Odmowa Francji wobec konstytucji europejskiej jest poważnym argumentem, potwierdzającym prawdę głoszoną przez Jana Pawła II, że nie da się zbudować zjednoczonej Europy na fundamencie innym niż Chrystus. Widać coraz wyraźniej, że projekt, który usiłuje każdą dziedzinę życia, każdą aktywność ludzką obwarować szczegółowymi przepisami, a całość wpisać w utopijną ideologię „postępu”, nieuchronnie kojarzy się z planem budowy wieży Babel i nie zostanie przyjęty przez społeczeństwa Europy. Przystępują one właśnie do rewizji tego, co zostało w ich krajach, pod szyldami UE zbudowane, i do krytycznej refleksji nad miejscem każdego człowieka w tym planie. To, co było od dawna jasne dla Głowy Kościoła i dla katolików, przyjmowane jest z zaskoczeniem i niedowierzaniem przez świat polityczny. Ten świat zdążył się już wpisać w strukturę wymyśloną za biurkami ludzi dalekich od samego życia, traktujących człowieka jako papierowy twór, jedną z cyferek zaczerniających strony unijnych traktatów.
Wykwity myśli biurokratów europejskich, próbujących arbitralnie urządzać życie ludziom zamieszkującym Stary Kontynent, odwołują się do lewicowej tezy, że człowieka można dowolnie zmieniać, że - tak jak każdy byt materialny - może on być poddany niekończącej się serii eksperymentów. „Nie” Francuzów rozczarowuje unijny światek wyjątkowo boleśnie, bo kto jak kto, ale ten naród wydawał się, od czasów rewolucji francuskiej, niezmordowanie podążać ku wizji nieograniczonego „postępu”, oznaczającego wyzbycie się dawnych przywiązań.
Być może szybciej niż można by się spodziewać Francuzi dostrzegą związek między ateistyczną koncepcją człowieka, która patronowała ideologii unijnej, a poczuciem, że w ich własnym państwie źle się dzieje, że tracą nadzieję na dobrą przyszłość. Uznanie faktu, że poszanowanie godności i prawa do rozwoju każdego człowieka musi być pierwszym obowiązkiem państwa, jest kluczem do tego, by państwo to cieszyło się szacunkiem swoich obywateli, by było szczęśliwe. Ta prosta zasada wymyka się jednak możliwości zrozumienia przez ludzi, którzy postawili wyłącznie na sprawy materialne, którzy zapominają o duchowym wymiarze człowieka.
Tym, co zaświadcza o pogubieniu się państwa w jego powinnościach wobec człowieka, jest wszechobecność pornografii w miastach Europy. To jakby pieczęć postawiona w imię pogańsko-materialistycznej wizji człowieka: tak właśnie cię widzimy, jesteś pozbawiony jakichkolwiek wartości poza fizycznymi, możesz służyć innym za zabawkę, możesz sam poniżać siebie i innych, traktując ich jak przedmiot. Władze państw, które milcząco zezwalają na swobodny dostęp do pornografii, które udają, że nie widzą problemu jej wszechobecności - często, jak na ironię, w zabytkowych, przechowujących dawną chrześcijańską kulturę miastach - same stawiają siebie „poza nawiasem”, ściągają na siebie winę pogardy wobec człowieka. Jest jakimś straszliwym zakłamaniem, gdy te same władze oficjalnie celebrują pamięć o Janie Pawle II, werbalnie „wpisują się w Jego dziedzictwo”, tak jak wcześniej gościły u siebie Ojca Świętego, nadawały Mu honorowe obywatelstwo itd. Z bagażem tej schizofrenii nie da się nic pozytywnego zbudować, nic, co byłoby w sposób wolny przyjęte przez ludzi i nagrodzone prawdziwym - nie osiągniętym dzięki manipulacji socjotechnicznej - poparciem. Wcześniej czy później wyjdzie na jaw, że tym, którzy nam chcieli urządzić nasze życie w państwie, nie chodziło o żadne nasze dobro, tylko o nasz głos.
Przyzwolenie przez władzę na pornografię, to test, kim jesteśmy dla niej. Test, który obiektywnie potwierdza, że miarą naszej wartości i jest użytkowa funkcja ludzkiego ciała.
Francuzi właśnie zamanifestowali, że nie wierzą tym, którzy prowadzą ich ku obiecywanemu rajowi sprawiedliwości, równości i dobrobytu; że ten „raj” skrojony jest nie na miarę ich narodu. W miarę jednak, jak będą odzyskiwali świadomość, jak bardzo byli oszukiwani - z pewnością zobaczą zależności głębsze i bardziej podstawowe. Polacy, ze swoją wiarą, wrażliwością moralną, ze swoją przeszłością, z nieomylnym wyczuciem, gdzie leży istota zniewolenia, ze swoją miłością do sługi Bożego Jana Pawła II i świeżą pamięcią o spędzonych z Nim latach, mogliby utorować drogę narodom Europy do pełni wolności - do wspólnoty równych narodów, do wolności, ku której „wyswobodził nas Chrystus”. W tej dziedzinie, tak pełnej bólu nad sponiewieranym człowieczeństwem, nad demoralizacją najmłodszych, bólu, o którym tyle razy w katechezach i homiliach przeznaczonych dla nas wspominał Ojciec Święty - chociażby w Łomży, w przemówieniu do rolników - potrzebne jest świadectwo Polski.
Politycy, którzy mówią dziś o niezbędnej dla naszego przetrwania, jako narodu, „rewolucji moralnej”, muszą pamiętać o zadaniu oczyszczenia Polski z brudu pornografii. To pozwoli uwierzyć, że odrodzenie moralne będzie służyło człowiekowi.
Determinacja Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Warszawy, w sprawie tzw. parady homoseksualistów, pozwala mieć nadzieję - jeszcze nie pewność - że tak się stanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu