Reklama

Wiadomości

77-latka, która prowadzi schronisko w Hostomlu: „Powiedziałam Rosjanom, że mogą spać w psich budach”

Ponad 600 psów i kotów znajduje opiekę w podkijowskim Hostomlu w schronisku prowadzonym przez 77-letnią Asię Serpinską. Kobieta ryzykując życiem nie opuściła zwierząt nawet podczas krwawej rosyjskiej okupacji. „Powiedziałam Rosjanom, że jak chcą tu nocować, to mogą spać w psich budach” – powiedziała PAP Serpinska.

[ TEMATY ]

Ukraina

PAP/EPA/SERGEY KOZLOV

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy na miasta Ukrainy zaczęły spadać rosyjskie bomby na pozór krucha, starsza kobieta z Kijowa pospiesznie ubrała się i pierwszym autobusem, który złapała pojechała do oddalonego o ponad 20 kilometrów Hostomla. „Musiałam tu przyjechać do moich psów i kotów” – mówi Serpinska.

Kobieta od ponad 20 lat prowadzi w Hostomlu schronisko dla zwierząt. W długim na kilkadziesiąt metrów budynku dom znajduje obecnie ponad 500 bezdomnych psów i 100 kotów. Jak mówi PAP Serpinska, przed wojną psów było co najmniej 700, ale część zwierząt uciekła, a niektóre zabili Rosjanie.

Podziel się cytatem

„Przed naszym ogrodzeniem zatrzymały się pojazdy rosyjskie. Kilku żołnierzy weszło na posesję. A psy jak to psy, zaczęły szczekać. Wtedy oni strzelali do nich z automatów. Rozumiesz to? Krzyczałam +nie strzelajcie!+ Ale było za późno” – relacjonuje kobieta drżącym głosem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak mówi, nie bała się o siebie, bała się o zwierzęta. ”Zapytałam jednego z nich, dlaczego strzela. A on na to, że psy na niego szczekają, a poza tym to jest wojna, a on jeszcze nikogo nie zabił. To zabił psy. Taki był dzielny” – wspomina.

Podziel się cytatem

Dodaje, że Rosjanie chcieli przenocować w schronisku. „Powiedziałam im, że jak chcą to mogą spać w psich budach” – mówi Serpinska.

Schronisko w Hostomlu, podobnie jak duża część budynków w tej miejscowości, nie wyszło bez szwanku spod rosyjskiej okupacji. Miejscowość była miejscem ciężkich walk, dostała się też na ponad 30 dni pod kontrolę Rosjan. Po wycofaniu się rosyjskich wojsk w Hostomlu, sąsiedniej Buczy i Irpieniu odkryto ciała zamordowanych cywili na ulicach, masowe groby i setki zniszczonych budynków. Na podwórku w schronisku nadal można znaleźć łuski po nabojach i odłamki pocisków.

Reklama

Jak mówi PAP Masza, wnuczka Serpinskiej, która pomaga w prowadzeniu ośrodka, w wyniku rosyjskich ostrzałów uszkodzony został dach schroniska. Remont wyceniono na kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Dziewczyna dodaje, że pieniądze są bardzo potrzebne, ale nie mniej ważne są też ręce do pracy.

„W tej chwili mamy pięciu pracowników. Ale to za mało. Niełatwo znaleźć chętnych do tej pracy. To ciężkie zajęcie. Zaczynamy rano o godz. 7 i pracujemy z przerwami do wieczora. Poza tym to praca ze zwierzętami, i to trudnymi, często skrzywdzonymi” – mówi.

Zapytana, czy potrzebna jest jeszcze karma dla zwierząt odparła, że organizacje pomocowe i wolontariusze zapewnili jej dość, ale ośrodek robi zapasy na wypadek, gdyby wojna wróciła do Hostomla.

Prowadzone przez Serpinską schronisko jest prosto urządzone, ale należy do jednych z najlepiej utrzymanych w regionie. Działka na której mieści się ośrodek podzielona jest na sektory. Część psów ma swoje budy bezpośrednio na świeżym powietrzu, inne z kolei zamieszkują długi na kilkadziesiąt metrów budynek. Tam też znajdują schronienie koty, które przebywają w ogrzewanych pomieszczeniach z przytulnymi kojcami i dostępem do podwórka.

Do schroniska stale przybywają nowe zwierzęta. Są to w szczególności psy i koty zagubione podczas działań wojennych. Wiele z nich uciekło też w stresie podczas ostrzałów, inne znajdowane były zamknięte w domach i mieszkaniach. Ośrodek wspomagają wolontariusze, osoby prywatne i organizacje. Potrzeby schroniska jednak są ogromne. Dlatego też zorganizowano w internecie zbiórkę, która choć częściowo wspomaga funkcjonowanie ośrodka.

Reklama

Przez długi miesiąc, podczas którego Hostomel znajdował się pod okupacją wojsk rosyjskich, Serpinska i troje pracowników opiekowali się zwierzętami. Dużym problemem był wówczas brak prądu, który zasila m.in. pompy wodne. Z kolei woda potrzebna była do karmienia zwierząt. Na szczęście udało się zdobyć generator prądu. Teraz w schronisku są już trzy.

Któregoś dnia – jak opowiada kobieta – Rosjanie zamknęli ją razem ze współpracownikami w jednym z pomieszczeń schroniska i zabronili wychodzić. „Powiedzieli żebyśmy lepiej nie wychodzili, bo źle się to skończy” – mówi. Jak dodaje, Rosjanie sugerowali, że drzwi są zaminowane.

Innym razem wygłodniali żołnierze rosyjscy przyszli do schroniska żądając jedzenia. „Usłyszeli kury i chcieli kilka na zupę. Czy im dałam? Dałam, oni mieli karabiny, a ja nie. Dla nich zabić psa to jak zabić muchę, i człowieka też” – mówi kobieta.

Podziel się cytatem

Pomimo zaawansowanego wieku Serpinska nie wybiera się jeszcze na emeryturę. Z nieskrywaną dumą pokazuje liczne, zdobiące ścianę dyplomy uznania za długoletnie prowadzenie schroniska. Wśród nich jest medal „Cudotwórcy” wręczony kobiecie przez pierwszego prezydenta Ukrainy Łeonida Krawczuka.

Kobieta zapewnia przy tym, że nie martwi się o przyszłość. Wie, że schronisko i zwierzęta trafią w dobre ręce. „Zajmie się nim moja wnuczka Masza” – dodaje z uśmiechem.

Z Hostomla Mateusz Mikowski

2022-05-23 07:19

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ukraina: polscy wolontariusze ryzykują życiem, niosąc pomoc

[ TEMATY ]

życie

Ukraina

wolontariusze

PAP/ALESSANDRO GUERRA

Ukraina bardzo potrzebuje pomocy humanitarnej, jednak jej dostarczanie jest niezwykle niebezpieczne. Przed kilkoma dniami w Bachmucie pocisk eksplodował przy samochodzie polskich wolontariuszy. Na szczęście jeden z nich nie odniósł ciężkich obrażeń i mógł nieść pomoc swojej koleżance, która w innym wypadku wykrwawiłaby się na śmierć. Ostatecznie kobieta straciła w wybuchu nogę.

Od chwili wybuchy wojny na Ukrainie bardzo wielu wolontariuszy przyjechało do tego kraju, aby przywieść pomoc humanitarną, ewakuować osoby w zagrożonych terenów, czy służyć w miejscach, gdzie udzielana jest pomoc.
CZYTAJ DALEJ

Zupa od św. Siostry Faustyny

2025-01-10 18:45

Małgorzata Pabis

    W piątek 10 stycznia do Dzieła Pomocy św. Ojca Pio Rektorat Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach dostarczył sto pięćdziesiąt porcji zupy jarzynowej i pieczywo!

Środki na zakup ciepłego posiłku pochodziły ze środków zgromadzonych na Funduszu Miłosierdzia. - Niemal na początku roku rozpoczynamy po raz kolejny akcję „Zupa od św. Siostry Faustyny”. Chcemy każdego miesiąca za wzorek Apostołki Bożego Miłosierdzia dostarczać ciepły posiłek tym, którzy go potrzebują – mówi Małgorzata Pabis, dziękując wszystkim ludziom o „wielkiej wyobraźni miłosierdzia” za to, że wspierają Fundusz Miłosierdzia.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: życie wieczne jest w stanie dać tylko Bóg!

2025-01-11 11:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Antoni Zalewski

- Szkoły katolickie są wpisane w tę misję ewangelizacyjną Kościoła, której ostatecznie chodzi o przekaz życia wiecznego – mówił kard. Ryś do Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję