Jak pogodzić konserwatyzm z liberalizmem? Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe. Są jednak ludzie, którzy chcą te dwie postawy godzić i wydobywać z nich to, co najlepsze. Amerykański magazyn „U.S. Catholic” zamieścił wywiad z ks. Ronaldem Rolheiserem, oblatem. Kapłan jest filozofem. Wzrastał w środowisku konserwatywnym, później zetknął się z liberalizmem. Obecnie jego dewizą życiową jest nieustanne poszukiwanie balansu.
W wywiadzie ks. Rolheiser mówi niby o amerykańskich podziałach, ale z pewnością wiele jego spostrzeżeń można odnieść do naszej, europejskiej i polskiej - sytuacji. Mówi, że podziały, różnice w punktach widzenia, są cechą wszystkich czasów, choć przyznaje, że we współczesnej kulturze są one szczególnie intensywne. Nie zgadza się na to, żeby ludziom wiary przypinać łatki konserwatysty czy liberała. - Nie bądź liberałem! Nie bądź konserwatystą! Bądź kobietą lub mężczyzną wiary! - apeluje. Co dobrego widzi w postawach konserwatywnych i liberalnych? U ludzi konserwatywnych podziwia bliskość związków z Jezusem. W postawach liberalnych - nacisk na ludzką wolność, daną przecież przez Boga.
Mówi też o Kościele, szczególnie o tych ludziach, którzy uważając się za katolików, do kościoła nie chodzą. Wini za to nie reakcję na grzechy ludzi Kościoła, ale indyferentyzm. - Ludzie nie opuścili Kościoła, oni do kościoła nie chodzą; podobnie jak nie opuścili swoich rodzin, tylko nie chodzą tak często do domów. Musi się stać coś bolesnego w ich życiu, aby do Boga wrócili - odpowiada na pytanie ks. Rolheiser. Są zbyt pewni siebie, pewni tego, że są siłaczami, a w istocie tak nie jest.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu