W pewnym kraju wybudowano tak piękny kościół, że nie dorównywała mu okazałością żadna świątynia świata. Niebosiężne wieże oraz harmonia i wystrój szerokich naw radowały serca zwiedzających. Któryś z nich zauważył: - Gdyby jeszcze umieścić w kościele złotego ptaka wolności, który tak przepięknie śpiewa na rozstajach dróg, nic nie dorównałoby cudom tej budowli. Najpiękniejsze organy świata nie są w stanie wypełnić tych murów muzyką równą jego pieniom.
Kiedy ta uwaga dotarła do publicznej wiadomości, wielu zacnych obywateli owego kraju zawiązało konfederację, mającą na celu umieszczenie złotego ptaka wolności w ich przepysznej świątyni. Łowy okazały się nawet niezbyt trudne i ptak, zamknięty w wykonanej przez najznakomitszych artystów złotej klatce, został w narodowej świątyni umieszczony. Kiedy kościelne chóry wykonywały liturgiczne śpiewy, złoty ptak wolności przyłączał do nich swój głos i świątynię wypełniała melodia, której piękna z niczym nie można było porównać. Milkli wszyscy, a śpiew ptaka napełniał zachwytem całe zgromadzenie. Nikt nie zwracał uwagi nawet na zanoszących modły celebransów. Wszyscy wsłuchiwali się w przecudne pienia uwięzionego śpiewaka.
Zmartwiony tym obrotem rzeczy prepozyt kościoła udał się do miejscowego arcybiskupa: - Usuń ptaka z naszego kościoła - prosił. - Nie mogę odprawiać Mszy św., gdyż ludzie nie towarzyszą mi swoją modlitwą, lecz jak w teatrze podziwiają tylko śpiew piewcy wolności. Tak są nim oczarowani, że nie docierają do nich żadne inne słowa. Arcybiskup był jednak innego zdania i nie przychylił się do prośby kapłana - tym bardziej że jego doradcy, a także wielu kościelnych hierarchów, nie dostrzegali nic zdrożnego w zaistniałej sytuacji, a nawet podkreślali jej korzyści: - Nie martw się, duchowny ojcze - usłyszał pewnego razu głos złotego śpiewaka Boży sługa, gdy szukał pocieszenia w lekturze starej Księgi Mądrości. - Twój kłopot jest także moim kłopotem. Choć ludzie chętnie słuchają mego śpiewu, to zgotowany mi los więźnia nie budzi mego zachwytu. Jednak nie w mojej ani twojej mocy jego odmiana. Oczywiście, wolałbym nadal błąkać się jako wędrowny grajek. Ludzie zawsze jednak zamykają mnie w którejś z ich klatek. Wolę więc śpiewać raczej tutaj, w tym kościele, niż w dworskiej operze. Przyznasz bowiem, że tam ludzie często zapominają nie tylko o modlitwie, ale i o tym, iż są - tak jak ja - synami wolności. Czy to nie większy grzech, ojcze duchowny? - pytał złoty ptak.
Po chwili dodał: - Niegdyś w pewnym kraju mego brata umieszczono w przepysznym pałacu. Wkrótce nie nucił tego, co dyktowało mu serce, lecz wykonywał wątpliwej wartości arie narzucane mu przez Państwową Komisję Obowiązujących Aktualnie Melodii.
- Nie wyrzucę twej klatki z tej świątyni, jak to zamierzałem zrobić. Pozwól jednak, że przytwierdzę pod nią napis: „Wolność Bóg” - powiedział kapłan.
Kiedy wieść o tej innowacji dotarła na łamy prasy, wywołała w kołach intelektualistów debatę na temat niewłaściwości samowolnie zamieszczonego napisu i zrodziła postulaty zastąpienia drugiego jego członu słowem „demokracja”. Wielu ludzi przychylało się także do wniosku pewnego autorytetu w dziedzinie ornitologii, że najbardziej właściwym miejscem dla wysłuchiwania koncertów ptaka wolności (miast mrocznego kościoła) byłby miejski rynek. Możliwe, że do takiego przeniesienia niebawem dojdzie, ponieważ - według przeprowadzonych sondaży - dla większości entuzjastów śpiewu złotego ptaka miejsce, gdzie będą słuchać jego koncertów, jest sprawą obojętną.
Na razie jeszcze klatka ze złotym ptakiem wolności wisi w narodowej świątyni. A zamyślony kustosz tego miejsca coraz częściej zdaje się prowadzić z nim długie rozmowy. Wielu uważa go za dziwaka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu