Piłkarska Polska (i nie tylko ona) deliberuje o przygotowaniach do Euro 2012, które odbędą się na terenie naszego kraju i sąsiadującej z nami Ukrainy. Zawiązują się komitety i sztaby. Powstają plany obiektów sportowych, autostrad oraz infrastruktury potrzebnej do zorganizowania tak wielkiej imprezy. Tymczasem, trzeba nam jednak skupić się na eliminacjach do Euro 2008. Przed nami bowiem dwa spotkania wyjazdowe, które bynajmniej nie będą „spacerkiem”.
Obecnie z szesnastopunktowym dorobkiem zdecydowanie liderujemy grupie A. Nasi najgroźniejsi rywale (Portugalia, Serbia, Finlandia) zdobyli po jedenaście oczek. Można zatem powiedzieć, że awans zależy tylko i wyłącznie od naszych piłkarzy i mądrej taktyki Leo Beenhakkera. Holender niedawno wrócił z krainy tulipanów, gdzie przez kilka dni był trenerem swojego ulubionego klubu Feyenoordu Rotterdam. Miał mu pomóc w awansie do rozgrywek o Puchar UEFA. Niestety, FC Groningen okazał się w dwumeczu (2:1 i 1:1) lepszy od „Portowców”. Można jednak powiedzieć, że nasz selekcjoner i tak nieźle „poukładał” swoich kilkudniowych podopiecznych, gdyż wcześniej przegrywali oni trzema lub nawet czterema golami, sami nie zdobywając przy tym żadnego.
Wracając do naszych najbliższych przeciwników w eliminacjach, warto podkreślić, że choć w piłkarskim świecie uchodzą za słabeuszy, jednak nie należy ich lekceważyć. Zarówno azerski związek piłkarski, jak i ormiański obchodzą piętnastolecie istnienia (w 1991 r. Azerbejdżan i Armenia uzyskały niezależność po rozpadzie ZSRR). Z pewnością oba kraje chciałyby, aby ten jubileusz wypadł jak najlepiej. Liczą zatem na wygrane.
Z Azerami graliśmy do tej pory pięciokrotnie, zwyciężając cztery razy i raz remisując. Trzykrotnie toczyliśmy z nimi boje w kwalifikacjach do mistrzostw Europy oraz dwukrotnie do mistrzostw świata. Bilans bramkowy bezapelacyjnie przemawia na naszą korzyść (17:0). Niemniej w obecnych eliminacjach pokonali oni u siebie Finów (1:0), z którymi my przecież przegraliśmy (1:3). Sądzę jednak, że nie powinniśmy mieć z nimi wielkich problemów, a pobyt w Azerbejdżanie, leżącym nad Morzem Kaspijskim, okaże się dla nas bardzo owocny.
Kolejnym rywalem będą piłkarze Armenii, z którymi spotykaliśmy się czterokrotnie (jeden remis, trzy nasze wygrane, korzystny dla nas bilans bramkowy 7:1). Ormianie wydają się trudniejszym przeciwnikiem. Zawodnicy z tego leżącego ponad 1000 m n.p.m. kraju słyną z nieustępliwości i ambicji. Wyprawa do owej zakaukaskiej republiki może okazać się trudną eskapadą. Tamtejsi piłkarze naprawdę dobrze prezentują się na boisku. Są zdeterminowani i żądni wygranej. Ostatnio u nas wygraliśmy z nimi zaledwie 1:0. Oni zaś u siebie do tej pory przegrali tylko jedną bramką z Belgią (0:1) oraz bezbramkowo zremisowali z Finlandią. Oczywiście, futbolowo jesteśmy od nich lepsi. Trzeba jednak mieć się na baczności.
Myślę, że zarówno sztab szkoleniowy naszej kadry oraz sami piłkarze, jak również i my, kibice, nie dopuszczamy do siebie jakiegokolwiek innego scenariusza niż nasze dwa zwycięstwa. Zdobycie owych kolejnych sześciu punktów umocniłoby naszą pozycję lidera i podbudowało jeszcze bardziej morale zespołu przed wrześniowymi wyjazdowymi bojami z naprawdę silnymi przeciwnikami (ósmego z Portugalią i dwunastego z Finlandią).
Leo Beenhakker wraz z asystentami i piłkarzami na pewno przygotował już skuteczną taktykę, która umożliwi nam wywalczenie zwycięstwa. Ważne, aby podczas gry na obcym terenie nie dać się sprowokować rywalom jakimiś ich niesportowymi zachowaniami, co mogłoby sprokurować wysyp żółtych kartoników pod naszym adresem, a w konsekwencji nawet i czerwoną kartkę. W każdym razie my, kibice, wierzymy, że powtórzymy marcowe mecze, wygrywając z Azerami i Ormianami.
(jłm)
Pomóż w rozwoju naszego portalu