Reklama

Rozmowy aktualne

Wybory parlamentarne - wrzesień 2005

Niedziela Ogólnopolska 29/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Lechem Stefanem - wiceprezesem Stowarzyszenia „Pro Cultura Catholica”, działaczem opozycyjnym Solidarności Dolnośląskiej, przewodniczącym byłej Wyborczej Akcji Katolickiej we Wrocławiu - rozmawia Krzysztof Jan Dracz.

Krzysztof J. Dracz: - Zbliżają się kolejne wybory parlamentarne. Jakie główne zadania stoją przed partiami prawicowymi i centroprawicowymi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Lech Stefan: - Według mnie, głównym zadaniem jest niedopuszczenie do władzy w nowym parlamencie wszystkich tych sił politycznych, które wywodzą się z byłego PZPR-u, a które do dzisiaj funkcjonują pod różnymi nazwami. Straty, jakie ponieśliśmy jako naród przez to, że politycy reprezentujący te siły przenieśli metody działania PRL-u na czasy po roku 1989, są trudne do oszacowania. Ludzie ci nie potrafią już myśleć i działać inaczej i dlatego jest najwyższy czas, a dokładniej - ostatni dzwonek, aby przestali szkodzić Polsce. To jeden z bardzo ważnych celów. Drugim takim celem jest niedopuszczenie, bądź znaczne ograniczenie dostępu do władzy, zwolenników skrajnego liberalizmu i libertynizmu, których w systemie postkomunistycznym jest coraz więcej. Nie chcę wymieniać ugrupowań i partii, którym szczególnie bliska jest ta myśl, ale w interesie Polski, polskiego społeczeństwa, ludzi związanych z Kościołem, jest nie dopuścić w kolejnych wyborach do parlamentu polityków wywodzących się z tych sił. Tolerancja tych ludzi wobec zła posunęła się tak daleko, że przekroczyła granice tego, co można w ogóle uważać za tolerancję, i stanęła w sprzeczności z naszą tradycją, interesem narodowym, a czasem nawet ze zdrowym rozsądkiem.

- Co możemy powiedzieć o obecnej ordynacji wyborczej i jakie są jej konsekwencje?

Reklama

- Dyskutuje się wiele na temat ordynacji wyborczych. Tych systemów jest wiele. U nas już jest postanowione, że będzie obowiązywał system d´Hondta i nie pora w tej chwili zastanawiać się, czy jest to system dobry, czy zły. (Moim zdaniem - nie jest to system najlepszy. Można użyć nawet mocniejszego określenia, że jest to zły system). O tym, czy lepsze są jednomandatowe okręgi wyborcze, czy też jakiś inny system, będzie czas na dyskutowanie po wyborach w nowym parlamencie, bo jest rzeczą oczywistą, że obecna ordynacja wyborcza powinna być zmieniona.
Co wynika z obecnej ordynacji wyborczej, jakie jest jej przesłanie? Wszystkie ugrupowania kierujące się dobrze pojętym interesem Polski, związane z polskim Kościołem i kierujące się jego nauką, powinny zjednoczyć się i utworzyć wspólne ugrupowanie polityczne, bo system d’Hondta preferuje duże ugrupowania, które otrzymują więcej mandatów, niż wynikałoby to z prostej proporcjonalności. Partie, które w skali kraju nie przekroczą progu 5%, w ogóle nie będą miały swoich reprezentantów w parlamencie, a te, które przekroczą próg, ale w sposób nieznaczny, będą miały o wiele mniej mandatów, niż by to wynikało z proporcjonalnego rozdziału. Podam tylko prosty przykład ilustrujący: jeżeli ugrupowanie przekroczy ledwo 5%, to na ogół ma trzech do pięciu posłów w parlamencie, a gdyby działała tu zasada wprostproporcjonalności, to powinno mieć dwudziestu trzech posłów (5% z około 460 posłów). Co się dzieje z pozostałymi mandatami? Które ugrupowania je otrzymają? Otrzymają je duże ugrupowania, i może być tak, że ugrupowanie, które uzyskuje w granicach dwudziestu paru procent głosów, będzie miało 30-40% posłów w parlamencie, czyli znacznie więcej, niż wynikałoby to z proporcjonalnego rozdziału. Ta nadreprezentacja będzie tym większa, im liczniejsze będzie ugrupowanie wyborcze. W związku z tym racjonalne zachowanie się polityków powinno polegać na jednoczeniu się, bo wtedy otrzymają więcej mandatów. Duże ugrupowanie dostaje premię w postaci większej liczby mandatów, niż gdyby to wynikało ze zwykłego podziału proporcjonalnego. Np. z podziału proporcjonalnego wynika, że ugrupowanie, które uzyskało 20% głosów, powinno mieć w parlamencie 92 posłów. W rzeczywistości może mieć tych posłów np. 138, czyli 30%. Ta premia dla dużych ugrupowań - podkreślam jeszcze raz - przyznawana jest kosztem ugrupowań małych, które w tym systemie otrzymują mniej mandatów, niż wynikałoby to z podziału proporcjonalnego.

- Jak mamy patrzeć w świetle powyższej analizy na partie prawicowe, które nie idą razem do wyborów?

Reklama

- Jeżeli partie prawicowe nie pójdą razem, to po pierwsze: stworzą ogromny problem prawicowemu wyborcy, któremu będzie trudno podjąć decyzję, ponieważ programy tych partii są podobne, a po drugie - jeśli nawet zdecyduje, to przy rozbiciu na kilka ugrupowań każda z partii uzyska znacznie mniej mandatów, niż wynikałoby to z wprost proporcjonalnego rozdziału, a ponadto nie otrzyma premii, którą dostają duże ugrupowania. Tym działaniem partie prawicowe osłabiają siłę polityczną prawicy. W regułach, jakie zaistniały, starajmy się wygrać, co się da, a wygrać możemy znacznie więcej, kiedy będziemy szli po prostu razem. Brak jedności po prawej stronie sceny politycznej świadczy, delikatnie mówiąc, o braku rozsądku politycznego. Dlatego też politycy, którzy nie decydują się na budowanie mocnej koalicji, postępują niewłaściwie i ewentualną porażkę biorą na swoje sumienie, i to zarówno sumienie polityczne, jak i sumienie patriotyczno-etyczne. Takie postępowanie polityczne wbrew logice powinno być rozpatrywane w kategoriach grzechu, zwłaszcza że prawie wszyscy politycy prawicy deklarują się jako ludzie wierzący. Chciałoby się powiedzieć, że choćby teraz - zgodnie z przysłowiem: choćby po szkodzie... - powinni Polacy być mądrzejsi. Taką szkodą były wszystkie przegrane wybory w przeszłości, kiedy to brak rozsądku politycznego również miał miejsce. Przegrywaliśmy często na własne życzenie. Ucząc się na tych złych przykładach, powinniśmy przynajmniej teraz wyciągnąć wnioski, zwłaszcza politycy.

- Dlaczego politycy prawicy nie idą razem do wyborów?

- Myślę, że mogą być dwa główne powody. Tego trzeciego - totalnej głupoty, braku rozumienia - nie biorę pod uwagę, bo o to polityków nie posądzam. Jakie są więc dwa zasadnicze powody? Pierwszy - to wybujałe ambicje, indywidualne potrzeby przewodzenia i wobec tego jakaś wielka niechęć do pozwolenia, żeby ktoś inny przewodził. Drugi powód - przypomina mi się tu rozmowa sprzed lat z jednym z szanowanych przeze mnie profesorów, byłym rektorem Politechniki Wrocławskiej, który powiedział: „Nie mam nikogo konkretnego na myśli, żadnego ugrupowania politycznego czy polityka, ale obserwując poczynania w różnych ugrupowaniach politycznych, odnoszę wrażenie, a raczej mam pewność, że tkwią w nich jeszcze różnego rodzaju agenci postkomunistyczni, których jedynym, czy może głównym zadaniem jest być w tych partiach po to, żeby broń Boże nie doszło do jakiegoś połączenia i zjednoczenia. Kiedy więc jest szansa na porozumienie lub zjednoczenie, ich zadaniem jest to rozbić”. Owoce takiego postępowania są i dzisiaj widoczne. Kiedy pojawi się jakakolwiek inicjatywa rozsądnego połączenia, wtedy zawsze znajdzie się ktoś, znajdzie się jakiś powód, czasem błahy, do tego, żeby się rozdzielić i nie pójść razem. Sytuacja, niestety, ciągle się powtarza.

Reklama

- Co wobec tego poradzić politykom, członkom ich partii i społeczeństwu?

- Należy apelować do ich sumień, do ich rozsądku politycznego, wyczucia politycznego, rozwagi politycznej i odpowiedzialności. Członkowie partii prawicowych niech szukają tego, co łączy, i usuwają na plan dalszy to, co dzieli. Niech próbują wpływać na swoich liderów, aby w trudnych chwilach dla Polski - a taki czas istnieje - potrafili się zjednoczyć i pójść razem. A społeczeństwo? W latach 80., w czasach działalności konspiracyjnej, zdarzało się, że apelowaliśmy do społeczeństwa o bojkot wyborów proponowanych wtedy przez komunistów. I wtedy to miało sens. Dzisiaj tu i ówdzie także słyszy się takie głosy. Chciałoby się zareagować w podobny sposób jak w przeszłości - zbojkotujmy, miejmy to wszystko w nosie, niech się oni - politycy - sami bawią, jak nie potrafią przekazać społeczeństwu rozsądnych propozycji. Ale tak naprawdę to w dzisiejszych czasach bojkot nie jest rzeczą rozsądną. Bo nawet jeżeli frekwencja będzie mała, to politycy, prasa, dziennikarze, społeczeństwo będą pamiętali o tym przez chwilę, ale wybory będą ważne. Nigdzie nie jest zapisane, że ważność wyborów zależy od frekwencji. Frekwencja jest istotna w sprawach referendalnych, brak odpowiedniej powoduje, że decyzja referendalna nie jest prawomocna. Ale w przypadku wyborów parlamentarnych nawet przy bardzo małej frekwencji są one ważne. Wyborcy bojkotujący wybory w dobrej intencji ułatwiliby nieprzyjaznym nam siłom politycznym zagarnięcie większej liczby mandatów i sprawowanie władzy. Prawie w ogóle nie mówi się o małej frekwencji w poprzednich wyborach (wynosiła ok. 50%), a zwycięzcy, czyli Sojusz Lewicy, chełpił się tym, że społeczeństwo poparło ich w znacznym procencie. Sądzę, że przy dużym bojkocie obecnych wyborów mogłoby się okazać podobnie. Na pewno nie zaproponuję więc wyborcy bojkotu wyborów, lecz myślę, że niezwykle ważne jest ciągłe przypominanie politykom, żeby się dogadali, apelowanie do ich sumienia i rozsądku politycznego. Z jakim skutkiem? Miejmy nadzieję, że stanie się cud, że politycy zrozumieją i zareagują odpowiednio. A czasem tak się w polityce dzieje. Przypomnę to, co się stało przed ponad miesiącem we Francji w sprawie referendum dotyczącego tzw. Konstytucji Europejskiej. Któż sądził pół roku wcześniej, że to referendum przyniesie we Francji przegraną dla euroentuzjastów? A stało się. Czyli w polityce zdarzają się cuda, miejmy nadzieję, że taki cud może się wydarzyć i teraz w Polsce.

- Dziękuję za rozmowę.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

30 lat temu zmarł Franciszek Gajowniczek, za którego życie oddał o. Kolbe

2025-03-13 07:06

[ TEMATY ]

św. Maksymilian Kolbe

Franciszek Gajowniczek

pl.wikipedia.org

Franciszek Gajowniczek

Franciszek Gajowniczek

30 lat temu zmarł Franciszek Gajowniczek, za którego w niemieckim obozie Auschwitz życie oddał polski franciszkanin ojciec Maksymilian Kolbe. Odszedł 13 marca 1995 roku. Przeżył 94 lata. Spoczął na cmentarzu klasztornym w Niepokalanowie.

Gajowniczek urodził się 15 listopada 1901 roku we wsi Strachomin koło Mińska Mazowieckiego. Później mieszkał w Warszawie. Miał żonę i dwóch synów. Był zawodowym żołnierzem w stopniu sierżanta. Walczył w kampanii wrześniowej broniąc między innymi twierdzy Modlin. Po jej upadku dostał się 28 września 1939 roku do niewoli, z której zbiegł w październiku. Próbował przedostać się na Węgry, ale został zadenuncjowany do Gestapo przez Słowaczkę. Niemcy uwięzili go w Zakopanem oraz w Tarnowie. 8 września 1940 roku został umieszczony w KL Auschwitz.
CZYTAJ DALEJ

Stabilna noc Papieża w Klinice Gemelli

2025-03-13 08:51

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Vatican Media

Noc minęła spokojnie - informuje Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej w czwartek rano, w dniu 12. rocznicy wyboru Papieża Franciszka na Stolicę Piotrową.

Wczoraj wieczorem poinformowano natomiast, że stan stan Ojca Świętego pozostaje stabilny, choć ogólny obraz kliniczny nadal jest złożony. Poprawę, zaobserwowaną w poprzednich dniach potwierdził również wykonany przedwczoraj rentgen klatki piersiowej.
CZYTAJ DALEJ

O. Michał Legan: media katolickie to zagadnienie kluczowe dla współczesnego duszpasterstwa

2025-03-13 13:12

[ TEMATY ]

media

Warszawa

KEP

o. Michał Legan

BP KEP

O. Michał Legan

O. Michał Legan

- Ważne, że Episkopat Polski podejmuje refleksję nad kwestią mediów, ponieważ w dzisiejszym świecie jest to zagadnienie kluczowe, o dużym znaczeniu duszpasterskim - powiedział KAI o. Michał Legan OSPPE. Kierownik Redakcji Audycji Katolickich Telewizji Polskiej omówił biskupom kwestie dotyczące audycji katolickich TVP podczas 400. Zebrania Plenarnego KEP w Warszawie.

Zebranie Plenarne KEP tym razem w pewnej części poświęcone jest redakcjom i mediom katolickim. - Nasza obecność na spotkaniu miała na celu przedstawienie sytuacji redakcji katolickich w Telewizji Polskiej, szczególnie w kontekście zmian zachodzących w spółce, a także tych dotyczących samej redakcji. Przedstawiłem księżom biskupom nie tylko to, jak w praktyce wygląda nasza działalność od ponad roku, ale także plany na kolejne miesiące, kwestie związane z ramówką, oglądalnością programów oraz transmisjami liturgii w Telewizji Polskiej - podsumował o. Legan.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję