„Tam jest twój skarb, gdzie jest serce twoje”. Ale bywa, że serce zapatrzy się tylko w rzeczy i nimi jest przepełnione, wciąż pożądając nowych, a więc wszystko i wszystkich też traktuje jak rzeczy. I to nie jest dobre serce.
*
Nie tylko w bajkach jedni mają wszystko, a drudzy nie mają nic. Ale czy te słowa „wszystko” i „nic” znaczą to, co znaczą? Był więc żebrak, który w swym żebraczym ubraniu miał tylko jedną kieszeń, i to dziurawą. Głosu nie miał, więc gdy ktoś rzucił mu kawałek suchego chleba, to nie mógł podziękować, a tylko spojrzał pięknie swymi modrymi oczami i szedł sobie dalej. Noclegu nikt mu nie dawał, przykryć się też nie miał czym, więc tylko oczy zamykał i to wystarczało. Ale sny miał często niebiańskie, bo na to i żebrak może sobie pozwolić. Razu pewnego naszedł go, śpiącego, złodziej, lecz nie miał z czego go okraść. Położył się nieopodal, ale sumienie usnąć mu nie dawało. W pewnej chwili dziwnie piękne światło otoczyło śpiącego starowinę. Ukazały się w nim trzy srebrnowłose i zaczęły rozmawiać o spokojnym śnie najbiedniejszego ze wszystkich, który jednak znajdzie największy na świecie skarb, ale w miejscu, gdzie zostanie pogrzebany. Złodziej zapragnął wiedzieć, gdzie, ruszył więc rano za Modrookim, pytając go o skarb. Ale ten tylko pięknie i mądrze popatrzył, nic nie mówiąc. Złodziej szedł więc ze starowiną, odbierając mu użebrany chleb, aby ten skończył szybciej. Gdy zastukali do domu zbójcy, złodziej zdradził się, że wie o skarbie, który ma być w miejscu pochowania Modrookiego. Zbójca zajął teraz miejsce złodzieja przy starowinie. Złodziej jednak rozpowiedział szybko sekret i coraz więcej ludzi szło za biedakiem. Modrooki szedł na czele rosnącego tłumu, coraz to bardziej skurczony z głodu, prawie przezroczysty. Tylko oczy miał tak modre, jakby niebo niósł w sobie. Kiedy którejś nocy zasnął w stogu siana, zbójca zmówił się z kilkoma podobnymi sobie i ruszyli, aby skończyć z biedakiem, pociąć go na kawałki, które każdy gdzieś tam zakopie i tak zdobędą skarb. I wtedy nagle z nieba błyskawicą spłynął anioł i pocałunkiem zakończył życie Modrookiego. Stóg siana strzelił płomieniem pod samo niebo, a popiół ze spalonego starowiny wiatr cisnął w oczy zgrai. Strasznie zapiekły ich oczy, oślepłe na czas jakiś, i ze łzami zaczęły z nich wypływać te złe, pożądliwe ognie… I nagle innym już wzrokiem spojrzeli na swą dziką chciwość. Ogarnął ich wstyd ogromny i ujrzeli w sobie wzajemnie ludzi, a nie wilkołaków. Wielu pierwszy raz płakało ze wstydu i żalu. Popiół z Modrookiego otworzył im oczy na gwiazdy na niebie i na dobre strony w innych ludziach. I może nie wszyscy pojęli, że to był ów skarb, bo biedak został pochowany w ich oczach i sercach. I rozeszli się po świecie, nie wiedząc, że ci, co spojrzeli im w oczy, napotykali niebo Modrookiego.
*
Ponoć w spojrzeniu jawi się wnętrze człowieka wraz z jego pragnieniami. Stara to prawda, że żądza oślepia oczy, uwodzi serce. Gdyby tak niektórzy ludzie chcieli spojrzeć na pożądane rzeczy od strony popiołu, jaki po nich pozostanie, to może podnosiliby częściej oczy ku niebu i uspokoiliby tak serce, jak i… innych swoim spojrzeniem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu