Ludzie mówią, że jak ktoś się trampkiem urodził, lakierkiem nie umrze. Że pewne sprawy są z góry zaklepane. I nie dotyczą wyłącznie koloru oczu, wzrostu, budowy ciała czy tembru głosu, ale osobowości, temperamentu, wszystkich tych drobiazgów, detali, wrażeń, które tworzą nasz obraz, a raczej mozaikę czytelną dopiero z pewnej perspektywy. Że mamy do czynienia z jakimś determinizmem, genetyczną pułapką, z której się nie wywiniemy, i „nie ma mocnych”. Jak ktoś się gburem urodził, gburem umrze, a jeśli ktoś co drugie słowo mówi „przepraszam”, „proszę”, „żaden kłopot” - w tym stylu też ten świat pożegna... Przy czym granica podziału na kulturalnych i kulturalnych inaczej wcale nie przebiega na mapie i prosty podział na „prostaków ze wsi” i „inteligencików z miasta” dawno już nie jest aktualny.
Ale czy rzeczywiście Pan Bóg rozdaje takie certyfikaty jakości? Na pierwszy rzut oka - więcej wśród nas gburów, prostaków, ludzi pogodzonych z własnym „ja”. Czasem, o zgrozo, nawet z tego powodu dumnych, zadowolonych, spełnionych. Ci są niezmiennym elementem krajobrazu ludzkości od wieków. Bezcenni są ci, którzy rzeźbią siebie. Bo w relacji trampka do lakierka chodzi chyba o coś innego. O możliwość zmiany samego siebie. Pokusa przemian, metamorfoz jest nie tylko przypadłością wiosenną, ale dla tej pory roku dość charakterystyczną... Niedawne wielkopostno-rekolekcyjne apele o nawrócenie są niczym innym jak propozycją takich właśnie zmian.
Czesiek się na tym zna. Od lat podziwiam jego determinację i odwagę w tworzeniu siebie, w dawaniu siebie.
- Urodziłem się na przegranej pozycji - opowiada Czesiek. - Margines z przedmieść dużego miasta. Pijacka rodzina, dom dziecka, poprawczak. Praktycznie żadnych szans na równy start z dzieciakami z normalnych domów. I w tym piekle pojawiło się zaledwie - albo aż - kilku dobrych ludzi. Po prostu zauważyłem wyciągniętą do mnie rękę. Pokazali mi, jak nie siorbać, nie kląć jak furman, nie nosić sandałów do garnituru, jak zobaczyć wokół siebie piękno i jak za nim zatęsknić. Jak pragnąć, by w tych wspaniałościach uczestniczyć. Czesiek skończył historię sztuki, ma własną galerię, jest ojcem dwóch wspaniałych synów. Jednak gdy mowa o metamorfozach, przyznaje: - Praca nad sobą jest harówką straszliwą, bo czynioną często wbrew sobie, swojemu wygodnictwu, próżności, pysze i egoizmowi. Złośliwcy mówią, że miłość do samego siebie jest jedynym prawdziwym uczuciem i zawsze spotyka się z wzajemnością - tłumaczy. - Czasem ten bój się wygrywa. Częściej daje za wygraną. Bo tak naprawdę każdy z nas sądzi, że jednak jest lakierkiem. Najwyżej pesymiści przysmędzą, że trochę zakurzonym...
Wiosną, tuż po Świętach, które napawają otuchą i nadzieją, pamiętajmy, że jesteśmy zdolni do rzeczy wielkich. Nikt nie twierdzi, że łatwo pozbyć się starych nawyków i przyzwyczajeń. Bezwzględnie jednak warto, żeby ludzie nie mówili o nas, że jak ktoś trampkiem się urodził, to...
Pomóż w rozwoju naszego portalu