Skarbem Kościoła jest Eucharystia. Jeśli tak, to dlaczego na pytanie: „Dlaczego nie chodzisz na Mszę św.?” słyszymy: „To nudne, stać tak godzinę w kościele, nic nie robiąc. Tam się nic nie dzieje”.
Przychodzimy po wzruszenie, podziwiać piękno liturgii, wysłuchać kazania. Przychodzimy ze świata, który jest spektaklem atakującym zmysły, wyobraźnię, intelekt. Coraz większe billboardy chcą nas powalić na kolana.
Ktoś, kto wchodzi do kościoła, jest tak oślepiony światem, że nie widzi białego chleba, i jest tak ogłuszony, że nie słyszy: „To jest Ciało moje… Bierzcie i jedzcie… Czyńcie to na moją pamiątkę”.
Msza św. jest skromna - bogactwem jest sam realnie obecny Pan Jezus.
Sceneria Betlejem to ubóstwo szopy, a w nim skarb - Pan Jezus. Po trzydziestu trzech latach podobna sceneria - Wieczernik. Chrystus sięga po kawałek zwykłego chleba. Rodzi się w Mistycznym Ciele w Kościele.
Przez wieki Kościół strzeże tego, co najistotniejsze, w taki sposób, aby nie przysłonić tego kawałka chleba. Odkryć, dojrzeć Zbawiciela w tym kawałku chleba.
Przyjacielu, po coś przyszedł? Msza św. nie będzie cię bawić, nie będzie wykładem argumentów intelektualnych, nie będzie atrakcją jedną z wielu. Tu rozdaje się pokarm na życie wieczne. Na życie wieczne - nie na życie do jutra, nie na godziny ukojenia. „Kto spożywa ten Chleb, będzie żył na wieki”...
Jak Go odkryć w tym wielobarwnym świecie? Jak rozpoznać Pana Jezusa w zwykłym kawałku chleba?
A kto odkrył małego Jezusa w Betlejem? Odkryli go pasterze - zwykli, prości, świadomi, że należą do najniższej warstwy społecznej. Przyszli do Jezusa z darami - z poczuciem swojej godności.
Druga grupa to mędrcy szukający prawdy. I chociaż prawda okazała się szokująca, bo zamiast mocarza na tronie spotkali małe Dziecko - to jednak ją uznali.
My dzisiaj często szukamy prawdy, z góry zakładając, jaka ona ma być. A jeśli nie jest na miarę naszych marzeń, to jej nie przyjmujemy. Być posłusznym prawdzie - to odnaleźć Jezusa.
Mędrcy dla poszukiwania prawdy byli gotowi wyjść ze swoich wygodnych pałaców. My konstruujemy sobie świat półprawd, półkłamstw i nie chcemy ich porzucić dla spotkanej prawdy.
Żeby przeżyć Mszę św., trzeba wiedzieć, kim się jest, a mimo to przyjść do kościoła z darem swojego serca takim, jaki on jest. Trzeba być gotowym na przyjęcie prawdy i trzeba się liczyć z tym, że może trzeba będzie zostawić swój świat.
Sobór Watykański II poucza, że Msza św. jest źródłem i szczytem. Szczyt to takie miejsce, które poprzedza długa droga. A źródło daje początek strumykowi. Nie ma szczytu bez drogi i źródła bez strumienia. My koncentrujemy się na Mszy św. Ale bardzo ważne jest to, co się dzieje w naszym życiu przed Mszą św. i po niej. Msza św. nie kończy się na rozesłaniu. Ona ma trwać.
Podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny Papież Jan Paweł II na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie wołał na zakończenie Mszy św.: „Niech się ta Msza św. niesie, niech się ona niesie”. Św. Leon Wielki pisze: „Uczestnictwo w Ciele i Krwi Chrystusa sprawia, że przemieniamy się w to, co przyjmujemy”.
Jaką miłością człowiek żyje, taką daje innym.
A siostra Maria Gracja napisała kiedyś: „Na miłość Boga - tak nam mówili - stańcie się, bracia, Bożym chlebem…”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu