Postulat „Solidarności”
Radiową transmisję Mszy św. wywalczyli w sierpniu 1980 r. strajkujący w Gdańsku stoczniowcy na czele z liderem „Solidarności” Lechem Wałęsą.
- Wprowadzenie tej Mszy św. było postulatem podyktowanym humanizmem oraz międzyludzką solidarnością z chorymi, cierpiącymi, więzionymi, pełniącymi służbę wojskową - twierdzi ks. Józef Jachimczak CM, wieloletni proboszcz bazyliki Świętego Krzyża i wielokrotny kaznodzieja Mszy św. radiowej.
Władze państwowe, oczywiście, bardzo niechętnie zgodziły się na transmitowanie Mszy św. Obawiały się w kazaniach elementów „antypaństwowych”. Dlatego w „Propozycjach Wydziału
Administracyjnego KC PZPR” czytamy, że transmisja ma obejmować tylko Mszę św. i homilię bez jakichkolwiek komunikatów, a w porozumieniu z Kościołem trzeba „określić zakres dopuszczalnej problematyki społeczno-moralnej w kazaniach”. Początkowo chciano nawet, aby transmisja odbywała się w Programie 2 Polskiego Radia na falach średnich, gdyż - jak czytamy w tajnym dokumencie Wydziału Administracyjnego KC PZPR - „fale średnie nie pokrywają całego kraju”.
Kazania do cenzury
Reklama
Ostatecznie w toku negocjacji z Kościołem ustalono, że transmisja odbywać się będzie w Programie 1 Polskiego Radia z kościoła Świętego Krzyża w Warszawie o godz. 9.00. Wygłaszający kazanie ksiądz musiał ściśle trzymać się przesłanego wcześniej do cenzury tekstu. Nie było mowy o jakichkolwiek zmianach „na gorąco”. Ustalono również, że w ogłoszeniach duszpasterskich nie będą czytane listy pasterskie ani komunikaty z Konferencji Plenarnych Episkopatu.
19 września 1980 r. dekretem Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego powołano Kościelną Redakcję Mszy św. W jej skład weszli: ks. Alojzy Henel CM - przewodniczący, ks. Józef Zawitkowski, ks. Jerzy Chowańczak, ks. Stefan Gwiazdowski, ks. Wiesław Kądziela, o. Józef Majkowski SJ i ks. Jerzy Zalewski. Dziś redakcję tworzą: ks. Marek Białkowski CM - przewodniczący, bp Józef Zawitkowski, ks. Stefan Gwiazdowski, ks. Wiesław Kądziela, ks. Józef Jachimczak, ks. Tadeusz Huk, o. Jacek Salij OP i ks. Piotr Pawlukiewicz.
To właśnie wymienieni księża najczęściej celebrują Liturgię i głoszą kazania podczas Mszy św. radiowych. Zdarza się jednak, że ich miejsce zajmują zaproszeni goście: biskupi, księża diecezjalni i zakonni.
Przygotowanie do transmisji rozpoczyna się już w sobotę wieczorem, kiedy to przyjeżdża wóz transmisyjny Polskiego Radia. Panowie z obsługi technicznej rozciągają kable, podłączają mikrofony, sprawdzają, czy wszystko działa bez zarzutu. Tak, aby rano nie trzeba było już nic poprawiać. Bo Msza św. musi zacząć się punktualnie. I trwać dokładnie godzinę. Dłużej nie może, ponieważ zakłóciłoby to radiową ramówkę. - Czasami, podczas największych uroczystości, chcemy przedłużyć transmisję i wtedy występujemy pisemnie do Radia o zgodę. Jak do tej pory, zawsze ją dostawaliśmy - mówi ks. Marek Białkowski CM, proboszcz bazyliki Świętego Krzyża i przewodniczący Kościelnej Redakcji Mszy św.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie dłużej niż kwadrans
Aby nie przedłużyć transmisji, kazanie musi trwać 15 minut. Tego czasu trzeba się bezwzględnie trzymać. - Mamy świadomość, że słucha nas kilka milionów ludzi. To ogromnie mobilizuje. Wypowiedziane słowa wydają się, z racji ich zasięgu, ważniejsze i cenniejsze - mówi ks. Białkowski.
Nieżyjący już ks. Jerzy Chowańczak pisał kiedyś: „Wygłaszając homilie w warszawskim kościele Świętego Krzyża, staram się pamiętać nie tylko o stojących przed ołtarzem uczestnikach Mszy św. Mam przed oczyma wyobraźni tych wszystkich, którym cierpienie nie pozwala na uczestnictwo we Mszy św. w kościele. Wiem, jak wiele znaczy dla nich kontakt ze słowem Bożym przez radio”.
Słowa ks. Chowańczaka potwierdzają listy, które w ogromnych ilościach codziennie przychodzą od słuchaczy: „Msza św. z kościoła Świętego Krzyża jest dla mnie otuchą i nadzieją” (M.P.). „Uczestnicy tych Mszy św. nie znają się nawzajem, a jednak tworzą prawdziwą wspólnotę eucharystyczną. Wśród nas są ludzie przykuci do łóżka, latami niewychodzący z domu. Czasami nie potrafią już przeżegnać się i złożyć rąk do modlitwy. Ich udział wewnętrzny w Eucharystii jest często tak głęboki, że my, ludzie cieszący się sprawnością intelektu i ciała, powinniśmy się od nich uczyć prawdziwego uczestnictwa we Mszy św.” (Ryszard Żurowski).
Do chorych i nie tylko
Reklama
Wszyscy kaznodzieje mają świadomość, że słuchają ich przede wszystkim ludzie chorzy, cierpiący, starsi. Ale nie tylko. - Korzystając z faktu, że transmisji tej słucha tak wielu ludzi, staram się mówić także do tych, którzy do kościoła nie chodzą, chociaż zdrowie im na to pozwala. Chcę ich „złapać” przez fale eteru przy śniadaniu, w samochodzie, pracy, żeby dotrzeć do nich z Ewangelią - mówi ks. Pawlukiewicz.
Celebrowanie Mszy św. radiowej to spory stres dla kapłana. I nie chodzi tylko o to, żeby zmieścić się w czasie.
- Słuchacze nie widzą księdza ani kościoła. Trzeba więc całą treść przekazu zawrzeć w słowach. Nie ma sensu dodawanie jakiegoś przekazu pozawerbalnego, gestów, uśmiechu, bo słuchacze i tak tego nie zobaczą - analizuje ks. Pawlukiewicz.
Bp Zawitkowski najpopularniejszy
Słuchacze uwielbiają kazania ks. Pawlukiewicza. Ale również innych. - Praktycznie wszyscy księża są bardzo lubiani. Każdy ma swoją specyfikę, charyzmat głoszenia. Każdy ma grono swoich wiernych „fanów” - przyznaje ks. Białkowski. Dodaje jednak, że gdyby tworzyć ranking, to bezapelacyjnie najpopularniejszym kaznodzieją zostałby bp Józef Zawitkowski z Łowicza.
Wszystkie kazania są nagrywane, a potem wydawane w książkach pt. Świętokrzyskie kazania radiowe. Można je kupić w bazylice Świętego Krzyża oraz w wielu księgarniach katolickich.
Dla mnie kazanie radiowe - to 13 tys. znaków komputerowych. Zaczynam je pisać na tydzień przed Mszą św. A wcześniej jeszcze wielokrotnie rozważam perykopę Ewangelii. Teksty niektórych kazań zdarza mi się zmieniać jeszcze na 15 minut przed transmisją. Mam świadomość wielkiej odpowiedzialności za wygłoszone słowo. Bywały takie sytuacje, że kazanie, niekoniecznie moje, ratowało komuś życie czy małżeństwo.
Ks. Piotr Pawlukiewicz