Ojciec Pio był człowiekiem przede wszystkim głębokiej modlitwy i wielkich umartwień. Wiele czasu poświęcał na posługę w konfesjonale. Ludzie przebywający na co dzień w San Giovanni Rotondo odczuwali świętość Ojca Pio.
Pewnego razu poproszono mnie, by przybliżyć się do Ojca, gdy stał na tarasie. Byłem trochę skrępowany, nie wiedziałem, jak się zachować. Doradzono mi, by nic nie mówić, tylko w ciszy być blisko niego. Kiedy przybliżałem się do Ojca, przerwał modlitwę, uśmiechnął się i zapytał, po co tutaj przyszedłem. Odpowiedziałem, że chcę z nim pobyć i mu towarzyszyć. Lata, które spędziłem blisko Ojca Pio, były pełne jego cierpienia, ale mimo to każdy dzień był dla niego czymś szczególnym, przeżywał go pełen entuzjazmu i radości.
Byłem w San Giovanni Rotondo również w chwili jego śmierci - 23 września 1968 r., kiedy to zasłabł przy ołtarzu podczas odprawiania Mszy św. Była to jego ostatnia Eucharystia. Proszę sobie wyobrazić, że gdy tylko doszedł trochę do siebie, poprosił o zgodę, aby mógł spowiadać. Nie było to możliwe ze względu na stan zdrowia. Później widziałem go jeszcze raz na chórze, miejscu, gdzie otrzymał stygmaty - chciał udzielić swoim synom duchowym błogosławieństwa. To był ostatni raz, gdy widziałem go żywego.
Ojciec Pio mówił o miłości do Boga, do Jezusa Ukrzyżowanego, Eucharystycznego. Zachęcał, aby uczestniczyć we Mszy św. i często się spowiadać. Często nie dawał rozgrzeszenia osobom, które nie uczestniczyły w Eucharystii. Msza św. była dla niego bardzo ważna i chciał to wszczepić w serca swoich synów duchowych. Mówił także o tym, aby jego synowie duchowi wspierali go w modlitwie za osoby, które są daleko od Kościoła, od prawdy wiary.
Ojciec Pio zachęcał do miłości Maryi. Modlitwa różańcowa była dla niego bardzo ważna. Starał się ją zaszczepić i przekazać tym wszystkim, którzy chcieli jego i jego duchowość naśladować. Przez Ojca Świętego Jana Pawła II został nazwany światłem, które oświeca ten wiek i ten, który nadejdzie.
Wysłuchała Anna Przewoźnik
Pomóż w rozwoju naszego portalu