Kielce i położony niedaleko Masłów, z terenem lotniska, które mogło pomieścić rzesze wiernych, stanęły na drodze papieskiej pielgrzymki w 1991 r. Wtedy Jan Paweł II tłumaczył nam Dekalog. Tu padły mocne słowa o 4. przykazaniu: „Czcij ojca i matkę swoją!”. Tu Jan Paweł II przypominał, że z równą siłą słowa te odnoszą się do dzieci, jak i do rodziców, bo mówią im: „Pamiętaj, abyś zasługiwał na tę cześć!”.
Ta papieska katecheza o miłości rodzinnej wciąż czeka na naszą odpowiedź. Może jednak nie czas teraz wracać do jej treści. Wrócić do niej trzeba, ale później. Bo takiej zadanej lekcji nie odrabia się na szybko i nie załatwia w kilku słowach.
Teraz zaś warto wrócić myślą do tego, co stanowi o niepowtarzalności kieleckiego etapu pielgrzymowania Papieża. To też ważne. I chyba chodzi tu o dwa momenty, które teraz lepiej rozumiemy.
Najpierw były to przejmujące słowa, które Papież - obywatel Watykanu i pasterz całego Kościoła - dodał do mocnych słów napomnienia, skierowanych do odpowiedzialnych za niszczenie małżeństwa. Powiedział: „Dlatego mówię tak, jak mówię, bo to jest moja matka, ta ziemia. To jest moja matka, ta ojczyzna, to są moi bracia i siostry. (…) Zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie boleć”. To były słowa mówiące o bólu ojca. Wtedy może nie wszyscy jeszcze sobie to uświadamiali. Dziś chyba lepiej rozumiemy, że to były prawdziwie ojcowskie słowa - twarde, ale przepełnione miłością pełną ciepła.
I drugi szczegół z tamtej wizyty. Papież, który odwiedzał świętokrzyską ziemię i który wtedy otrzymał tytuł Honorowego Przewodnika Świętokrzyskiego, na zakończenie Mszy św. powiedział, że te góry są mu drogie, bo są ziemią Świętego Krzyża. I, jakby wyjaśniając lepiej, co kryje się za tym uczuciem, dodał: „Dobrze, że dostałem ten tytuł Przewodnika, czym bowiem ma być papież, jeżeli nie przewodnikiem po tajemnicy Świętego Krzyża. (…). Będę się starał dalej być przede wszystkim pokornym sługą tej tajemnicy, a także, na ile mi pozwolą siły ducha, przewodnikiem po tej tajemnicy…”.
Kiedy przenoszono ciało Jana Pawła II z Sali Klementyńskiej do Bazyliki św. Piotra, podczas przejmującego rytu można było dostrzec jeden szczegół. Obok twarzy Jana Pawła II - już wyciszonej przez śmierć, ale, jak ktoś powiedział, zdradzającej ogrom cierpienia, które przeszedł - spoczywał papieski krzyż. To była jego laska pasterska. I nawet po śmierci Papież wiernie dawał lekcję Krzyża, o której mówił 14 lat wcześniej. To też dziś lepiej rozumiemy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu