Bp Marian Florczyk - gość mile widziany
Zapada ciepły wieczór 8 lipca, właśnie minęła pora kolacji, ale nasila się krzątanina, bowiem piekoszowska wspólnota spodziewa się odwiedzin bp. Mariana Florczyka. Wszyscy gromadzą się na obsadzonym kwiatami dziedzińcu, wokół niedawno ustawionej kamiennej figurki Matki Bożej. Księdza Biskupa wita ks. dr Jan Jagiełka, dyrektor Domu, a Ewa Sałaj, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych, ich Rodzin i Przyjaciół „Nasz Dom”, wprowadza w tajniki pracy i harmonogram dnia na tym specyficznym turnusie. Stała grupa osób, w tym kilkoro dzieci, codziennie uczestniczy w 2-godzinnych zajęciach (np. nauki poruszania się na wózku, pokonywania przeszkód, samoobsługi). Osoby po urazach przybyły tutaj z całej Polski, m.in. z Warszawy, Lublina, Śląska, Bieszczad, Kielecczyzny, nawet z Białorusi. Bp Florczyk częstuje czekoladkami, żartuje, dłużej zatrzymuje się przy dzieciach i przy... narzeczonych. Brawami wszyscy nagradzają kolejną już w tym środowisku decyzję zawarcia związku małżeńskiego, a także obecność w swoich szeregach Kostii z Białorusi.
Pogoda dopisała, a więc uczestnicy turnusu odbyli pielgrzymkę do Skarżyska-Kamiennej, tuż po uroczystej koronacji papieskimi koronami wizerunku Matki Bożej Miłosierdzia, oraz na Święty Krzyż i do kina na film Karol. Człowiek, który został papieżem. „Nie ma innej drogi dla człowieka, niż realizować miłość - mówił bp Florczyk, nawiązując m.in. do obejrzanego filmu. - Przez trudy życia Pan Bóg przygotowywał Karola do zadań papieskich. Wy przeżywacie ból trudnych pytań, za którymi kryją się tajemnica oraz miłość. Modlę się za Was codziennie i jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy świadczą Wam miłość”.
Ksiądz Biskup wspominał swoje kleryckie czasy, gdy w zupełnie innych, trudnych warunkach, organizowano turnusy dla niepełnosprawnych, oraz osobę o. Wojciecha Piwowarczyka, duchowego opiekuna i inspiratora tych turnusów. 24 września br. będzie obchodzone 25-lecie wspólnoty zintegrowanej przy piekoszowskim Domu.
Po wspomnieniach i wygłoszonych refleksjach, gdy klerycy uruchomili swoje instrumenty i pokazali talenty muzyczne, rozpoczęło się wspólne śpiewanie. Na pożegnanie bp Florczyk udzielił wszystkim błogosławieństwa.
Reklama
Przyjaźń w drodze do zdrowia
24-latek z podpińczowskiej miejscowości w 2003 r. skoczył do Nidy. Z fatalnym skutkiem, jak tylu jemu podobnych. Helikopterem przewieziono go do szpitala. Doznał zwichnięcia kręgosłupa i uciśnięcia rdzenia kręgowego, w efekcie - czterokończynowego niedowładu. Do domu wrócił dopiero na Boże Narodzenie, na wózku inwalidzkim. Nie roztkliwia się nad sobą, niechętnie mówi o swych tak emocjonalnych, jak i fizycznych doznaniach. „Ćwiczę w każdej wolnej chwili, robię postępy. To już mój drugi turnus w Piekoszowie (...). Kto mnie wspierał? Rodzina, przyjaciele. Tutaj pomagają mi odzyskać siły, tutaj także można znaleźć przyjaźń. Wierzę, że jeszcze wyzdrowieję” - podkreśla.
Kleryckim okiem
Dla przyszłych księży turnusy stanowią rodzaj seminaryjnej praktyki. W tym roku w Piekoszowie chorym będzie służyło 30 kleryków z Kielc. Jest to też zmierzenie własnych sił z tak dojmującym, ludzkim cierpieniem. Dlaczego wszechobecne na turnusie cierpienie ma szczególnie przejmujący wymiar? Zapewne dlatego, że dotknęło ono ludzi młodych, w pełni sił. Dotknęło nagle i w sposób nieodwracalny.
Mówi kleryk Paweł Równicki, V rok WSD: „My, klerycy, staramy się pomóc ludziom zaakceptować ich sytuację. Jest to proces długotrwały, trwający nawet 2-3 lata po wypadku. Dużo rozmawiamy, dużo pomaga codzienna modlitwa; Msza św. przeżywana jest tutaj w sposób wyjątkowy - radosny, żywiołowy. Mało kto potrafi tak się modlić, a także bawić, jak uczestnicy tych turnusów. Organizujemy «pogodne wieczory» z poezją i recytacją, urządzamy zawody, wakacyjną «szansę na sukces» i inne atrakcje. Podkreśliłbym jeszcze znaczenie konferencji regularnie głoszonych przez ks. Mariana Fatygę, proboszcza parafii Jaworznia, głównie na temat Eucharystii, oraz przykład instruktorów aktywnej rehabilitacji: Marty, Tomka, Pawła. To młodzi, pełni życia ludzie na wózkach, którzy skutecznie zmierzyli się ze swym losem”.
Kleryk Przemysław Pabjan, V rok WSD: „Do Piekoszowa przyjeżdżam od początku mojego pobytu w seminarium. Z każdym rokiem bardziej dostrzegam, w jak innej perspektywie patrzy się stąd na problemy nękające zdrowych ludzi. Tutaj wydają się one wyolbrzymione i niepoważne (...). Od pierwszych chwil ogromnym dla mnie wyzwaniem było bezpośrednie zajęcie się konkretnym człowiekiem, od sfery duchowej po potrzeby czysto fizjologiczne. Trzeba było przełamać się w sobie, aby bez oporu np. zmienić pampersa, trzeba też było wyzbyć się nadopiekuńczości. Naturalny jest odruch pomocy, gdy ktoś na wózku nie potrafi pokonać schodka, ale muszę pozwolić mu, aby zrobił to sam - dla jego dobra.
Myślę, że turnusy piekoszowskie otworzyły mi oczy na obecność niepełnosprawnych wśród nas. Ufam, że gdziekolwiek bym nie był - jako ksiądz - wyłuskam ich z tłumu. Oni już nigdy nie będą dla mnie anonimowi”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu