Po akcjach ostrzegawczych Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy ogłosił od 21 maja strajk bezterminowy. Strajkujący domagają się, aby lekarz bez specjalizacji zarabiał 5 tys. brutto (ok. 3,2 tys. na rękę), a specjaliści - 7,5 tys.brutto. Minister Zdrowia Zbigniew Religa uznał żądania za nierealne. Stwierdził, że lekarze otrzymali w tym roku 30-procentowe podwyżki płac i dalszy wzrost ich wynagrodzeń nie jest obecnie możliwy. - Budżet nie jest z gumy i żadnych podwyżek nie będzie - zapowiada min. Religa. Lekarze twardo obstają przy swoim, grożąc, że za tak niskie pensje dalej pracować nie będą. Rozmowy z rządem, o które starali sie bardzo długo, nie przyniosły rezultatu. Kolejne negocjacje są kontynuowane. Determinacja w środowisku medycznym jest duża. Lekarze mają dość pracy ponad miarę na nocnych dyżurach i dorabiania w kolejnych placówkach służby zdrowia, aby poprawić sytuację materialną rodzin. Chcą godziwie zarabiać i zostać w kraju, choć w wielu państwach Unii Europejskiej czekają na nich z otwartymi ramionami.
Jak na ostrym dyżurze
W 200 szpitalach, które przystąpiły do protestu, sytuacja jest zróżnicowana. W Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie strajk ze względu na dobro dzieci będzie trwał tylko jedną godzinę dziennie. Jednak w większości szpitali lekarze pracują w systemie ostrego dyżuru. Odłożono planowane operacje, wstrzymano przyjęcia do szpitali. Wielu pacjentów jest wypisywanych, jeśli tylko nie zagraża to ich życiu. Nie pracują przyszpitalne przychodnie, poza onkologiczną. - Będą wykonywane operacje przeszczepów narządów, kardiologiczne i onkologiczne - informuje dr Maciej Jędrzejowicz z Centralnego Szpitala Klinicznego w Warszawie przy ul. Banacha. Przyznaje jednak, że pacjentów oczekujących nieraz miesiącami na wizytę u specjalistów i przyjeżdżających tu z całej Polski nie udało się o strajku powiadomić. Ci, którzy mieli planowane operacje, o odroczeniu zabiegów zostali zawiadomieni.
Według wyliczeń resortu zdrowia, wynagrodzenia lekarzy specjalistów wzrosły w tym roku średnio o 1000 złotych, a pielęgniarek średnio o 500 zł. - To musi im wystarczyć - twierdzi min. Religa.
Finansować inaczej
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zaapelował do prezydenta Kaczyńskiego o próbę zbudowania podnadpartyjnego porozumienia w sprawie ochrony zdrowia. Lekarze twierdzą, że bez zmiany finansowania systemu opieki zdrowotnej, podwyższenie ich pensji nie będzie możliwe. Uważają za konieczne wprowadzenie częściowej odpłatności pacjenta za leczenie, doprowadzenie do prywatyzacji placówek i zwiększenie udziału budżetu państwa w zabezpieczeniu zdrowia obywateli. - Jeśli strajk będzie się przedłużał, część z nich zacznie składać wymówienia z pracy - zapowiada przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel. Całe szczęście, że na 700 szpitali do strajku przystąpiło 200. Różnie to wygląda w poszczególnych województwach. W województwie śląskiem szacuje się, że protest obejmie 68 proc. łóżek szpitalnych. Nie znaczy to, że lekarze, którzy zdecydowali sie pracować, nie popierają żądań kolegów. Górę jednak w nich wzięła odpowiedzialność za zdrowie pacjenta. Po raz pierwszy od wielu lat pacjenci masowo nie krytykują zachowań strajkujących medyków.
- Nie może być tak, że lekarz ratujący zdrowie człowieka zarabia mniej niż urzędniczka w gminie - mówi Roman Szumański, pacjent wypisany w pierwszym dniu strajku ze szpitala przy ul. Banacha w Warszawie. I pokazuje gazetę z najnowszymi badaniami opinii publicznej, według których wartością najbardziej cenioną przez Polaków jest zdrowie. - A skoro tak, państwo inaczej powinno rozłożyć priorytety w rządzeniu. Na zdrowie Polaków pieniądze w budżecie państwa muszą się znaleźć - dodaje Szumański.
Sytuacja strajkowa w służbie zdrowia jest rozwojowa. Będziemy o niej informować czytelników.
Pomóż w rozwoju naszego portalu