Korzenie
Mnisi greccy zaczęli osiedlać się w południowych Włoszech począwszy od VI wieku, co wiązało się z ekspansją cesarstwa bizantyjskiego i napływem licznych osadników. W późniejszym okresie Bizantyjczycy
znajdowali tu schronienie przed prześladowaniami Persów, ikonoklastów i Arabów. Miejscowa ludność, wychowana na podwalinach kultury helleńskiej, chociaż identyfikująca się z Kościołem łacińskim, przyjmowała
ich bardzo życzliwie, zaś hierarchia kościelna, na czele z Papieżem, zapewniała im bezpieczeństwo osobiste wraz z prawem praktykowania świętych obrzędów w rycie wschodnim.
Nic więc dziwnego, że kolonie greckie na Półwyspie Apenińskim mogły pomyślnie funkcjonować, a liczba eremitów i klasztorów wschodnich systematycznie wzrastała. Doszło do tego, że region Kalabrii,
gdzie koncentrowało się życie monastyczne, porównywano nawet do góry Athos.
Nil z Rossano
Reklama
Właśnie tam, w mieście Rossano, urodził się ok. 910 r. św. Nil, późniejszy założyciel klasztoru w Grottaferracie. Bogactwo rodziców i względy, jakimi cieszyli się oni u imperatorów bizantyjskich,
pozwoliły mu na zdobycie wszechstronnego wykształcenia. Z czasem założył rodzinę i wszystko toczyło się normalnym rytmem, aż pewnego dnia poczuł powołanie do życia pustelniczego.
Nie wszyscy zgodzą się dzisiaj z jego postanowieniem opuszczenia najbliższych, aby w samotności oddawać się postom i modlitwom. Wówczas jednak takie decyzje budziły powszechny szacunek, przy czym
lokalna wspólnota brała na siebie obowiązek pomagania rodzinie eremity.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Życie pustelnicze
Reklama
Ponieważ były to czasy najazdów saraceńskich, Nil musiał kilkakrotnie zmieniać miejsce swego pobytu. Gdziekolwiek by jednak nie zawitał, ludzie rozumieli od razu, że mają do czynienia ze świętym mężem
i oblegali go tłumnie, prosząc o modlitwy oraz rady. Pojawili się także pierwsi uczniowie, którzy odtąd towarzyszyli mu na każdym kroku.
Kiedy w 984 r. Nil zapukał razem z nimi do bram opactwa na Monte Cassino, ówczesny opat Aligeryk udzielił schronienia greckim mnichom w leżącym nieopodal klasztorze św. Michała Archanioła w Valleluce.
I tak przez prawie dziesięć lat obie wspólnoty żyły w przyjaźni, połączone jednakowym pragnieniem - całkowitego oddania się Bogu. Sam Nil miał jednak ciągle wątpliwości, czy przebywanie pod ochronnym
parasolem bogatego i potężnego klasztoru nie mija się z ideałami, jakie w młodości zadecydowały o jego całkowitym zerwaniu ze światem.
Podobna niepewność dręczyła praskiego biskupa św. Wojciecha, który chroniąc się przed intrygami i niechybną śmiercią w ojczyźnie, osiadł ok. 988 r. w opactwie Monte Cassino. Papież Jan XV pozwolił
mu na życie mnisze i Wojciech zabrał się od razu do gorliwego wypełniania rad ewangelicznych. Ponieważ jednak miał trudności z realizowaniem ich w tym klasztorze, udał się do św. Nila z prośbą, aby ten
przyjął go do swojej wspólnoty. Sędziwy już wtedy mnich odmówił. Prawdopodobnie miał obawy, że Wojciech będzie się czuł zagubiony w obcym mu greckim rycie. Zatroskany jednak o duchowe dobro młodego biskupa
(Wojciech miał wówczas zaledwie 30 lat), wobec gwałtownej reakcji gospodarzy na Monte Cassino na wieść o decyzji św. Wojciecha, polecił go w tajemnicy przełożonemu benedyktyńskiego opactwa na Awentynie
w Rzymie. Zanim w 996 r. Wojciech opuścił Wieczne Miasto, udając się na północ w celu podjęcia dzieła ewangelizacji Prusów, spotkali się jeszcze kilka razy. Nieco później świątobliwy Grek miał przewidzieć
jego męczeńską śmierć.
Grottaferrata
Wizyty Nila w Rzymie związane były z wypożyczaniem rękopisów, które następnie kopiował. Jednocześnie rezydujący tam wówczas cesarz Otton III radził się go chętnie w różnych bieżących sprawach. Kiedy więc
ten zdecydował się kolejny raz na zmianę miejsca pobytu, cesarz i papież postanowili zatrzymać Nila przy sobie. On jednak pragnął być nadal tylko zwykłym mnichem, dążącym do pełnego zjednoczenia z Bogiem
przez uprawianie srogiej ascezy. Skończyło się więc na tym, że założył nowy klasztor w podrzymskiej Grottaferracie, dokładnie w miejscu, gdzie wcześniej rozciągały się posiadłości słynnego mówcy i filozofa
Cycerona.
Po pierwszym klasztorze, w którym 26 września 1004 r. Nil oddał ducha Bogu, pozostała tylko niewielka krypta z zakratowanym metalowymi prętami oknem, stąd nazwa „Grottaferrata” (łac.
Crypta ferrata). Podobnie z licznych dzieł, jakie święty mnich skopiował podczas swojego długiego życia, zachowały się jedynie trzy księgi, łatwe zresztą do rozpoznania po drobnym charakterze pisma. Warto
zaznaczyć, że zbiory klasztornej biblioteki, znacjonalizowane po upadku Państwa Kościelnego, podobnie jak cały klasztor, przyciągają badaczy z całego świata. Wielkim poważaniem cieszy się także miejscowa
pracownia konserwacji książek. Nic więc dziwnego, że ma ona na swoim koncie konserwację takich perełek, jak słynny Kodeks Atlantycki Leonarda da Vinci czy pochodzące z VIII wieku odpisy dzieł św. Efrema.
Większość ludzi przyjeżdża tu jednak po to, aby pomodlić się przed cudowną ikoną Matki Bożej, królującą nad barokowym ikonostasem zakonnej świątyni. Była ona własnością potężnych hrabiów Tuscolo.
Kiedy jednak w 1191 r. przegrali oni rywalizację o wpływy w Rzymie, zwycięzcy zadekretowali zburzenie ich miasta. Mieszkańcy, przenosząc się w inne miejsce, zabrali ze sobą wszystko, co uważali za
najcenniejsze, a więc także wizerunek Maryi. Ikona i sprawowana w rycie greckim liturgia cieszą się dzisiaj szczególną popularnością u nowożeńców, nie wyłączając tych o łacińskim rodowodzie. Chętnych
do zawierania tu małżeństw jest tak wielu, że trzeba czekać w kolejce nawet rok.
Mnisi prowadzą duszpasterstwo bardzo nietypowe, bo chociaż klasztor został podniesiony w 1937 r. do rangi egzarchatu (struktura podobna do diecezji), nie ma praktycznie własnych wiernych. Już
za jego murami rozciąga się łacińska diecezja Frascati, natomiast dwie najbliższe katolickie eparchie wschodnie znajdują się w dalekim Lungro (Kalabria) i w jeszcze odleglejszej Piana degli Albanesi (Sycylia).
Ta sytuacja sprawia, że wspólnota mnichów odczuwa brak powołań. Jeszcze przed II wojną światową musiał ją ratować metropolita Andrzej Szeptycki ze Lwowa, oddelegowując do Grottaferraty kilku nowicjuszy
ze zgromadzenia studytów. Stojący na czele klasztoru egzarcha archimandryta Emiliano Fabbricatore nie traci jednak nadziei: „Jeśli jesteśmy potrzebni, to Pan Bóg da nam powołania”. Tymczasem
organizuje rekolekcje, spotkania, otworzył nawet specjalną stronę internetową.
Klasztor w Grottaferracie doświadczał w przeszłości najazdów ze strony okolicznych możnowładców, w związku z czym późniejszy papież Juliusz II, jeszcze jako opat komendatariusz, zabezpieczył go potężnymi
murami obronnymi. Cóż, kościelne pieniądze były w każdej epoce łakomym kąskiem dla ludzi tego świata. Znajdowali się wśród nich, oczywiście, i dobroczyńcy, których podobizny można oglądać na olejnych
płótnach zawieszonych w klasztornych krużgankach. Jedno z nich przedstawia królową Marię Kazimierę, zwaną Marysieńką, siedzącą na tronie w otoczeniu ośmiu kardynałów. Po śmierci króla Jana III Sobieskiego
przebywała ona w Rzymie przez 15 lat i przy tej okazji gościła nieraz u greckich mnichów, wspomagając hojną ręką ich potrzeby.
W imię jedności
Klasztor jest dzisiaj praktycznie samowystarczalny. Wspomniałem już o pracowni konserwacji książek. Ponadto, jakby w nawiązaniu do kopiarskiej działalności św. Nila, zakonnicy drukują na nowoczesnych
maszynach księgi liturgiczne w językach greckim i starosłowiańskim. Ich odbiorcami są w jednakowej mierze katolicy obrządku wschodniego, jak i Kościoły nie będące w jedności z Rzymem.
Jeszcze w czasach komunistycznych woziłem dla naszych prawosławnych braci w Polsce opasłe tomiska pisane cyrylicą. Pamiętam, jak na ich widok, wyczuleni ideologicznie celnicy kiwali z aprobatą głowami,
biorąc je przypuszczalnie za literaturę radziecką.
Najważniejszym celem mnichów pozostaje dążenie do świętości przez codzienne wgłębianie się w Misterium samego Boga. Wspólnotowa Eucharystia i Liturgia Godzin, modlitwa indywidualna i asceza wypełniają
poszczególne pory dnia. „Usiądź sobie w celi, a ona cię wszystkiego nauczy” - słyszy się tu nieraz.
Jednocześnie wspólnota uważa za swoje powołanie rozwijanie dialogu między chrześcijańskim Wschodem a Zachodem. W klasztorze goszczą często różni prawosławni dostojnicy, utrzymywane są bliskie relacje
z Patriarchatem Ekumenicznym Konstantynopola oraz ze wschodnimi monastyrami, organizuje się sympozja naukowe. „Mamy nadzieję, że nasz jubileusz będzie kolejnym krokiem na drodze do budowania jedności”
- powiedział archimandryta Emiliano Fabbricatore. Niezależnie od tego, klasztor w Grottaferracie jest już teraz najlepszym dowodem na to, że Kościoły Wschodu i Zachodu mogą żyć w przyjaźni, nie
tracąc niczego ze swej tożsamości.