Ks. inf. Ireneusz Skubiś: - Wasza Ekscelencjo, minęła pierwsza rocznica wyboru Benedykta XVI na stolicę św. Piotra. Tuż po wyborze zechciał Ksiądz Arcybiskup udzielić wywiadu dla „Niedzieli” na temat wstępującego na tron papieski kard. Josepha Ratzingera. Dzisiaj jesteśmy w rok po wyborze nowego Papieża, a jednocześnie przygotowujemy się do wizyty Benedykta XVI w Polsce.
Jak Ksiądz Arcybiskup postrzega Następcę Jana Pawła II i czy uważa, że nadzieje sprzed roku się spełniają?
Reklama
Abp Alfons Nossol: - Zamierzenie Benedykta XVI było sformułowane już na początku jego pontyfikatu: kontynuować dziedzictwo Jana Pawła II. Ja osobiście z góry wiedziałem, i to stale podkreślałem, że on to będzie czynił, ale będzie to czynił w sposób oryginalny, w sposób swoisty. Bo jego na to stać. I trzeba stwierdzić po roku, że Benedykt XVI w swojej, właściwej jego osobie, działalności w służbie Kościołowi powszechnemu rzeczywiście wiernie zachowuje dziedzictwo Jana Pawła II, realizuje je na każdym kroku w oparciu o swoją głęboką wiedzę i równocześnie mądrość życiową. On to czyni w sposób oryginalny, atrakcyjny i z wielką pokorą wobec Jana Pawła II, którego stale wspomina, do którego wielkości, głębi, egzemplaryczności ogólnokościelnej się odwołuje. Ale czyni to w sposób twórczy. I te zapowiedzi z początku pontyfikatu są bardzo precyzyjnie, systematycznie realizowane, tak jak na teologa tej wielkości, tej głębi, tej mądrości przystało i jak można się było spodziewać. On w pewnym sensie nawet nas zaskoczył w odniesieniu do tej konsekwencji wierności dziedzictwu Jana Pawła II. Może trochę obawialiśmy się wszyscy, bo kard. Ratzinger to pierwszej klasy teoretyk, abstrakcjonista, intelektualista, profesor. Ale przecież jeżeli komuś Bóg powierzy szczególnie trudną posługę, wtedy daje też odpowiedni charyzmat, daje mu łaskę i wspomaga go. I cały czas to widzimy, przez rok cały mogliśmy to obserwować.
- Papież jest Pasterzem powszechnym. Ma pieczę pastoralną nad całym Kościołem, nad przepowiadaniem ewangelicznym. W jaki sposób Benedykt XVI dokonuje dzieła ewangelizacji całego Kościoła?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Tu już nie abstrakcyjność, ale myślenie w bardzo skonkretyzowanych kategoriach ogólnoludzkich decyduje. On bierze każdego swojego rozmówcę i wspólnoty, z którymi się spotyka, bardzo serio. Usiłuje się wczuć w konkretność, w indywidualny charakter, no i w klimat danego spotkania. I jest świadom, jako Pasterz Kościoła powszechnego, że jest następcą Biskupa Rzymu - św. Piotra. A jak się prowadzi duszpasterstwo w aspekcie ogólnokościelnym, zobaczył u Jana Pawła II.
Owszem, na wstępie, na samym początku to nawet mu za bardzo nie wychodziło, bo tak medialnym papieżem, jak Jan Paweł II, to on nie jest. Niemniej jednak potrafi do siebie przyciągać. I to, co mówi indywidualnie czy grupowo, to zawsze mieści się w nauce ogólnokościelnej i w jakiś sposób dotyczy całej wspólnoty ludu Bożego. I trzeba się dziwić, że pielgrzymki do Rzymu, spotkania na audiencjach generalnych na Placu św. Piotra czy w Auli Pawła VI nie maleją, a właściwie spotęgowały się, wzrosły. Wczytywałem się w ostatnim czasie w różne zachodnie relacje i ktoś m.in. stwierdził, że dawniej pielgrzymi przyjeżdżali do Rzymu żeby zobaczyć papieża. A teraz przyjeżdżają, żeby posłuchać. Też wspaniałe uzupełnienie!
- Benedykt XVI to wielki teolog, filozof i humanista. Jak jego ogromna wiedza i doświadczenie przejawiają się w jego działalności? Jak Ekscelencja postrzega jego encyklikę „Bóg jest Miłością” i inne dokumenty oraz przemówienia?
Reklama
- Można się było spodziewać, że nowy Papież nie będzie gonił za jakimiś wielkimi wydarzeniami, że jemu - tak jak Janowi Pawłowi II - zależy na człowieku, na godności każdego człowieka jako dziecka Bożego, stworzonego na Boży obraz i Boże podobieństwo. I jego głęboka wiedza teologiczna, filozoficzna, humanistyczna bardzo mu w tym pomagają. Spotykając się z ludźmi, z grupami, koncentruje się na samej istocie chrześcijaństwa. Dał też temu wyraz w swej pierwszej encyklice, która nie miała być programowa, ale taka jest. Od razu skoncentrował się na największej tajemnicy chrześcijańskiej - wizji Boga i stwierdzeniu, że On jest Miłością. Jak cudownie przeanalizował poszczególne etapy miłości, od erosu, poprzez agape w kierunku caritas. Ukazał, że Kościół jest wspólnotą miłości, że caritas tak bardzo potrzebna jest wszystkim ludom, wszystkim narodom, każdemu człowiekowi. I bez miłości, bez miłosiernej miłości, życie właściwie jest niemożliwe. Ona jest potrzebna nawet w społecznościach, wspólnotach najbardziej sprawiedliwych. Bez miłości najwyższa sprawiedliwość może stać się okrutna, bo nie ma duszy, nie ma serca. I on o to dba, w pierwszej encyklice w sposób tak przekonywający o tym mówił.
Trzeba też wziąć pod uwagę sam język Benedykta XVI. Nasz Papież Jan Paweł II był filozofem i poetą, on jest naukowcem, wyraża się precyzyjnie: żadnego słowa za dużo ani za mało, w sam raz, to, co istotne. Ale potrafi to równocześnie uogólnić, pastoralnie ukierunkować i upraktycznić, żebyśmy mogli tą jego nauką żyć na co dzień i żebyśmy mieli świadomość, że być chrześcijaninem, być Kościołem - to coś wspaniałego, to coś pięknego, to coś naprawdę radosnego. On wniósł i spotęgował jeszcze bardziej wymiar paschalny bycia Kościołem, bycia chrześcijaninem i należenia do tej wielkiej wspólnoty miłości, którą jest Kościół Chrystusowy.
- Papież jest obecny także w życiu społecznym świata, jego nauczanie ma przełożenie na sprawy polityczne. Czy dostrzega Ksiądz Arcybiskup w Benedykcie XVI dobrego następcę Jana Pawła II w tej dziedzinie życia?
Reklama
- Jan Paweł II uczynił wiele w zakresie nauki Kościoła odnośnie do życia społecznego (m.in. encyklika Centesimus annus) i w ogóle sprawy socjalne leżały mu na sercu. Gorąco pragnął, aby każdy człowiek, zwłaszcza człowiek pracujący, był traktowany sprawiedliwie i by nigdy nie zapomniano o jego godności. To samo teraz stara się czynić Benedykt XVI, zwracając się do wszystkich ludzi, także w wymiarze politycznym, społecznym i gospodarczym. Przestrzega przed ekonomią pozbawioną moralności i pragnie, by w świecie zapanowała sprawiedliwość i solidarność, żeby świat mógł szczycić się wzajemnym dialogiem i porozumieniem niezbędnym do wspólnego budowania pokoju.
Kościół w ujęciu chrześcijańskim musi być też zawsze sakramentem jedności i pokoju. I ten Papież teraz w sposób pastoralny, jako Pasterz Kościoła powszechnego, zaczyna urzeczywistniać swoje dotychczas teoretyczne wizje. - Tam, gdzie trzeba zabrać głos - zabiera. Nie politykuje, nie wprowadza żadnych dysfunkcji, ale jego słowa w odniesieniu do ludzkiej społeczności są błagalne; prosi, żeby pamiętać o dobru wspólnym, by całej ludzkości żyło się radośnie, szczęśliwie, sprawiedliwie, solidarnie, żebyśmy wszyscy byli czyniącymi pokój. Bo wtedy świat cały dozna szczególnego błogosławieństwa Króla Pokoju, naszego Źródła Jedności, naszego Pojednawcy i naszego Zbawiciela.
- Zauważa się, że Ojciec Święty Benedykt XVI bardzo pilnie strzeże wszystkich wątków, które odnoszą się do spraw ekumenizmu, a także do poprawnych stosunków z żydami, z muzułmanami. Jaka jest opinia na ten temat Księdza Arcybiskupa?
Reklama
- Na samym początku pontyfikatu Benedykt XVI stwierdził, że podobnie jak dla Jana Pawła II, dla niego też ekumenizm będzie stanowił priorytet. On również zdaje sobie sprawę z tego, że dialog jest językiem macierzystym ludzkości. Pomaga z wrogów uczynić przeciwników, a przeciwników przemieniać w przyjaciół.
Musimy tutaj ściśle rozróżniać między ekumenizmem a dialogiem międzyreligijnym. W ekumenizmie jednoznacznie preferuje się ekumenizm z ortodoksją, z prawosławiem. Bo dogmatycznie teologia prawosławia jest najbliższa teologii Kościoła rzymskokatolickiego. Szczegóły, które nas różnią, nie mają wagi esencjalnej. I dlatego nawet protestanci, trochę zawiedzeni tym, czują, że Papież dopiero na drugim miejscu wymienia Kościoły poreformacyjne i zabiega o dialog z nimi. Ale w Kolonii Papież spotkał się zarówno z przedstawicielami ekumenicznymi w Kościele, jak i z Kościołami poreformacyjnymi. I równocześnie skorzystał z okazji, że Kolonia ma przecież najstarszą na terenie Niemiec gminę żydowską, i spotkał się z przedstawicielami wyznawców pierwszego Testamentu. Jemu też zależy, żeby ten pierwszy Testament z drugim Testamentem jak najbardziej harmonizował. Bo przecież Kościół - Ecclesia jest młodszą siostrą Synagogi.
- A islam?
- Co do islamu to stanowisko Benedykta XVI nie jest jeszcze tak jednoznacznie wyraźne. Owszem, przestrzega on, że nie wolno uprawiać terroryzmu motywowanego religijnie, bo to jest największa obraza Boga, kiedy ktoś w Jego imię morduje i uważa się za bohatera. Myślę, że ten jego sposób podejścia do islamu - taki bardzo zrównoważony, nie pochopny - sprecyzuje się jeszcze bardziej w przyszłości i pomoże znaleźć odpowiednie sposoby i drogi autentycznego dialogu międzyreligijnego ze światem islamskim, którego w żaden sposób nie wolno ignorować. Musimy ze sobą żyć również na zasadzie dialogu i przekonywać muzułmanów, że nie jesteśmy ich wrogami, choć mamy inną wiarę i ideologię. Mamy nadzieję, że dzięki interwencji Ducha Świętego w naszym esencjalnym posłannictwie przepowiadania Ewangelii zdołamy z nich uczynić przyjaciół całej ludzkości i temu tragicznemu terroryzmowi samobójczemu położyć kres. Bo to są zaczątki autentycznej kultury śmierci, która może zniszczyć całą ludzkość.
W związku z tym, jestem przekonany, że Benedykt XVI będzie wszystkie apele Jana Pawła II brał bardzo serio i pójdzie jeszcze dalej: ukonkretni je i rozwinie - zgodnie z zapotrzebowaniami chwili. Bo znaki czasu dla niego zawsze dużo znaczyły. Zawsze teologicznie je pogłębia i dostosowuje do konkretnej sytuacji życiowej.
Reklama
- Czego Ksiądz Arcybiskup najbardziej oczekuje i czego spodziewa się po wizycie Benedykta XVI w Polsce? Jakie elementy tej wizyty chciałby Ekscelencja uwypuklić?
Reklama
- Myślę, że będzie to wizyta ogólnego przeżycia radosnej wdzięczności i błogosławionego dziękczynienia całemu narodowi polskiemu, że wydał tak wielkiego Papieża Jana Pawła II, ba, już sługę Bożego. Jego Następca na Stolicy Piotrowej chce mu publicznie, na arenie ogólnonarodowej, złożyć hołd, uznać jego wielkość, podziękować za tę egzemplaryczność i za zaufanie, jakim go obdarzył, powierzając mu kierowanie najważniejszą dykasterią watykańską - Kongregacją Doktryny Wiary, oraz za przyjaźń, jaką od samego początku odczuwał. To było takie wspaniałe, kiedy kard. Ratzinger zjawiał się na Watykanie - a kilkakrotnie, oczywiście dzięki wstawiennictwu obecnego kardynała arcybiskupa Krakowa Stanisława Dziwisza, miałem możliwość być razem z nim przy papieskim stole. I zawsze wtedy, oczywiście, jeśli nie było innych ważnych osobistości, Ojciec Święty mówił po niemiecku. Kard. Ratzinger początkowo włoskiego nie znał, ale za pół roku perfekcyjnie się tego języka nauczył, mówił też z Ojcem Świętym po łacinie (obaj wspaniali łacinnicy). Potem zaczął rozmawiać z Ojcem Świętym po włosku, ale Papież w rozmowach z nim wciąż przechodził na niemiecki. Raz miał mu nawet powiedzieć: - Księże Kardynale, proszę mi pozwolić udoskonalić mój niemiecki. Tu, na Watykanie, jest to jedyna możliwość i chciałbym z niej skorzystać, bo muszę ten język jeszcze bardziej wygładzić. I przechodził na język ojczysty Kardynała. To był też taki szlachetny gest ze strony Jana Pawła II, a równocześnie było to ciągłe doskonalenie się, to, co nam, wszystkim kapłanom, tak mocno kładł na sercu - educatio permanents. On też był jej najradykalniejszym przykładem.
I myślę, że Benedykt XVI chce tu podkreślić znaczenie nauki Jana Pawła II i chce przypomnieć, żebyśmy tej nauce byli wierni. Myślę, że on z tej nauki wybierze specjalne, najbardziej esencjalne ziarenka i podkreśli je, byśmy od niej nie odchodzili. By ta nauka, która jest wielkim błogosławieństwem Nieba, była dla naszego narodu największą wartością, aby cały nasz naród, cały nasz Kościół, stał się dla Kościoła powszechnego egzemplaryczny. Tego Jan Paweł II pragnął. I tego też chce jego Następca, jego najbliższy przyjaciel, najbliższy współpracownik. Zwłaszcza jemu leży na sercu jedność Europy. Europy, która musi stać się wspólnotą ducha, Europą wartości, Europą kultury. Powiedzmy sobie szczerze: bez prawdziwego, dogłębnego polsko-niemieckiego pojednania nie będzie Europy w pełni zjednoczonej.
I dlatego też podoba mi się ujęcie kard. Lustigera, który po wyborze kard. Ratzingera na papieża powiedział: „Skoro po papieżu z Polski przyszedł papież z Niemiec, powinniśmy wreszcie uważać II wojnę światową za definitywnie zakończoną”. Pan Bóg ma swoje drogi. Nikt z nas nie mógł przypuszczać, że po Janie Pawle II, po papieżu pochodzącym z naszej Ojczyzny, z Polski, przyjdzie papież pochodzący z Niemiec. Racjonalnie jest to nie do zgłębienia. Pan Bóg jednak chce przeprowadzać swoje historiozbawcze zamierzenia konkretnie. I dlatego powołuje ludzi, dlatego uczynił z tych dwóch wielkich mężów Kościoła serdecznych przyjaciół, którzy bardzo realistycznie oceniają obecną sytuację i potrafią patrzeć w przyszłość. Ich wizje przyszłościowe są perspektywicznie nośne. Chodzi o budowanie świata zbratanego, świata, którego cechą we współżyciu wszystkich narodów ma być sprawiedliwość, solidarność i budowanie pokoju.
- Ksiądz Arcybiskup jest od lat przyjacielem Papieża Benedykta XVI. Czy ta przyjaźń pozostaje nadal? - mam tu na myśli płaszczyznę spotkania dwóch znakomitych teologów.
- Że Jan Paweł II, że, oczywiście, Benedykt XVI to są znakomici teolodzy - to jest prawda. Ale co do mnie, to już trzeba powiedzieć, że nie możemy się tak na równi stawiać. Niemniej jednak, ilekroć spotkałem się z Janem Pawłem II, nigdy nie pytał mnie o sytuację Kościoła w Polsce, w świecie. Zawsze rozmawialiśmy przede wszystkim na tematy teologiczne, systematyczno-teologiczne i ekumeniczne. Takie też były moje pierwsze dwa spotkania z Benedyktem XVI - także na niwie czysto teologicznej. Znamy się już 33 lata, a poznaliśmy się na spotkaniach europejskich teologów systematycznych. Ilekroć odwiedzałem go w Rzymie, w Kongregacji, czy jeszcze poprzednio w Monachium, to właściwie tematyką naszych dialogów i wspólnego patrzenia na dzieje teologii w Europie czy w świecie było teoretyzowanie. Zawsze zachwycony byłem jego umiejętnością spojrzenia i esencjalnego ujmowania spraw najważniejszych. On nawet w najciemniejszych sytuacjach potrafił dostrzec światełko, które prowadzi do twórczych rozwiązań. Był zawsze wielkim optymistą, bo bazował na Ewangelii, na dobrej, radosnej Nowinie.
I tego będzie chciał nas uczyć, w tym nas utwierdzać. Nie trzeba tu wielkich wysiłków, trzeba tylko przywołać najistotniejsze momenty w tym względzie poczynione w stosunku do swojego narodu przez Jana Pawła II. On nie chce niczego więcej, pragnie tylko, byśmy byli wierni wielkiemu dziedzictwu ewangelicznemu, jego - jak zawsze określa Jana Pawła II - wspaniałego Poprzednika.
- Bóg zapłać.