?
Reklama
- Rok 2000 oznaczał koniec XX wieku. Jan Paweł II postanowił beatyfikować Franciszka i Hiacyntę, dwoje zmarłych świadków objawień w Fatimie, poza tym Papież był przekonany, że przepowiednie fatimskie dotyczyły zamachu na jego osobę. Trzeba było wziąć pod uwagę również inny czynnik: ciągłe naciski tzw. fatimistów, którzy coraz to wyjawiali domniemane elementy tajemnicy. Dlatego ujawnienie jej było nakazem duszpasterskim - trzeba było zaprowadzić porządek wokół całej sprawy. W tym celu Papież poprosił kard. Ratzingera, aby przygotował specjalną notę duszpasterską.
- Niektórzy ludzie twierdzą, że kwestia tajemnicy fatimskiej nie jest bynajmniej zakończona. Miałaby istnieć czwarta tajemnica lub niewyjawiona część trzeciej tajemnicy, która jest bardzo krytyczna w stosunku do samego Kościoła - ma mówić nawet o apostazji hierarchii!...
- To są brednie. Dziwi, że tworzą je ludzie, którzy twierdzą, iż są chrześcijanami. Dlaczego chcą, by Matka Boża w swych objawieniach mówiła o apostazji Kościoła katolickiego, a nawet papieży? To jest posunięcie mające na celu zdyskredytowanie Kościoła i jego hierarchii w oczach ludu Bożego.
- Inni uważają, że trzecia tajemnica fatimska, która została wyjawiona, nie jest zgodna z rzeczywistością, gdyż Papież nie zginął w czasie zamachu, a „biskup odziany w biel” umiera...
- Kościół wiele razy tłumaczył, że proroctwa - nawet te najbardziej dramatyczne - nie są wydarzeniami nie do uniknięcia, gdy ludzie pozostają wierni Bogu, modlą się i nawracają. W obliczu nawrócenia, modlitwy i ofiar sprawiedliwych Pan Bóg przebacza, gdyż nie chce śmierci grzesznika. Dobrze wiemy, że Jan Paweł II w nocy z 13 na 14 maja 1981 r. był na progu śmierci. Ale zdarzył się cud. Proroctwo nie spełniło się, ponieważ zadziałały modlitwa ludzi i matczyne wstawiennictwo Maryi. Taka jest rola miłosierdzia Bożego. Papież był przekonany o tym wszystkim.
Reklama
- Na zakończenie refleksji na temat objawień fatimskich chciałbym zadać Eminencji zasadnicze pytanie: czy katolik może nie wierzyć w „prywatne” objawienia?
- Oczywiście, że nie musi wierzyć w objawienia - zarówno te, które nie zostały uznane, jak i te uznane przez Kościół. Wiara w objawienia nie jest warunkiem autentycznej pobożności maryjnej, gdyż żadne objawienie „prywatne” nie jest konieczne dla wiary - objawienie zakończyło się wraz z Jezusem Chrystusem. Objawienia „prywatne” uznane przez Kościół są jedynie pomocą w wierze. W dzisiejszych czasach zjawiska paranormalne i parapsychologiczne budzą wielkie zainteresowanie. Czasami ludzie myślą, że Maryja, która płacze, ma większe znaczenie niż Ewangelia. Trzeba uważać na te przejawy millenaryzmu. Tego typu zjawiska miały już miejsce w czasach św. Pawła, gdy uważano, że zbliża się koniec świata i niektórzy przestali nawet pracować. Następnie powtórzyły się ok. 1000 r., a potem i w naszych czasach, na zakończenie drugiego tysiąclecia. Z przykrością trzeba stwierdzić, że w te apokaliptyczne wizje wierzą ludzie, którzy uznają się za dobrych katolików. Benedykt XVI pomaga nam zmienić perspektywę spojrzenia na te sprawy, tłumacząc, kim jest Bóg i jak bardzo nas miłuje.
- Nie można jednak negować, że w objawieniach fatimskich są odniesienia do wydarzeń historycznych (to m.in. różni objawienia fatimskie od objawień w Lourdes)…
- To prawda. Maryja w Fatimie opisała epokę męczenników, jaką w rzeczywistości był XX wiek, zwracając się do nas z apelem o większe zaangażowanie modlitewne i większą wierność słowu Bożemu. Uczyniła to, wyjaśniając, że niebezpieczeństwa i dramaty w historii świata są naprawdę wielkie. Dlatego pielgrzymom, którzy udają się do Fatimy, należy pomóc w zrozumieniu, że historia Kościoła w XX wieku była stuleciem męczenników, jak to podkreślał Jan Paweł II. Należy jednak wyjaśnić także, że krew męczenników i modlitwa sprawiedliwych pomogła Kościołowi przetrwać i rozwijać się. Nie zapominajmy, że XX wiek był także wiekiem wielkich misji „ad gentes” w całym świecie i obecności Kościoła na całej ziemi, szczególnie poprzez jego magisterium i charytatywne dzieła społeczne.