Dopiero co pisałem na tym miejscu o godności osobistej (i narodowej), przegrywającej w Polsce w zderzeniu z chciwością: o „podlizywaniu się” Niemcom przez niektórych wydawców i pewnego wójta, iżby tą drogą odnieść korzyści. Skrytykowałem ostro takie postawy, bowiem stosunki polsko-niemieckie to wszak materia szczególnie delikatna...
Najpierw były kanclerz Schroeder poza naszymi plecami podpisał z prezydentem Putinem pakt o budowie omijającego Polskę gazociągu pod Bałtykiem; w mediach zobaczyliśmy wtedy obu roześmianych panów w braterskim uścisku. Potem nowa kanclerz Angela Merkel zaczęła negocjować jakieś niecierpiące zwłoki sprawy z szefem opozycji Donaldem Tuskiem - poza plecami naszego rządu; powszechnie uważa się, że chodziło o obsadę kluczowych stanowisk w Parlamencie Europejskim, a dokładniej - o wywarcie nacisku, aby Polska zrezygnowała z przewodnictwa komisji spraw zagranicznych Parlamentu. Płaszczykiem dla tej, mówiąc oględnie nietypowej, inicjatywy ma być „wspólnota partyjna”, bo Merkel to CDU, a Tusk to PO, a więc partyjne rodzeństwo, a wiadomo, że w rodzinie łatwiej się dogadać... I byłbym skłonny uznać te umizgi za możliwe do przyjęcia, gdyby nie jeden szkopuł: pani kanclerz doskonale wiedziała i wie, jak złe są stosunki pana Tuska z polskimi prezydentem i premierem. Jeśli w tej sytuacji zwraca się w fundamentalnych sprawach nie do nich, lecz bezpośrednio do przewodniczącego PO, można chyba odnieść wrażenie, że lekceważy nasze najwyższe władze. A więc i nas wszystkich.
Widocznie na zachód od Odry panuje przekonanie, że wobec Polaków można już sobie pozwalać na wszystko. Najnowszy, drastyczny dowód nadszedł ze Szczecina. Pewna niemiecka firma, która ma tam swoją filię i zatrudnia w niej Polaków (płacąc im zapewne bardzo dobrze), wywiesiła w sali operacyjnej (tzw. call center, gdzie udziela się konsultacji zagranicznym klientom) kartkę z napisem: Hier wird nur Deutsch gesprochen”, z trzema wykrzyknikami, „Tu mówi się tylko po niemiecku!!!”. Czyli Polakom tam pracującym nie wolno porozumiewać się między sobą po polsku. W Polsce!!! Jeden z polskich pracowników, który zaprotestował przeciw tej dyskryminacji, został natychmiast zwolniony; teraz dochodzi swych praw w sądzie. Wyrok w tej sprawie będzie precedensowy.
Nie wdam się w ocenę usprawiedliwień, jakie obecnie składają niemieccy szefowie firmy. Mało mnie to interesuje. Co tu jest naprawdę ważne? Ich bezczelność, buta, a może i karygodna nieznajomość historii. Ja jeszcze pamiętam z okresu okupacji niemieckiej tramwaje w Warszawie podzielone na pół: w tylnej części tłoczyli się polscy „podludzie”, w przedniej, opatrzonej napisem „Nur für Deutsche” - „Tylko dla Niemców”, rozpierali się spadkobiercy Bismarcka. Napis w szczecińskiej firmie natychmiast przywołał mi przed oczy tamten obraz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu