Benedykt XVI krytykuje UE
Reklama
W „Najwyższym Czasie” z 7 kwietnia szczególnie godny uwagi tekst Pawła Toboli-Pertkiewicza „Uniosceptycyzm Benedykta XVI”. Czytamy w nim m.in.: „Europa wydaje się podążać drogą, która może ją doprowadzić do pożegnania z historią”. „Skoro z okazji 50. rocznicy Traktatów Rzymskich rządy Unii pragną zbliżyć się do swoich obywateli, jak mogłyby wykluczyć zasadniczy element tożsamości europejskiej, jakim jest chrześcijaństwo, z którym szeroka większość z nich się identyfikuje?” - te dwa cytaty nie są komentarzem jakiegoś zagorzałego przeciwnika Unii Europejskiej. To słowa Papieża Benedykta XVI wypowiedziane podczas spotkania COMECE (Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej) z okazji 50. rocznicy uchwalenia Traktatów Rzymskich. Aż dziw, że takie słowa nie wywołały w polskiej prasie żadnego rezonansu w postaci rozpoczęcia publicznej debaty, ożywionej dyskusji na łamach prasy czy choćby ustosunkowania się do tych słów przez dyżurnych komentatorów życia kościelnego. Papież poddał druzgocącej krytyce eurokrację i fakt, że Wspólnotą rządzą ludzie przez nikogo niewybieralni, mówiąc, że „sam proces zjednoczenia Europy nie jest przez wszystkich podzielany z powodu powszechnego wrażenia, że wiele rozdziałów europejskiego projektu zostało napisanych bez właściwego wzięcia pod uwagę oczekiwań obywateli”. Zdaniem Benedykta XVI, „nie można zbudować «wspólnego europejskiego domu», zapominając o tożsamości narodów kontynentu. Chodzi o tożsamość historyczną, kulturową i moralną bardziej aniżeli geograficzną, ekonomiczną czy polityczną; tożsamość zbudowaną na całości wartości uniwersalnych, do której uformowania przyczyniło się chrześcijaństwo, zyskując w ten sposób nie tylko rolę wyłącznie historyczną, ale konstytutywną dla Europy. (...)
Czyż nie może budzić zaskoczenia fakt, że dzisiejsza Europa w momencie, gdy ma ambicję stać się wspólnotą wartości, zdaje się coraz częściej negować istnienie wartości uniwersalnych i absolutnych? Czyż ta wyjątkowa forma «wyparcia się» samej siebie bardziej jeszcze aniżeli Boga nie każe jej powątpiewać w swoją własną tożsamość?” - pytał retorycznie Papież.
Uczelnia jako skamieliny PRL
W „Dzienniku” z 11 kwietnia tekst prof. Zdzisława Krasnodębskiego pt. „Dlaczego profesorowie boją się własnej przeszłości”. Zdaniem autora - „Po 1989 r. na uniwersytetach nie było żadnej reformy. Wszystkie mechanizmy obronne - jakie uniwersytety wytworzyły w czasach Peerelu, a które umożliwiały im współżycie z systemem i jednocześnie zachowanie pewnej autonomii - po 1989 r. powodowały sytuację coraz bardziej patologiczną. Blokowały jakiekolwiek zmiany w szkolnictwie wyższym. Pod naciskiem rzeczywistości zmieniały się różne obszary życia i warstwy społeczne. Dzisiejsza inteligencja akademicka jest najmniej zmienioną grupą społeczną, wciąż działającą według dawnych wzorów, w ramach niemal tych samych instytucji. Pegeery upadły, a instytucje akademickie w znacznej mierze przetrwały w formie skamieliny PRL. Częściowo uległy komercjalizacji - niestety, mającej często znamiona korupcyjne (...). Gdy włączam teraz telewizor i widzę na ekranie znanego specjalistę od demokracji - dawniej młodego sekretarza organizacji partyjnej na Wydziale Socjologii i Filozofii UW - pouczającego społeczeństwo, jak należy budować system wielopartyjny, myślę, że coś z systemem edukacji w Polsce jest nie w porządku”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Słabnie pozycja „Wyborczej”
Reklama
W „Naszej Polsce” z 17 kwietnia godne polecenia uwagi prof. Andrzeja Zybertowicza w wywiadzie udzielonym Romanowi Motoli pt.: „Strzelba Platformy, niepokój Michnika”. Prof. Zybertowicz wyraźnie wskazuje na słabnięcie „układu III RP bronionego przez «GW»”. Jego zdaniem: „Jeśli «układ» potraktujemy jako pewną formację kulturową, to «Wyborcza» jest jego istotną częścią. Jest zaniepokojona lustracją z tego m.in. powodu, że ta, prowadzona w obecnej skali, oznaczać będzie dalszy ciąg wymiany elit, uruchomionej przez rząd PiS-u. Gdyby udało się przekonać większą niż obecnie część inteligencji, że Polska nie jest czymś, co powinno się rozpuścić w żywiole europejskim, tylko ważnym dobrem, niezbędnym do ochrony interesów ludzi rodzących się w tej części planety - to grupa docelowa przekazu kulturowego, który wysyła «Wyborcza», będzie się kurczyła. A więc i pozycja ekonomiczna całego holdingu, jakim jest Agora i firmy «zaprzyjaźnione», będzie słabła”.
Szkalowanie Piusa XII
W „Rzeczpospolitej” z 13 kwietnia ważny tekst na temat oczerniania Piusa XII w Izraelu: „Watykan: Yad Vashem obraża uczucia chrześcijan”. Dziś już wiadomo po rewelacjach b. szefa komunistycznego wywiadu w Rumunii, że to KGB inspirowało godzącą w Piusa XII jako zdecydowanego antykomunistę czarną legendę o jego rzekomej bierności wobec Holocaustu. Tym bardziej szokuje zdumiewające nagłaśnianie tej oszczerczej legendy przez tak wpływową instytucję izraelską, jak Instytut Yad Vashem. Według tekstu „Rzeczpospolitej” - „«Nawet gdy do Watykanu zaczęły przybywać raporty na temat mordowania Żydów, papież nie protestował (...). Do końca wojny zachował neutralne stanowisko» - takie stwierdzenia znalazły się na tablicy ze zdjęciem Ojca Świętego z czasów II wojny światowej, umieszczonej w jerozolimskim muzeum.
Oskarżenia wysuwane wobec papieża oburzyły ambasadora Stolicy Apostolskiej w Izraelu. Abp Antonio Franco w specjalnym liście do kierownictwa instytutu podkreślił, że tablica powinna zostać zmieniona, gdyż w rzeczywistości Pius XII okazał mordowanym przez Niemców Żydom wielką empatię.(...) - Arcybiskup ma rację. Oskarżenia muzeum są bowiem całkowicie absurdalne - powiedział «Rz» prof. Jan Żaryn z IPN. - Pius XII nie tylko nie był «papieżem Hitlera», ale starał się uratować jak największą liczbę Żydów. Narodowy socjalizm uważał zaś za zbrodniczą, pogańską ideologię.
Historyk podkreśla, że papież nie zdecydował się na otwarte potępienie Trzeciej Rzeszy, gdyż nie chciał pozbawić się możliwości pomagania Żydom. Zakulisowe działania przy pomocy nuncjatur okazały się znacznie skuteczniejsze niż symboliczne puste gesty. Szacuje się, że rozmaite instytucje kościelne uratowały podczas wojny około 850 tys. Żydów. W 1958 r., gdy Pius XII umarł, ówczesna minister spraw zagranicznych Golda Meir wysłała nawet do Watykanu bardzo ciepły, emocjonalny list kondolencyjny”.
Groźne działania sekty scjentologów
W „Dzienniku” z 10 kwietnia alarmujący artykuł Radosława Grucy: „Scjentolodzy działają w Polsce bez przeszkód”. Według autora: „Żadne służby państwowe, od Komendy Głównej Policji przez MSWiA aż po Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, nie wiedziały, że scjentolodzy mają już w stolicy placówkę (...). Ta sekta jest wyjątkowo bezwzględna, jeśli chodzi o wyłudzanie pieniędzy od swoich wyznawców. Scjentolodzy stosują w tym celu wyrafinowane techniki psychomanipulacyjne. Swoich adeptów totalnie podporządkowują rozkazom zwierzchników. Wielu byłych członków Kościoła straciło w ten sposób całe majątki”.
W innym tekście publikowanym w tym samym numerze „Dziennika” pt.: „Scjentolodzy szykują podbój Polski” Jerzy Jachowicz ostrzega: „U scjentologów pojawia się dodatkowy rys, który wielokrotnie zwiększa zagrożenie. Z założenia wciągają oni w swe sieci elity finansowe, naukowe, artystyczne - w tym gwiazdy popkultury”.
W zamieszczonym w tymże numerze „Dziennika” obszernym tekście „Sekta scjentologów werbuje” Radosław Gruca opisuje oszukańcze manipulacje scjentologów, przypominając m.in., że: „Skazany za oszustwa założyciel sekty L.R. Hubbard przelał z rachunku Kościoła na swoje prywatne konto ok. 200 mln dol.”.