Co prawda tegoroczne święta Bożego Narodzenia już powoli za nami, niech mi jednak będzie wolno złożyć Państwu z ich okazji najszczersze życzenia. Mianowicie życzę Państwu, aby tegoroczne święta kosztowały dużo. Bardzo dużo.
Przyznają Państwo, życzenia dosyć ekscentryczne, choć założę się, że część z Czytelników użyła w myślach mocniejszego określenia. Już wyjaśniam, o co mi chodzi. Bynajmniej nie o to, by się nad kimkolwiek pastwić i sprawić, aby w Państwa portfelach pojawiło się więcej wolnego miejsca niż to zwykle po przygotowaniu świąt bywa (choć w obcej sytuacji inflacyjnej tak zapewne się niestety stało). Nie o pieniądze tutaj chodzi, ale o to, by tegoroczny okres bożonarodzeniowy był inny niż do tej pory.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na czym owa inność ma polegać? Pisząc słowa o wysokich kosztach chciałem zachęcić do jednej rzeczy: dania z siebie w te święta więcej niż do tej pory Państwo dawaliście. To truizm, że okres Bożego Narodzenia to czas wyjątkowy. Mimo to, ludzka natura sprawia, że łatwiej rozpocząć proces zmiany, kiedy także okoliczności mówią nam, że znajdujemy się w czasie wyrwanym z codziennej rutyny. Jakoś tak to Pan Bóg zaplanował, że okresy czasu, którym nie nadajemy cech codzienności, motywują nas do działania.
Reklama
Proponuję zatem, by w te święta trochę się wysilić i zrobić krok ku lepszemu. Krok ku zmianie życia. Podkreślam: krok. Może być też gest lub czyn. Ważne, by nie pozostał on tylko myślą, szlachetnym postanowieniem lub, co gorsza, naiwnym życzeniem wypowiedzianym w wigilijną noc. Nie chodzi bowiem o mgliste obrazy bardziej świętego życia czy równie nieostre zapewnienia o „byciu lepszym”. Życiu chrześcijanina potrzeba konkretów.
Były proboszcz mojej rodzinnej parafii, mówiąc o sakramencie spowiedzi, zawsze podkreślał, że jeden z jej warunków – mocne postanowienie poprawy – powinien zwierać konkretne działanie. Innymi słowy, zapewnienia o tym, że będziemy lepsi bądź też po kolejnej spowiedzi, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wykluczymy ze swojego życia określony grzech, trzeba włożyć między bajki. Człowiek potrzebuje konkretnego zadania, także w sferze duchowej. Jednego celu, postanowienia, tak konkretnego, jak to tylko możliwe. Tylko konkretny przybliżają bowiem do osiągnięcia realnej zmiany.
Niech zatem te święta będą czasem konkretnego działania, inicjatywy, czy chociażby gestu. Niech on nas wiele kosztuje. Niech ma swoją cenę, wagę i rozmiar. Czy warto? Na pewno.
Reklama
Pamiętajmy: liczą się konkrety. Niech to będzie jedna rzecz. Jedno działanie. Jedna osoba. Może jedna rozmowa z kimś z rodziny, z kim nie utrzymywaliśmy kontaktów przez lata? Może jedna osoba samotna, której do tej pory nikt nie odwiedzał w święta? Może jeden prezent mniej pod naszą choinką, za to jeden więcej w rodzinie, gdzie dzieci nieczęsto widują podarki? Niech święta będą czasem działania. Warto przełamać skostniałe relacje z bliskimi, zakończyć stare spory, wyciągnąć rękę do zgody. Owszem, to wszystko kosztuje i to niemało. Dlatego też wymaga wielkiego poświęcenia i odwagi. Nie ma jednak wątpliwości, że rzeczy piękne, ważne i dobre mają swoją cenę. I nie jest ona niska. Mój dziadek mawiał, że na kłopoty najlepsze jest działanie. Ja dodam, że w takim samym stopniu jest ono dobre dla rozwoju wiary.
Na koniec chcę przytoczyć fragment, który znalazłem w książce ks. Mariana Z. Stepulaka pt. „Tajemniczy świat”. Książka jest zbiorek kazań na rok „B”. Od wielu lat czytam ją w okresie Adwentu przygotowując się na przyjście Pana.
„Jest taka szczególna noc, która zbliża nas wszystkich, w której wróg przestaje być wrogiem; przyjaciel staje się większym przyjacielem, a brat bardziej bratem. Noc ta sprawia, że ludzie, nawet ci obcy, nagle stają się sobie dziwnie bliscy. A wszystko to dzięki narodzinom, o których opowiada czytana Ewangelia. Opowiada, że dziecię, które narodziło się w Betlejem, nie jest zwyczajnym człowiekiem: to Zbawiciel, to pierworodny Syn Ojca”.