Byłem na pogrzebie Księdza Jana.
Abp Józef Życiński powiedział, że Ksiądz Jan pewnie nie przypuszczał, iż na jego pogrzebie będzie tylu ważnych ludzi: premier, żona prezydenta, minister kultury, prymas i biskupi. Można mieć kompleksy i tylko pomarzyć o takim pogrzebie. Ale mój kompleks związany z Księdzem Janem jest o wiele głębszy i dotyka tego wszystkiego, co dotyczy całego jego życia. W świecie, w którym wszyscy chcą być ważni, on nie dbał o swą ważność, w czasach, gdy liczą się pozycja, tytuły, publikacje i nagrody - on był gdzieś poza tym. Nawet nie sądziłem, że został prałatem, chyba nie do twarzy mu było w prałackich strojach, a już na pewno niewiele się tym przejmował, może tylko tyle, że był to stopień w jego słynnym stopniowaniu: kanonik - prałat - zawał. Kiedy kilka razy odwiedziłem jego mieszkanie w Warszawie, czułem jakby świat się zatrzymał, a niekiedy nawet jakby wrócił do swojej rajskiej wiary w miłość i do radosnego chodzenia po Boskich ogrodach. W tym również miałem kompleks Księdza Jana, bo trudno mi było w moim kapłaństwie wyzwolić się z aktywizmu i chęci błyszczenia. Wiozłem go kilka razy na spotkanie z młodzieżą. Pytał wtedy kokieteryjnie: „Czy młodzi dzisiaj jeszcze czytają poezję? Co ja im powiem, gdy zapytają o jakieś trudne sprawy?”. Młodzi rzeczywiście pytali, a Ksiądz Jan odpowiadał cicho i spokojnie, nie bawiąc się w wielką teologię. „Co by Ksiądz powiedział młodym ludziom, którzy nie wierzą w Boga?” - zapytał go raz student w Politechnice Częstochowskiej. „Nie wiem - odpowiedział Ksiądz Jan - bo mnie się wydaje, że nie ma ludzi niewierzących. Spotkałem ludzi, którzy nie wierzą w księży, w Kościół, ale w Boga to chyba każdy wierzy”. Lubiłem najbardziej przysłuchiwać się rozmowom Księdza Jana z dziennikarzami. Zwykle mówili trzy razy więcej w swoim pytaniu, niż Ksiądz-Poeta podczas odpowiedzi. Na długi wywód młodej dziennikarki o tym, że każdy poeta musi mieć jakieś swoje artystyczne credo, jakieś podstawowe i znaczące przesłanie, Ksiądz Jan odpowiadał bez wahania: „Jezu, ufam Tobie!”. Po takich doświadczeniach zawsze denerwowałem się na siebie, że komplikuję teologię i tak się czasem zakręcę na kazaniu, że nie ma już w nim nic mojego i nic Bożego. To jest też powód do kompleksów w kontekście życia Księdza Jana. Za wiele rzeczy jestem mu wdzięczny, wiele jego poetyckich słów pozwoli mi jeszcze nieraz wyjść z dołka, ale najbardziej jestem mu wdzięczny za to, że stał się dla mnie dowodem na prawdziwość ośmiu błogosławieństw. Jak to dobrze, że byłem na pogrzebie Księdza Jana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu