Samochód rozwalony na drzewie, marskość wątroby, dziecko zapłakane i znerwicowane, mężczyzna brudny, ze złamanym nosem, grzebiący w śmietniku, kobieta o zmęczonej i smutnej twarzy, przeliczająca ukradkiem kilka monet w sklepie - to wynik nadużywania alkoholu. Latem i zimą, wiosną i jesienią umierają ludzie - albo w jednej chwili, albo długo, tak na raty. A szatan się śmieje. Bo diabłu sprawia radość, jak człowiek marnieje, traci rozum i siły, gdy sam depcze własną godność i - Krzyż Jezusa.
* * *
Reklama
Chciałbym podzielić się z Czytelnikami niektórymi doświadczeniami z moich spotkań, jako kapłana, z ludźmi uzależnionymi od alkoholu. Podczas Liturgii Duch Święty przemienia wino w Krew Zbawiciela. Gdy przed laty sprawowałem Eucharystię w poprawczaku, to buteleczkę z winem musiałem mieć na piersi w kieszeni koszuli. I wyciągnąć dopiero podczas przygotowania darów! Kilka miesięcy wcześniej chłopak z poprawczaka wypił wino z ampułki na ołtarzu przed Mszą św. i kapelan musiał jechać na probostwo, bo w ampułce nie zostało ani kropelki.
Przez kilka lat w każdy piątek odprawiałem Mszę św. w kaplicy Sióstr Misjonarek Miłości. Zaproponowałem, by siostry przyjmowały Komunię św. pod dwiema postaciami, i tak było. Czasem odprawiałem Msze św. w niedziele dla bezdomnych i zapytałem przełożoną sióstr, czy mogę udzielać też Komunii pod dwiema postaciami obecnym tam mężczyznom. Przełożona domu prosiła mnie, bym tego nie czynił, ponieważ większość z jej podopiecznych to alkoholicy. Niektórzy z nich starają się trwać w abstynencji, i boi się, że kontakt z Krwią Pańską, która ma smak wina, wytrąci tych mężczyzn z ich często kruchej abstynencji i doprowadzi do ciągu alkoholowego. To dopiero tryumf szatana! Ci biedacy życiowi, którzy najbardziej potrzebują umocnienia Bożego po latach picia litrów alkoholu, mimo dobrze przeżytej spowiedzi, mają zamkniętą drogę do pełnego znaku liturgicznego. Alkoholizm spowodował, że cenna Krew Jezusa, którego teraz szczerze kochają, jest dla nich niebezpieczna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
* * *
Żył na polskiej ziemi ktoś, kto bardzo kochał ten naród nad Wisłą. Radykał, entuzjasta, wizjoner. Skromny kapłan, ale potężny wiarą - ks. Franciszek Blachnicki. W Kościele nazywamy go sługą Bożym. Nie ma go już z nami prawie 20 lat. Marzył o Polsce wolnej. O Polsce bez nałogów i zniewoleń. O Polsce żyjącej dla Boga. W tym celu założył w 1979 r. Krucjatę Wyzwolenia Człowieka - jako dar dla Ojca Świętego. Oczekiwał ludzkiej szczodrobliwości, prawdziwego heroizmu i konsekwencji w miłowaniu, w byciu chrześcijaninem. Oczekiwał masowej abstynencji jako formy postu. Pragnął, by Polacy żyli jak dzieci Boga - w radości i wolności.
* * *
Nie pić alkoholu. Nie kupować. Nie częstować. Modlić się za uzależnionych braci i siostry. Spotykać się z innymi członkami Krucjaty i działać razem w tej Bożej armii na rzecz wyzwolenia Polski od wpływów Księcia Ciemności. Dla Jezusa. Za wstawiennictwem Jasnogórskiej Jutrzenki Wolności. To tak proste, a jednocześnie to tak trudne.
A co zrobisz Ty, droga Siostro i drogi Bracie, dla ratowania Polski? Czy masz serce wielkie zdolne objąć świat?
Autor jest wicepostulatorem procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego.