Ks. Piotr Gąsior: - Ucichła nieco wrzawa medialna rozpętana wokół małego fragmentu przemówienia Ojca Świętego Benedykta XVI, wygłoszonego na Uniwersytecie w Ratyzbonie, w którym Papież cytuje kilka zdań historycznego dialogu na temat islamu, pochodzącego z końca XIV wieku. Co według Księdza Profesora aż tak - jak to przedstawiały polskie media - oburzyło wyznawców Mahometa?
Reklama
Ks. prof. Krzysztof Kościelniak: - Niektórzy wyznawcy islamu poczuli się dotknięci przemówieniem papieskim z Ratyzbony. Jednak ich oburzenie na słowa Benedykta XVI zostało w znacznej części wywołane sztucznie. Większość z milionów protestujących muzułmanów nie zadało sobie trudu wniknięcia w istotę papieskiego tekstu, dowiadując się o przemówieniu Papieża z „drugiej ręki”, czyli z relacji prasowych. Te zaś pojawiły się wraz z nieprzychylnymi, uproszczonymi komentarzami. Rzadko przytaczano cały tekst przemówienia, zadowalając się fragmentem.
Nagonka na Papieża wygląda więc na swoistą manipulację, tym łatwiejszą do przeprowadzenia, że nie wszyscy przecież podejmują wysiłek zrozumienia dyskursu filozoficznego. Nie wierzę, że miliony muzułmanów od Maroka do Indonezji śledziły wizytę Benedykta XVI w Niemczech, wsłuchując się w jego przemówienia. Niewielu komentatorów muzułmańskich zdobyło się na to, by odkryć filozoficzno-teologiczne przesłanie papieskiego przemówienia. Benedykt XVI postawił niezwykle trudne, ale fundamentalne dla każdej religii pytanie: „Czy przekonanie, że działanie wbrew rozumowi pozostaje w sprzeczności z naturą Boga, jest tylko myślą grecką czy też ma wartość zawsze ze względu na nią samą?”
- Ksiądz Profesor przebywał w wielu krajach arabskich. Niedawno w Syrii. Jak tam było komentowane to zdarzenie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Syria jest wyjątkowym krajem, posiadającym długie tradycje pokojowego współżycia muzułmanów z chrześcijanami. Ponadto rząd tego kraju jest bardzo tolerancyjny i otwarty na wyznawców innych religii. Przemówienie papieskie było komentowane w niewielkim stopniu, bez większej agresji czy manifestacji.
- W takim razie, komu i dlaczego zależy na nagłaśnianiu - jak to zaczęto nazywać - tzw. wojny cywilizacji Zachodu z całym światem islamu?
Reklama
- Wydaje się, że w myśl przysłowia „ekstrema się spotykają”, wśród przeciwników wystąpienia Papieża są ludzie ze środowisk całkowicie przeciwstawnych.
Z jednej strony, wśród krytyków słów Benedykta XVI znaleźli się autorzy skrajnie liberalni oraz poprawni politycznie „eksperci od dialogu” z Europy Zachodniej. Zarzucają oni Papieżowi postawę zamkniętą, niedialogiczną, konserwatywną. Ponieważ ani oficjalne dokumenty papieskie, ani postawa Papieża nie odzwierciedlają ich tezy o „twardogłowym”, zamkniętym Papieżu, uznali więc wystąpienie z Ratyzbony za świetną okazję do potwierdzenia swoich uprzedzeń.
Z drugiej strony, w świecie muzułmańskim antypapieski front formułują środowiska, które w taki czy inny sposób znajdują się pod wpływem fundamentalizmu islamskiego. Ci autorzy poszukują z kolei każdej okazji, aby potwierdzić swoją tezę o nowożytnych krzyżowcach. Pragną oni wciągnąć w konflikt nie tylko cywilizację zachodnią z muzułmańską, lecz również religie: chrześcijaństwo z islamem.
- A co Ksiądz Profesor sądzi o naprawdę niezrozumiałej manierze niektórych tzw. komentatorów wydarzeń religijnych próbujących przeciwstawić troskę o dialog z wyznawcami islamu, jaką wykazuje Benedykt XVI, większemu - według nich - wyczuciu ekumenicznemu Jana Pawła II?
Reklama
- Nie można przeciwstawiać tych dwóch Papieży. Gdyby kard. Ratzinger nie realizował idei Jana Pawła II, nie byłby prefektem Kongregacji Doktryny Wiary przez niemal cały pontyfikat naszego Rodaka. Jan Paweł II był bardzo zdecydowany w krytyce przemocy stosowanej przez niektóre środowiska muzułmańskie względem chrześcijan. A nawet więcej: był większym krytykiem przemocy ze strony muzułmanów. Arturo Mari w swojej książce pt. „Do zobaczenia w raju” przekazał nam reakcje Papieża Polaka podczas pobytu w Sudanie, w którym muzułmanie wymordowali ponad dwa miliony chrześcijan. „Największe wrażenie - pisze A. Mari - zrobiły na mnie jego [Papieża] słowa wypowiedziane w Chartumie”. Mari, który musiał pozostać w sąsiednim pokoju obok gabinetu prezydenta, słyszał ostre słowa Papieża potępiającego mordy na chrześcijanach. Trudno przytaczać tu całą relację, ale pozwolę sobie zacytować jeden fragment: „Papież nigdy nie szukał okrągłych zdań, które pozwoliłyby Mu uniknąć trudnych problemów. Prezydent, zaskoczony i zmieszany, powiedział: «Przemilczmy to, co zostało powiedziane, udajmy, że tego nie było». Oby nigdy nie wydobył z siebie tych słów! Słysząc to, Papież zwrócił się do misjonarza: «Przetłumacz dokładnie... Ja nie przyjechałem tutaj na wypoczynek, nie przyjechałem tu na wakacje. Przyjechałem w imię Boga, przyjechałem, żeby bronić wszystkich zmarłych, te wszystkie rodziny» (...). Tymczasem prezydent powtórzył swoje: «Dobrze, ale przemilczmy to wszystko». I wtedy Papież nie wytrzymał: «Co mamy przemilczeć?! Mamy przemilczeć te wszystkie niewinne ofiary?!». Mówił przez godzinę i zrobiło się naprawdę gorąco. Mówił mocnym, wzburzonym głosem, można się było przestraszyć nie na żarty”.
Papież Benedykt XVI - podobnie jak Jan Paweł II - bynajmniej nie przyjął postawy „antymuzułmańskiej”. Zauważa tylko - podobnie jak jego Poprzednik - niesprawiedliwość i przemoc, która jest tworem pewnych środowisk muzułmańskich. A to nie jest krytyka islamu jako takiego.
- Czy istnieje jakiś stały rzecznik dialogu po stronie muzułmańskiej?
- Bardzo trafne pytanie. Do dziś podstawowy problem dialogu chrześcijańsko-muzułmańskiego to określenie, kto jest (ewentualnie kto może być) odpowiedzialnym rzecznikiem islamu. Islam nie ma bowiem organizacji hierarchicznej na wzór Kościoła katolickiego. Z braku jednego ośrodka odpowiedzialnego za tę religię, wydaje się, że należy apelować do licznych środowisk muzułmańskich. To zaś stanowi wielką niedogodność. Na przykład ustalenia z muzułmanami z Syrii mają się nijak do postawy kręgów islamskich z Arabii Saudyjskiej.
Niektórzy powątpiewają, czy podzielony islam, z którym utożsamia się spora liczba ugrupowań propagujących przemoc, jest zdolny do dialogu. Ja pokładam nadzieję w dialogu prowadzonym z różnymi grupami wyznawców islamu, ale w autentycznej atmosferze, czyli bez unikania trudnych tematów. Współczesne chrześcijaństwo podejmując dialog z islamem, kieruje się postulatem o konieczności odrzucenia przemocy i nadania równych praw chrześcijanom w świecie islamu. Na przykład kara śmierci dla konwertytów, zakaz małżeństwa muzułmanki z chrześcijaninem i wiele innych dyskryminujących chrześcijan ograniczeń musi być zniesionych przez stronę muzułmańską, jeśli mamy mówić o dialogu i wzajemności. W przeciwnym razie jest to tylko monolog.
Reklama
- Ale przecież przedstawiciele wspólnot muzułmańskich w Europie deklarują chęć dialogu. Może my nie dość dobrze rozumiemy ich mentalność?
Reklama
- Oczywiście, wielu muzułmanów w krajach europejskich deklaruje chęć dialogu. Przykładem jest choćby Groupe de Recherches Islamo-Chrétien, która już od lat zrzesza zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów dyskutujących na różne tematy. Sytuacja pod tym względem w Europie jest komfortowa. Ludzie Zachodu lubią mówić o dialogu, zapoznawać się z innymi religiami i kulturami. Zdecydowanie gorzej jest po stronie muzułmańskiej. Kard. Walter Kasper dobitnie stwierdził, że tam, gdzie muzułmanie są w mniejszości, deklarują chęć uprawiania dialogu, lecz tam, gdzie stanowią większość - dialog schodzi na dalszy plan albo go w ogóle nie ma.
Myślę, że jakoś rozumiemy mentalność muzułmanów. Przecież mają olbrzymią przestrzeń rozwoju w Europie. Nikt nie zabrania im budowy meczetów, zakładania stowarzyszeń, publikacji itd. Religia islamska jest nawet nauczana w szkołach państwowych, tam gdzie na to zezwala prawo danego kraju.
Oczywiście, istnieje też przestrzeń nie do zaakceptowania w zachowaniach pewnych muzułmanów. I nie można mówić, że nie rozumiemy muzułmanów, skoro nie zgadzamy się na pewne praktyki niektórych wyznawców islamu. Trudno „zrozumieć”, czyli uznać za normalną, sytuację, gdy ojciec zabija swą córkę za romans z niemuzułmaninem. Nie da się zaakceptować podwójnego prawa w Europie - odmiennego dla muzułmanów, a innego dla rdzennych mieszkańców Europy. Niepokoi fakt, że zamachowcami z 11 września 2001 r. byli muzułmanie wychowani w Anglii.
- A zatem jaka czeka nas przyszłość? Czy reakcja na wykład papieski czegoś nas nauczyła?
- Nie jestem prorokiem, aby znać zdarzenia przyszłe. Trzeba jednak przewidywać i planować w celu rozwijania i pogłębiania kontaktów z muzułmanami. Ale rozumiemy teraz lepiej, że należy omawiać na bieżąco i bezpośrednio wszystkie palące tematy. Zasygnalizował to świetnie Magdi Allan - muzułmanin z Egiptu, politolog i znawca religii. Komentując wykład papieski z Ratyzbony, powiedział: „Niepokojący i zatrważający jest widok muzułmanów tworzących międzynarodowy, zjednoczony front, by atakować Papieża i domagać się jego publicznych przeprosin. Od Bin Ladena do Bractwa Muzułmańskiego, od Pakistanu do Turcji, od Al-Dżaziry do Al-Arabii odnowiło się przymierze, jakie zaistniało przy okazji duńskich karykatur. To niepodważalny dowód, że korzeniem zła jest ślepa ideologia nienawiści rozpowszechnionej wśród części muzułmanów, nienawiści gwałcącej wiarę i zaciemniającą umysły. Dlaczegóż to muzułmanie, zwłaszcza ci, których uważamy za umiarkowanych, nie powstają z tą samą siłą przeciwko prawdziwym profanatorom islamu: terrorystom islamskim?”.
Benedykt XVI dał nam kolejną lekcję. Przy okazji ataku na Papieża zauważyliśmy też, jak mało owocny okazał się dotychczasowy dialog z islamem. Odkryły się też kruche podstawy dialogu, który zapomina o prawdzie i wzajemności. Cała ta sytuacja mobilizuje nas, chrześcijan, aby na nowo podjąć trud spotkania z muzułmanami. Mozolnie, powoli, w atmosferze głębokiego szacunku, lecz bez unikania najtrudniejszych spraw i przymykania oczu na przemoc i niesprawiedliwość. Warto mniej podkreślać drugorzędne fakty, np. że papież przekroczył próg meczetu, czy delektować się jakimś ugrzecznionym spotkaniem. Warto czasem przejść do konkretów życia, redukując spektakularne i wyreżyserowane gesty, za którymi niewiele stoi.
Wydaje się, że muzułmańskie deklaracje o islamie jako religii pokoju nie tyle są potrzebne Zachodowi, co samemu światu islamskiemu. Jak się zdaje, tylko konkretne akcje na rzecz przyznania chrześcijanom prawdziwej równości oraz działania przeciw teologicznemu uzasadnianiu przemocy podjęte przez samych muzułmanów wewnątrz islamu są w stanie usunąć wątpliwości wielu chrześcijan, co do szczerości oświadczeń, że islam reprezentuje religię pokoju i jest zdolny do prawdziwego dialogu - powtarzam - na zasadzie wzajemności i sprawiedliwości.
Szczyt z muzułmanami
- Od dialogu z islamem zależy dziś przyszłość świata - powiedział 25 września br. Benedykt XVI podczas spotkania z przedstawicielami świata muzułmańskiego w Castel Gandolfo. Papież zapewnił o swoim głębokim szacunku dla wyznawców islamu i woli dialogu z jego wyznawcami. W ramach ofensywy dyplomatycznej podjętej po kryzysie, do jakiego doszło po wykładzie Benedykta XVI w Ratyzbonie, Papież przyjął w Castel Gandolfo ambasadorów 22 krajów muzułmańskich akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej, przedstawiciela Ligi Arabskiej oraz reprezentantów muzułmanów mieszkających we Włoszech. W wygłoszonym przemówieniu Benedykt XVI nie odniósł się bezpośrednio do swego wykładu z Ratyzbony ani do jego następstw. Stwierdził jedynie, że powszechnie znane są powody, dla których zaprosił muzułmanów do swej letniej rezydencji. Benedykt XVI za Janem Pawłem II powtórzył, że w dialogu istotną rolę odgrywa także wolność religii, która sprzyja pokojowi i porozumieniu między narodami.
(KAI)