- Serce się raduje, że dojechaliśmy. Jestem tutaj z żoną i teściem. Do takiej wyprawy trzeba się przygotować - minimum, to 20 km dziennie, bo takie są dystanse pomiędzy postojami na pielgrzymce - opowiadał pan Sebastian. Jego żona Judyta podkreśliła, że dla nich ta pielgrzymka ma szczególne znaczenie i mimo wielu przeciwności na trasie, było warto.
- Podczas jazdy przeszkadzało nam wszystko: ogromy upał, ale też kilka drobnych wypadków, które się trafiły. U nas tereny są bardziej płaskie, a tutaj górzyście. Jednak było warto, tym bardziej, że towarzyszyła nam ważna intencja - o dar potomstwa. Mamy nadzieję, że Matka Boża wysłucha naszych próśb - wyznała cyklistka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Z kolei urszulanka, s. Lidia Waligórska, która w pielgrzymce rowerowej przyjechała na Jasna Górę już po raz szósty wyznała: "Kiedy wjeżdżaliśmy przed figurę Matki Bożej popłakałam się". Z uśmiechem opowiadała, że na trasie ludzie zadawali jej pytania, czy nie jest jej gorąco w habicie? Odpowiadała z humorem, że w koszulkach może chodzić każdy, a w habicie niekoniecznie.
Ks. Bogusław Konieczka, organizator pielgrzymki i proboszcz parafii św. Józefa Rzemieślnika w Bydgoszczy powiedział, że przez cały rok św. Józefowi cykliści oddawali drogę i w tym duchu formowali wnętrza, żeby spotkanie z Matką Bożą przeżyć jak najlepiej.
Grupa przed wyruszeniem w trasę uczestniczyła w swojej diecezji w Mszy św., której przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk. Przypominał, że „pielgrzym to jest ktoś kto wie, skąd idzie i dokąd idzie” i życzył: odnowienia w wierze, odkrycia radości bycia we wspólnocie i odnalezienia swojej tożsamości.
Na Jasną Górę niemal codziennie docierają teraz nowe grupy rowerowe. Wielu cyklistów planuje swój udział w Ogólnopolskiej Pielgrzymce Rowerowej, która w tym roku, już po raz 17 przybędzie za tydzień, w sobotę 9 lipca. Odbędzie się pod hasłem roku duszpasterskiego w Polsce „Posłani w pokoju Chrystusa”.