Miroslawa Danyliuk jest lektorką języka polskiego na jednym z lwowskich uniwersytetów. Po ucieczce z najmłodszym synem do Polski uczy języka polskiego ukraińskie dzieci we wrocławskim Zespole Szkół Salezjańskich „Don Bosco”. Przyznaje, że decyzja o wyjeździe do Polski była jedną z najtrudniejszych w jej życiu. – Moi trzej synowie są harcerzami. Kiedy Rosjanie ogłosili, że mają listę wszystkich członków organizacji patriotycznych, podjęliśmy z mężem decyzje, że trzeba wywieść i uratować choć jednego syna. Dwaj starsi są już dorośli, poza tym chcieli zostać i pomagać – w naszym mieszkaniu znalazły schronienie trzy rodziny z Kijowa. Najmłodszy też nie chciał wyjeżdżać, oburzał się, że zostawiamy tatę i braci, ale tłumaczyłam mu, że to jego obowiązek – musi ktoś zostać po naszej rodzinie, kto opowie światu, kim byliśmy, co robiliśmy w Ukrainie, jakie były nasze marzenia. Ja doskonale wiem, co robi armia rosyjska – moi rodzice przeżyli to w 1947 r. Niestety wszystko potwierdziło się w Buczy. Mam nadzieję, że nie dojdą do Lwowa...
Nie ja biję, tylko palma bije
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Przed panią Miroslawą i jej rodziną trudne święta przepełnione tęsknotą, strachem i rozłąką. Ale w tym świątecznym czasie chce podzielić się z czytelnikami „Niedzieli Wrocławskiej” swoimi wspomnieniami i ukraińskimi tradycjami Wielkanocnymi. – W Niedzielę Palmową my także w cerkwi święcimy palmy – u nas są to wierzbowe bazie. W domu tradycyjnie trzeba zjeść pączek z poświęconego bazia, żeby nie bolało gardło. Przez długi czas myślałam, że to zwykły przesąd, ale okazało się, że w korze wierzby jest naturalny antybiotyk. Tą poświęconą palmą każdego delikatnie uderzamy po plecach i mówimy: „Nie ja biję, tylko palma bije, bo za tydzień Wielkanoc”. Po ukraińsku to bardzo ładnie się rymuje i przypomina nam, że wchodzimy w bezpośredni czas Męki i Zmartwychwstania Chrystusa – opowiada. – W Wielki Czwartek w cerkwi czytana jest Męka Pańska, a Wielki Piątek idziemy pokłonić się Płaszczenicy – to płótno z namalowanym przedstawieniem umarłego Chrystusa. Do momentu, kiedy nie odwiedzimy cerkwi i nie pokłonimy się przy grobie, nie wolno nic jeść, a pijemy tylko wodę.
Chrystus Zmartwychwstał i świat się odmienił
Najdłuższa i najpiękniejsza jest liturgia Nocy Zmartwychwstania: – Rozpoczyna się o północy i trwa 4 godziny. Trzeba obejść wtedy cerkiew trzy razy. A ponieważ we Lwowie cerkiew znajduje się na wzgórzu nad starówką, do pokonania jest długa droga. Obchód przypada około 1 w nocy, kiedy nawet duże miasto śpi. Wokół cisza, przezroczyste powietrze i pieśni chóru o zmartwychwstałym niosące się na całą starówkę – przepiękne przeżycie. Bardzo symboliczne jest to, że kiedy przychodzimy na liturgię o północy jest ciemno, ale kiedy wychodzimy już świta, budzi się dzień i ptaki śpiewają. I ty czujesz całym sercem, że Chrystus Zmartwychwstał i świat się odmienił. To jest dla mnie najpiękniejsze wspomnienie ze Lwowa, które rodzi w sercu nadzieję.
Zielony barszcz
Reklama
Tak, jak w Polsce, Ukraińcy robią pisanki, święcą koszyczki, jedzą wielkanocne śniadanie, dzielą się jajkiem. Potrawy są bardzo podobne – chleb, kiełbasa, sos chrzanowy, jajka. – Ale zamiast białego barszczu mamy barszcz zielony, czyli zupę szczawiową. A tradycyjnym świątecznym ciastem jest pascha z białego sera i sernik – tłumaczy pani Miroslawa. I dodaje, że po śniadaniu udają się do skansenu Szewczenkowski Gaj: – To miejsce we Lwowie, gdzie są zebrane stare drewniane chaty, sprzęty domowe, dawne cerkwie z Huculszczyzny, Bojkowszczyzny i zabytki architektury z Zachodniej Ukrainy. Obok cerkwi – jak w prawdziwej wiosce – są duże place, na których odbywają się ludowe zabawy wielkanocne dla dzieci i młodzieży. Wszyscy przychodzą tam ubrani w wyszywanki – ludowe stroje. To naprawdę piękny widok.
– Oczywiście mamy też Lany Poniedziałek. W Lwowie jest specjalne miejsce na placu przed ratuszem, gdzie można oblewać się wodą do woli. Dzieci za tym szaleją, rodzice oglądają z boku, potem szybko przebierają je w suche ubrania. Żaden z naszych trzech synów nigdy się po takim Lanym Poniedziałku nie przeziębił – wspomina z uśmiechem.
Niech Polska cieszy się pokojem!
Ze wzruszeniem przekazuje podziękowania dla Polaków za ich otwarte serca, otwarte domu i składa świąteczne życzenia: – Jesteśmy ogromnie wdzięczni za całe dobro, którego doświadczamy od Polaków, za pomoc materialną, ale także za wsparcie duchowe, za interesowanie się naszym narodem, kulturą, tradycjami. Do dla nas bardzo ważne. I z głębi serca składamy świąteczne życzenia dla każdej polskiej rodziny, prosząc dla was o błogosławieństwo Zmartwychwstałego. Niech Polska cieszy się pokojem.
Ludowe świętowanie Wielkanocy
Reklama
Ludowe zwyczaje ukraińskie przybliża dr Nadia Pastukh z instytutu badań folklorystyki i etnologii we Lwowie. Podkreśla, że nadzieja płynąca ze Zmartwychwstania Chrystusa jest dzisiaj szczególnie ważna dla Ukrainy: – Słowa, które słyszymy podczas Mszy Wielkanocnej, że Chrystus z grobu powstał, śmieć pokonał i darował nam życie swoim zmartwychwstaniem, brzmią dzisiaj z wyjątkową siłą i nadzieją. Oczekując zmartwychwstania Jezusa Chrystusa modlimy się także o zmartwychwstanie Ukrainy jako wolnego narodu. To, co dzieje się na Ukrainie, masakry dokonywane przez rosyjskich żołnierzy, jeszcze bardziej łączą nas z męką, ale i z nadzieją Zmartwychwstania Chrystusa i z nadzieją zwycięstwa Ukrainy, tak jak Jezus zwyciężył zło. Każda Ukrainka piekąca w tym roku ciasto wielkanocne będzie modliła się o zwycięstwo Ukrainy i porażkę wroga.
Tydzień ciszy i spokoju
Jak tłumaczy, wiejska tradycja świętowania wielkanocny na Ukrainie związana jest z cerkwią i zwyczajami chrześcijańskimi. – Ostatni tydzień Wielkiego Postu nazwany jest Wielkim, Strasznym, Białym albo Czystym Tygodniem. I jeżeli w Wielkanoc świętowało się bardzo hucznie różnymi śpiewami, dzwonami, dzwoneczkami, petardami, to tydzień przed Wielkanocą był czasem ciszy i spokoju. Nie było wolno nawet głośno mówić, każdy starał się nie hałasować, nie kłócić się – opowiada dr Pastukh. – Wielki Czwartek był dniem dokładnego sprzątania domu, ogrodu, całego gospodarstwa. Wszystko musiało być wymiecione, wyczyszczone, odświeżone. Bardzo ważne było oczyszczenie domu z wszystkiego, co łączyło z jesienią, zimą: stare gałązki, stare liście, wszystko musiało zostać usunięte. To dokładne sprzątanie jest symbolem oczyszczenia z wszelkiego zła, z wszystkiego, co jest przeciwne życiu – wyjaśnia.
Reklama
Także w Wielki Czwartek zwyczajowo kąpano się przed wschodem słońca, prano ubrania, obcinano włosy – szczególnie młode dziewczęta dbały o urodę. Dbano też o duszę, starano się porządkować swoje myśli. – Tego dnia piekło się również chleby i ciasta, a wieczorem każdy szedł do cerkwi na Jutrznię Męki Pańskiej – mówi pani Nadia. – Wielki Piątek był dniem ciszy i postu, żałoby po Chrystusie. Nie wolno było robić pisanek w piątek, bo wierzono, że szybko się wtedy zepsują. Farbowano jajka w sobotę. Trzeba było przygotować co najmniej 13 jaj, tak, by odpowiadały liczbie apostołów razem z Jezusem. Farbowano je naturalnymi barwnikami: cebulą, korzeniami. Podczas farbowania jaj śpiewano pieśni o męce Chrystusa. W niektórych wioskach Ukraińskich w nocy z soboty na niedzielę palono ogniska – miały przypominać tamto, które paliła straż przy grobie Jezusa.
Hałas, by obudzić naturę
Po tygodniu ciszy i oczekiwania Wielkanoc była obchodzona głośno i hucznie: strzały, kołatki, dzwony, zabawy. – Ten hałas był także po to, by naturę obudzić do życia – tłumaczy pani Nadia. – W Wielkanoc skorupki farbowanych jajek wrzucano do rzeki – niesione z nurtem rzeki miały dotrzeć do przodków i pokazać, że już jest Wielkanoc. A po śniadaniu wielkanocnym zaczynały się we wsi zabawy i piosenki ludowe zwane Haiłkami. Był to czas świętowania, w Wielkanoc nie wolno było wykonywać żadnych prac w domu ani w ogrodzie.
W Lany Poniedziałek chłopcy polewali dziewczęta wodą: – Był to też sposób zalecania się do dziewcząt. W zamian one dawały chłopcom pisanki lub dania z wielkanocnego stołu. Dawniej wstydem było dla dziewczyny, jeśli nie została oblana. Oznaczało to, że nikt jej w wiosce nie szanował.