Najbardziej rzucającą się w oczy cechą obecnej dyskusji wokół teorii ewolucji jest zacietrzewienie jej obrońców. Swoje poparcie dla Karola Darwina artykułują oni w sposób tak mało elegancki, że nawet dla najbardziej przekonanych o nieustannej zmienności świata, przechodzeniu materii w ducha etc. staje się to podejrzane. Sławni publicyści zarzucają kreacjonistom, iż chcą propagować „aberrację umysłową”; senat Uniwersytetu Warszawskiego ogłasza, że prof. Maciej Giertych „ośmiesza Polskę”; a ks. prof. Michał Heller („Newsweek”, 29 października) oskarża tych, którzy odrzucają teorię ewolucji, o „kompromitowanie religii”. Skąd ten ton? Gdyby zwolennicy teorii ewolucji (jest ich więcej niż jedna) czuli się pewni swojej pozycji, nie musieliby - jak sądzę - wypowiadać się w języku agresji. Zresztą, styl prowadzenia przez ewolucjonistów debaty zadaje kłam ich tezie, że postęp istnieje we wszystkich dziedzinach życia, nie wyłączając społecznego - a więc i w sposobie prowadzenia sporów naukowych. Gdyby tak było, zamiast epitetów i oskarżeń o sianie ciemnoty, usłyszelibyśmy argumenty. Tymczasem ewolucjoniści cienko przędą, jeśli idzie o dowody naukowe. Sam wywiad ks. prof. Hellera w „Newsweeku” jest tu niezwykle charakterystyczny. Ksiądz profesor nie przytacza ani jednego dowodu na prawdziwość teorii ewolucji, natomiast wygłasza mnóstwo wzniosłych i nadętych tez, które mają dezawuować pogląd przeciwny. Na przykład: teoria ewolucji wraz z genetyką to „rdzeń nauki” w biologii. (Jako biolog z wykształcenia muszę się w tym miejscu uśmiechnąć; moją pracę magisterską z anatomii porównawczej ambitny politycznie promotor upychał do dyscypliny, którą określał szumnie mianem „ewolucjonizmu”; niestety, nie opiera się ona na niezbitych dowodach naukowych). Ks. prof. Heller głosi również, że: „Nasza ewolucja społeczna i kulturalna jest dalszym ciągiem ewolucji wszechświata”. (Przepraszam, kto przy zdrowych zmysłach jest w stanie udowodnić, że istnieje ewolucja, czyli „postęp” w dziedzinie społecznej? Skąd w takim razie dzisiejszy masowy głód, terroryzm, religijne rzezie i dewiacje współczesnej kultury?). Sam bohater wywiadu „Newsweeka” przyznaje, że wszystkie założenia, na których opiera się teoria ewolucji, to nie dowody naukowe, a przypuszczenia. „Dopiero gdy wszechświat zaczął stygnąć, składniki jąder atomowych, protony i neutrony m o g ł y (podkr. E.P.-P.) tworzyć stabilne struktury, choćby pierwotne jądra atomowe” - twierdzi. Mogły, ale czy tworzyły? „Węgiel - kontynuuje ksiądz profesor - m ó g ł powstać w bardzo masywnych gwiazdach i znacznie później”. Mógł, ale czy powstał? „Trzeba trzech, czterech pokoleń gwiazd, by w ich wnętrzach m o g ł a dokonać się synteza węgla”. Jednak jedyną gwiazdą, w której rzeczywiście d o k o n a ł a s i ę synteza węgla, jest Słońce. Na inne gwiazdy wciąż z nadzieją spogląda rzesza ewolucjonistów, ale dotąd nikt nie wie, czy znajdą tam, czy nie ów pierwiastek życia. Nie wiedzą, ale jednak wyznają pogląd, że ewolucja istnieje. Tak, bowiem przyjęcie teorii ewolucji jest nadal kwestią wiary, a nie uznania Marcin Luter był pierwszym ideologiem, który pojmował Boga jako istotę wewnętrznie sprzeczną i rozwijającą się ewolucyjnie. Dlatego protestantyzm z taką gorliwością zaakceptował teorię ewolucji. Według prawa selekcji - naczelnej zasady tej teorii - ze śmierci, z obumierania ma powstawać kolejna, doskonalsza forma życia. A więc z rośliny zwierzę, ze zwierzęcia człowiek. Ta absurdalna teza otwiera drogę najstraszniejszym ideologiom, których ludzkość doświadczyła w XIX i XX wieku. Expressis verbis powołują się one na Darwina i teorię ewolucji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu