Reklama

Niedziela Lubelska

Namioty Nadziei

CAL

Joanna Zybała zaprasza wolontariuszy do pracy na granicy

Joanna Zybała zaprasza wolontariuszy do pracy na granicy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wolontariusze Caritas czekają na uchodźców z ciepłym powitaniem.

Lubelskie przejścia graniczne z Ukrainą przekroczyło już ponad milion osób. Setki tysięcy dostały się do Polski przez Dorohusk. Dziennie na tym jednym punkcie stawia się kilka do nawet 20 tys. uchodźców. Część z nich kierowana jest do oddalonego od przejścia o ok. 3 km punktu recepcyjnego. Zarówno na samej granicy, jak i w punkcie działają Namioty Nadziei Caritas. Wolontariusze z serdecznym uśmiechem i kubkiem gorącej herbaty przez całą dobę czekają w nich na przerażonych wojną ludzi. Jak podkreśla Joanna Zybała, koordynator Namiotu Nadziei z ramienia Caritas Archidiecezji Lubelskiej, ciepło to najważniejsze, co można ofiarować uchodźcom na powitanie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Herbata i uśmiech

Reklama

Marcowe słońce przyjemnie ogrzewa zmarzniętą ziemię, ale noce są jeszcze długie i zimne. W Dorohusku bywały i takie z kilkunastostopniowym mrozem. - Jak patrzę na kolejki uchodźców, bladych, wystraszonych, przemęczonych, a nade wszystko przemarzniętych do szpiku kości, serce się kraje. Dlatego pierwsze, co możemy im dać, to ciepła herbata i życzliwy uśmiech. To z pewnością najważniejsze - mówi Joanna Zybała. Koordynatorka dwoi się i troi, by w namiotach nie zabrakło wolontariuszy, którzy bez względu na porę dnia czy nocy, na pogodę, na własne zmęczenie, wyciągną pomocą dłoń do uchodźców, ale też by nie zabrakło różnych potrzebnych rzeczy. - Żywność, opatrunki i ciepła odzież są potrzebne zawsze. Szczególnie ważne jest jedzenie, by wycieńczeni ludzie mogli odzyskać siły i wyruszyć w dalszą drogę - podkreśla. Granica to zaledwie kolejny etap wędrówki w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Pan Bóg wolontariuszy nosi

- Po tygodniach pracy jesteśmy tak po ludzku ogromnie zmęczeni, ale odzyskujemy siły z każdym uchodźcom, który do nas dociera. Widok osób, które ciągle tu przychodzą, przestraszonych, niespokojnych, wręcz przerażonych, sprawia, że szybko się regenerujemy, by po prostu być z tymi ludźmi, okazać im zainteresowanie, dać poczucie bezpieczeństwa - dzieli się koordynatorka. - Któregoś dnia poszłam do punktu recepcyjnego. W holu zwróciłam uwagę na dwójkę wylęknionych dzieci. Podeszłam do nich i wyciągnęłam rękę w geście przywitania. Niespodziewany „żółwik” wywołał szeroki uśmiech na ich twarzach. Poczułam, że zabrałam ich strach, a dałam nadzieję. Czasem trzeba naprawdę niewiele - mówi pani Joanna. Po chwili dodaje: - „Przychodzą takie chwile, gdy siły zupełnie mnie opuszczają. Jest dużo trudnych sytuacji, pojawiają się problemy, ale szybko okazuje się, że każdy da się rozwiązać! Nasze babcie, które przeżyły II wojnę światową, powtarzały, że Pan Bóg kule nosi. Ja zmieniłam to przysłowie na Pan Bóg wolontariuszy nosi. Nowe siły z nieba są, bo gdy jest naprawdę trudno, pojawia się ktoś, kto ma gotową receptę. Jeśli szczerze chcemy pomóc, rozwiązanie zawsze się znajdzie - mówi koordynatorka.

Odruch serca

Reklama

Zespół lubelskich wolontariuszy zmienia się; ktoś przyjeżdża do pracy na kilka godzin, ktoś inny na kilka dni. W gościnnych domach uczniów ze Szkolnego Koła Caritas w Dorohusku wolontariusze mogą odpocząć i przenocować, by nie tracić czasu na długie dojazdy. Szczególnie, że niektórzy z nich docierają tu naprawdę z bardzo daleka. Jak wyjaśnia Joanna Zybała, lubelską Caritas wspiera Caritas diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. W jednym z namiotów pracuje Joanna Woźniak. Jej przyjazd znad morza był odruchem serca. - Zobaczyłam ogłoszenie na portalu społecznościowym, że w Dorohusku potrzebni są wolontariusze. Długo się nie zastanawiałam, po prostu wzięłam urlop w pracy i jestem - mówi młoda kobieta. Śmieje się, że przejechała całą Polskę, by zapraszać matki z dziećmi nad morze. I zupełnie poważnie dodaje, że w jej rodzinnych stronach na uchodźców czekają ośrodki wczasowe i pensjonaty, które zadeklarowały długoterminową pomoc.

Więcej na www.lublin.caritas.pl



2022-03-28 06:11

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Indonezja: Papież spotkał się w Dżakarcie z uchodźcami i osieroconymi dziećmi

2024-09-03 10:10

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Franciszek w Azji i Oceanii

Copyright: Vatican Media

Papież Franciszek dobrze zniósł ponad 13-godzinny nocny lot z Rzymu do stolicy Indonezji, Dżakarty. Wtorek jest dla niego dniem odpoczynku po podróży. W nuncjaturze apostolskiej spotkał się z grupą uchodźców, m.in. z prześladowanego ludu Rohingya i osieroconymi dziećmi.

Na stołecznym lotnisku odbyła się krótka ceremonia powitania Franciszka. 87-letni papież był w dobrej formie i z uśmiechem pozdrowił grupę dziennikarzy, odjeżdżając samochodem z płyty lotniska.
CZYTAJ DALEJ

SYLWETKA - Paweł Szopa

- prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Sosnowieckiej. Żonaty od 16 lat, ma dwie córki - Annęmarię i Paulę. Od lat szkolnych związany jest z Kościołem i wspólnotami parafialnymi. W parafii Chrystusa Króla w Sosnowcu, skąd pochodzi, był ministrantem i tworzył oazę młodzieżową. W 1989 r. wyjechał do Włoch i zawarł związek małżeński. Ślub odbył się w rzymskiej Bazylice św. Piotra. A skoro z żoną zdecydował się na pobyt we Włoszech, to i chrzest pierwszej córki odbył się w Watykanie, a ceremonii chrzcielnej przewodniczył sam Ojciec Święty. Po 4,5 roku wrócił wraz z rodziną do Polski. Ten powrót był o tyle łatwiejszy, że przez cały czas utrzymywał kontakt z ojczyzną, prowadząc biuro podróży. W 1995 r. urodziła mu się kolejna córka Paula. Od tego czasu należy także datować związek państwa Szopów ze Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich. Pobyt we Włoszech to częste spotkaniami z Janem Pawłem II. „Mimo wielu okazji, każde spotkanie z Ojcem Świętym moja rodzina traktowała wyjątkowo, starannie się do niego przygotowując. A samego Jana Pawła II postrzegamy jak drugiego ojca, jako autorytet we wszystkich dziedzinach życia - opowiada prezes SRK. Już od pierwszej edycji Paweł Szopa jest zaangażowany w organizację Ogólnopolskiego Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie. Zajmuje się przede wszystkim zakwaterowaniem uczestników finału. A w młodości był pilotem szybowca i sporo żeglował, schodził także Beskidy i Tatry. Teraz swoje pasje pragnie zaszczepić córkom.
CZYTAJ DALEJ

Narzędzia używane przez obecną władzę nawiązują do epoki Gomułki

2024-09-03 13:02

[ TEMATY ]

rząd

edukacja

Jan Żaryn

PAP/Piotr Nowak

Odpersonalizowanie historii i pomijanie szeregu ważnych wątków w imię „postępowej” i kosmopolitycznej narracji - tak charakteryzuje zmiany w podstawie programowej z historii prof. Jan Żaryn. Zwraca uwagę m.in. na fakt, że w myśl nowego programu w historii państwa i narodu polskiego Kościół katolicki jest wielkim nieobecnym. Historyk odnosi się bardzo krytycznie również do innych zmian zapowiadanych i forsowanych w ostatnim czasie przez MEN. W części z nich widzi ideowe nawiązanie do czasów Gomułki.

MEN wprowadza zmiany w podstawie programowej w nauczaniu historii. Na czym te zmiany polegają i jak Pan, Panie Profesorze, je ocenia?
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję