Zapomniana rocznica
Reklama
Przez okres PRL-u konsekwentnie pomijano milczeniem kolejne daty 17 września - rocznice haniebnej sowieckiej napaści na Polskę w 1939 r., osławionego „ciosu nożem w plecy” II Rzeczypospolitej. I oto znów dzięki dominacji lewicy w najbardziej wpływowych mediach zauważa się ciągłe przemilczanie tej tak tragicznej rocznicy, gdy Polska została wzięta „w dwa ognie, zdrady dwie” - jak pisał Marian Hemar. Magdalena M. Stawarska pisze z całym uzasadnieniem w Naszym Dzienniku z 17-18 września: 17 września - zapomniana data. Dowody na potwierdzenie tego można było znaleźć choćby w programach telewizyjnych. Ani w komercyjnych stacjach: TVN i Polsat, ani nawet w opłacanych przez obowiązkowe abonamenty telewizjach publicznych (TVP 1 i TVP 2) 17 września nie można było znaleźć najmniejszego nawet programu na temat rocznicy sowieckiej agresji. Tak wyglądają polskie (!) stacje telewizyjne, tak dbają o pamięć na temat narodowej historii. Dodajmy, że nie było najmniejszej informacji na ten temat także w niektórych dziennikach, choćby w postkomunistycznej Trybunie. Tym bardziej warto podkreślić znaczenie edukacyjnych działań Radia Maryja i Telewizji Trwam, gdzie ukazały się dłuższe Rozmowy niedokończone na powyższy temat, oraz Naszego Dziennika czy naszej Niedzieli. Uzupełniał je tekst posła Janusza Dobrosza pt. Lekcja historii. Ostrzegał on na tle niedawno podpisanej niemiecko-rosyjskiej umowy o gazociągu na dnie Bałtyku, z ominięciem Polski, przed konsekwencjami nowego sojuszu Niemiec i Rosji dla naszego kraju. W Super Expressie z 17-18 września Jacek Harłukowicz cytuje podobne ostrzeżenia znanego historyka - prof. Wojciecha Roszkowskiego (tekst: Czy jesteśmy dziś bezpieczni).
Apel o aktywność wyborczą
Katarzyna Śliwa przestrzega przed skutkami zbyt niskiej frekwencji wyborczej w tekście pt. By nie rządziła nami mniejszość (Tygodnik Solidarność z 16 września). Przypomina, że postkomunistyczny elektorat stanowi ok. 15 proc. uprawnionych do głosowania, i że jest to elektorat na ogół zdyscyplinowany. Może to przynieść negatywne skutki w sytuacji zbyt nikłej frekwencji wyborczej większości Polaków odrzucającej postkomunistów. Cóż, jest takie stare powiedzenie: „Złe rządy wybierają dobrzy ludzie, którzy nie głosują”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kalisz uskarża się na Cimoszewicza
Po prawej stronie sceny politycznej z ulgą przyjęto rezygnację Włodzimierza Cimoszewicza z kandydowania na prezydenta RP. W Życiu Warszawy z 17-18 września - wywiad Marcina Szymaniaka z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Ryszardem Kaliszem pod wymownym tytułem: Cimoszewicz postawił nas w trudnej sytuacji. Kalisz uskarża się, że wielu jego rozmówców z lewicy teraz nie czuje się komfortowo, bo „nie mają na kogo głosować”. Na tle dotkliwej klęski lewicy, jaką stanowiła rezygnacja Cimoszewicza, tym wymowniej brzmi tytuł drukowanego z tymże Cimoszewiczem wywiadu pt. Uczciwi nigdy nie przegrywają (Przegląd z 18 września). Cimoszewicz najwyraźniej przegrał. A więc?
Dramatyczne oceny ks. prof. Bartnika
Reklama
W Naszym Dzienniku z 10-11 września w tekście Między godnością a niewiedzą i agenturą - pełne niepokoju o losy Polski oceny ks. prof. Czesława Bartnika. Ksiądz Profesor wylicza różne obecne zagrożenia dla Polski: „Głód, nędza, bezrobocie, dalsze odsunięcie wsi od kultury i nauki, ruina gospodarcza, ziemia coraz szerzej sprzedawana, sprzedane przymorza, koleje i niektóre drogi, nasz dostęp do Bałtyku zakwestionowany, góry niemal wydzierżawione, różne kopalnie ledwo dyszą, władze obce lub przekupne i szybko wszystko inne jeszcze sprzedające, żeby się urządzić, liczą, że ich nasze sądy nie dosięgną, bo uciekną do UE”. Stąd tak wielką stawką - według ks. prof. Bartnika - jest to, o co walczy się w obecnych wyborach. Pisze on: „Podstawowym celem obecnych wyborów jest uzyskanie pełnej wolności i suwerenności oraz wydobycie się z okowów fałszów społecznych i politycznych”.
Rychło w czas!
Minęły trzy lata od wyborów samorządowych w 2002 r. Doszło wtedy do przyłapania na fałszowaniu wyborów trzech osób. Były prezydent miasta z SLD-UP Wojciech H. został oskarżony o nakłanianie do fałszerstwa. W tak drastycznej sprawie wyrok powinien zapaść w ekspresowym tempie, aby odstraszyć na przyszłość podobnych fałszerzy. Apelowałem o to na łamach Naszego Dziennika - wkrótce po wyborach samorządowych w 2003 r. Tymczasem sprawiedliwość okazała się aż nadto nierychliwa. Rzeczpospolita z 10-11 września informuje w notce pt. Sfałszowali wybory, że dopiero teraz prokuratura skierowała akt oskarżenia we wspomnianej sprawie. Doprawdy, rychło w czas!
Spóźnione przyznanie w „Wyborczej”
Reklama
Gazeta Wyborcza przez wiele lat pracowicie budowała mit o rzekomym cudzie pojednania między Polską a Niemcami, o roli tych ostatnich jako rzekomego naszego adwokata w UE etc. Niejednokrotnie występowałem na tych łamach przeciwko tego typu mitom, podobnie jak liczni inni autorzy Niedzieli. I nagle doczekaliśmy się, też rychło w czas, przyznania w Wyborczej, że Niemcy nie prowadzą wobec nas najczystszej gry. Czytamy o tym w numerze z 9 września w tekście dyrektora programowego Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie Antoniego Podolskiego pod wymownym tytułem Groźny gazpakt Rosji i Niemiec. Autor oskarża wręcz kanclerza Gerharda Schrödera o to, że jest jednym z tych niemieckich przywódców, „którzy najbardziej zaszkodzili Polsce i stosunkom polsko-niemieckim”. Pisze, iż: „oficjalne poparcie niemieckiego rządu dla wrogiego i szkodliwego dla Polski projektu bałtyckiego gazociągu” każe postawić pytanie o rzeczywiste podstawy przyjaźni między Polską a Niemcami. Autor krytykuje „nielojalność i chwiejność” Niemiec. Wskazuje, że obecny kształt bałtyckiego gazociągu „stanowi ogromne zagrożenie dla pozycji politycznej Polski w regionie i bezpieczeństwa narodowego”.
Kolejny nieprzyjazny gest Niemców
Wyraźnie mnożą się przejawy złej woli Niemiec wobec Polski. Czytamy o tym m.in. w tekście Jędrzeja Bieleckiego pt.: Nieufność do sąsiada (Rzeczpospolita z 15 września). Autor pisze tam, iż Niemcy są przeciwne proponowanemu przez francuskiego ministra spraw wewnętrznych N. Sarkozy przyjęciu Polski do grupy najbardziej wpływowych państw UE - tzw. G 5. Bielecki uznaje postawę Niemców za „kolejny, raczej mało przyjazny gest Niemców wobec naszego kraju”.
Grass krytykuje uprzedzenia wobec Polski
Na powyższym tle tym bardziej warto odnotować jakże inną postawę noblisty Güntera Grassa wobec Polski. Pisze o tym Sebastian Łupak w przeprowadzonym z Grassem wywiadzie pt. Gdańsk znowu mój (Gazeta Wyborcza z 14 września). Czytamy tam m.in. stwierdzenie Grassa: „Erika Steinbach budzi moją ogromną irytację. Prawdą jest, że ze Wschodu wypędzono miliony Niemców, ale sami sprowadziliśmy na siebie to nieszczęście”.
Krytyka „dziwnego” kapitalizmu w Polsce
Reklama
Na łamach Angory z 18 września - tekst stałych felietonistów Sobczaka i Szpaka, bardzo ostro krytykujących wynurzenia „byłych wybitnych PZPR-owców”: L. Balcerowicza, J. Beksiaka i W. Kuczyńskiego, obecnie „nawróconych na XIX-wieczny, bezwzględny, prymitywny kapitalizm”.
Autorzy Angory, krytykując idealizowanie roli kapitału zagranicznego jako „szansy na unowocześnienie gospodarki”, piszą: „To bardzo dziwny kapitalizm, w którym właścicielami banków, zakładów pracy, mediów, sieci handlowych są obcokrajowcy. My, Polacy, jesteśmy jedynie pracobiorcami, całkowicie uzależnionymi od obcego właściciela (...). To dzięki poczynaniom Balcerowicza kapitał spekulacyjny nabija swoje portfele (...). Dzięki tej polityce sprywatyzowano większość majątku narodowego, a nasze długi, zamiast zniknąć, powiększyły się do niewyobrażalnych rozmiarów. To jakieś szaleństwo ekonomiczne! Kto będzie spłacał te koszmarne długi?”.
Rekordowe koszty „dworu” Kwaśniewskiego
We Wprost tekst Marcina Dzierżanowskiego pt. Sprzątanie po Kwaśniewskim (nr z 18 września). Autor przedstawia ogromne rozmiary skrajnie rozbudowanych wydatków na prezydenturę Kwaśniewskiego. Pisze m.in.: „Tylko w tym roku funkcjonowanie Kancelarii Prezydenta RP ma kosztować podatników rekordową kwotę 164 mln zł. To jeden z najdroższych dworów Europy: utrzymanie prezydenta Francji Jacques’a Chiraca, notabene mającego znacznie większe kompetencje niż Kwaśniewski, kosztuje Francuzów o jedną czwartą mniej. Dla porównania, budżet Kancelarii Senatu wynosi 123 mln zł, IPN-u - 93 mln zł i Trybunału Konstytucyjnego - 19 mln zł. Oprócz Pałacu Prezydenckiego Kwaśniewski dysponuje obecnie ogólnopolską siecią rezydencji: warszawskim Belwederem, hotelem przy ul. Klonowej, gmachem przy Wiejskiej, posiadłością w Lucieniu, dworkiem w Ciechocinku, ośrodkiem wypoczynkowym Mewa w Juracie oraz pałacykiem w Wiśle. (...) Rok temu posłowie opozycji wyliczyli, że administracja prezydenta liczy już ok. 600 osób, a dziś mówi się nawet o 700 urzędnikach”.
Prof. Krasnodębski krytykuje „elitki”
W Rzeczpospolitej z 10-11 września ważny tekst prof. Zdzisława Krasnodębskiego pt.: Pożegnanie z III Rzeczpospolitą. Prof. Krasnodębski ostro krytykuje najbardziej wpływowe środowiska III Rzeczypospolitej - od przywódców postkomunistycznych po działaczy Unii Wolności, a dziś PD. Pisze o żałosnym końcu legend tej partii, która ostatecznie przekształciła się w partię demokraci.pl z Hausnerem i Belką. Wskazuje na wyraźną utratę monopolu Gazety Wyborczej na ferowanie wyroków, na jej wyraźną stronniczość. Krytykuje znaczny odłam polskiej inteligencji, szczególnie warszawsko-krakowskiej, która nadal próbuje wybraniać III Rzeczpospolitą pomimo „zasadniczych wad” tego wytworu. Prof. Krasnodębski ostro rozprawia się z dość szczególnym podejściem części „elit” III Rzeczypospolitej do miejsca Polski w świecie: „Chcecie do Europy, powiadano, to musicie wyrzec się historii narodowej - zamiast mówić o bohaterach, przyznajcie się do swych łajdactw i zbrodni”.