Z dziejów obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego
Reklama
Był rok 1987. Pod koniec października wybrałem się do Wilna, gdzie zatrzymałem się około dwóch tygodni, odwiedzając wówczas wiele miejscowości na Litwie, Łotwie i Białorusi.
Podczas każdorazowego pobytu w Wilnie starałem się najpierw nawiedzić kościół Świętego Ducha. Tak też uczyniłem i tego roku. Już 30 października byłem w tej świątyni. Trwały w niej remonty, które
prowadziły polskie PKZ-ety. Prace te cieszyły się uznaniem mieszkańców Wilna. Tego też dnia spotkałem się z nowym proboszczem tego kościoła - ks. Aleksandrem Kaszkiewiczem i jego współpracownikiem
- ks. Tadeuszem Kondrusiewiczem. Wówczas to Ksiądz Proboszcz wskazał mi obraz Jezusa Miłosiernego, umieszczony w nawie głównej, w filarze znajdującym się naprzeciw ambony. Z tej ambony wypadło mi
przemawiać w uroczystość Wszystkich Świętych, mając przed oczyma obraz, który dla mego pokolenia był do tej pory legendą. Udało mi się zrobić parę fotografii, i to kolorowych. Po wywołaniu kliszy w Rzymie
okazało się, że zdjęcia wyszły zupełnie dobrze. Obdarowałem nimi wiele osób przebywających w Wiecznym Mieście.
Były to pierwsze fotografie obrazu Jezusa Miłosiernego nad Tybrem. Od tej pory zacząłem się bardziej interesować jego historią, zwłaszcza że wieści były różne, szczególnie co do miejsca pobytu samego
obrazu. Jedni mówili, że został zniszczony, inni - że znajduje się w Białymstoku - jeszcze inni, że jest przechowywany gdzieś na Kresach.
***
Reklama
Z objawień św. Faustyny Kowalskiej wiemy, że to sam Jezus Chrystus domagał się namalowania takiego obrazu. Polecił to wyraźnie swojej Sekretarce: „... wymaluj obraz według rysunku, który widzisz,
z podpisem: Jezu, ufam Tobie...” (Dzienniczek, 47). Chrystus Pan jakby się nie interesował, kto to ma zrobić. Polecenie kieruje bezpośrednio do swojej Powiernicy. A kłopoty z jego wypełnieniem Święta
miała wielkie. Niezbyt się tym przejął jej spowiednik w Płocku. To samo miało miejsce w Warszawie. Dopiero sługa Boży - ks. Michał Sopoćko wyszedł naprzeciw życzeniu Jezusa Miłosiernego i pragnieniu
s. Faustyny, i dopomógł, aby je jak najszybciej wypełnić. W tym czasie i sama s. Faustyna chwytała za pędzel. Z prośbą o pomoc zwracała się do współsióstr w Płocku i w Warszawie. Próby te jednak
nie przyniosły oczekiwanego rezultatu.
W Wilnie, tuż przy klasztorze Sióstr na ulicy Rossa 2, mieszkał ks. Sopoćko oraz artysta malarz Eugeniusz Kazimirowski. Kazimirowski był znanym malarzem, liczącym sobie 61 lat życia. Ks. Sopoćko wtajemniczył
go w misję s. Faustyny i powierzył mu zadanie namalowania obrazu, zgodnie z tym, co powie mu Siostra. Praca nad obrazem rozpoczęła się 2 stycznia 1934 r. S. Faustyna każdego tygodnia nawiedzała
pracownię malarską, aby podpowiadać szczegóły i korygować ewentualne pomyłki.
S. Faustyna nie była zachwycona dziełem Kazimirowskiego. Skarżyła się z tego powodu Panu Jezusowi, który wszakże nie podzielał jej zastrzeżeń. Zresztą, wyraźnie podkreślił, że to tylko znak: „Nie
w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej” (tamże, 313).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
***
Reklama
Ukończony obraz wziął do swojego mieszkania ks. Sopoćko, a następnie umieścił go w ciemnym stosunkowo korytarzu klasztoru Sióstr Bernardynek, znajdującym się przy kościele św. Michała, gdzie był rektorem.
Na publiczny kult, a co z tym się łączy, na umieszczenie tego obrazu w miejscu powszechnie dostępnym - potrzebna była zgoda Kurii.
Okazja do ukazania obrazu publicznie nadarzyła się, gdy ks. Sopoćko głosił kazania o Miłosierdziu Bożym w Ostrej Bramie na zakończenie Jubileuszowego Roku Odkupienia Świata, w dniach 26-28 kwietnia
1935 r. - Umieścił go wówczas w szczycie okna kaplicy ostrobramskiej, tak aby był widoczny z całej niemal ulicy, jako swoista ilustracja do tematyki kazań. Triduum jubileuszowe wypadło w piątek,
sobotę i niedzielę. Była to pierwsza niedziela po Wielkanocy, a więc stało się zadość życzeniu Chrystusa.
Jednak po zakończeniu uroczystości obraz wrócił na stare miejsce do klasztoru. Od czasu do czasu wykorzystywano go do dekoracji ołtarzy na Boże Ciało, względnie z racji innych uroczystości. S. Faustyna
natomiast została w marcu 1936 r. przeniesiona do Walendowa pod Warszawą i wreszcie do Krakowa. Zanim jednak opuściła Wilno, przypomniała ks. Sopoćce o woli Pana Jezusa co do czci publicznej obrazu.
Spełniło się to 4 kwietnia 1937 r., w Niedzielę Przewodnią; ks. Sopoćko za zgodą abp. Romualda Jałbrzykowskiego poświęcił obraz i umieścił go w kościele św. Michała po prawej stronie prezbiterium
obok głównego ołtarza.
***
Reklama
W kościele św. Michała obraz przebywał przez cały czas II wojny światowej aż do 1948 r. Rok wcześniej musiał opuścić Wilno ks. Sopoćko i przenieść się do Białegostoku. II wojna światowa bowiem podzieliła
archidiecezję wileńską na trzy części: litewską, białoruską i polską z Białymstokiem w centrum. Do tego miasta został odesłany przez władze sowieckie Metropolita Wileński. Tutaj schronienie znalazła Kapituła
i Wyższe Seminarium Duchowne, którego profesorem był ks. Sopoćko.
W Wilnie coraz bardziej zaczęły dawać o sobie znać prześladowania. W sierpniu 1948 r. zamknięto kościół św. Michała i klasztor Sióstr Bernardynek. Większość przedmiotów kultu Bożego przewieziono
do kościoła Świętego Ducha. Natomiast obraz Miłosierdzia Bożego pozostał w kościele św. Michała. Jednakże istniała obawa, że może zostać zniszczony, wówczas dwie czcicielki Jezusa Miłosiernego -
Janina Rodziewicz i Bronisława Miniotaite na własną odpowiedzialność „odkupiły” go od robotników, którzy „porządkowali” opuszczoną świątynię. Wycięte z ram płótno przeniesiono
do mieszkania Janiny Rodziewicz. Ta wszakże, obawiając się rewizji i prześladowań, ukryła je u swojej przyjaciółki. Miała w pełni rację, ponieważ wkrótce została uwięziona i na 10 lat zesłana na Sybir
za przynależność do Sodalicji Mariańskiej i publiczne modły do Miłosierdzia Bożego.
W 1954 r. p. Rodziewicz powróciła do Wilna i odszukała obraz, który przez sześć lat przechowywany był na strychu. Nic dziwnego, że uległ poważnym uszkodzeniom. Z wielką ostrożnością znalazła
odpowiedniego konserwatora i odnowiono obraz. W listopadzie 1955 r. p. Rodziewicz postanowiła wyjechać do Polski. Wcześniej obraz przekazała ks. Janowi Ellertowi, proboszczowi kościoła Świętego Ducha.
Od tej pory obraz znajdował się w prywatnym mieszkaniu ks. Ellerta.
***
Tam zobaczył obraz Miłosierdzia Bożego ks. Józef Grasewicz, będący proboszczem w Nowej Rudzie niedaleko Grodna. On to jeszcze przed wojną przez jakiś czas mieszkał u ks. Sopoćki, gdy pracował w sekretariacie
Akcji Katolickiej. Ks. Grasewicz był duchowym ojcem nowego zgromadzenia pod nazwą Instytut Matki Bożej Miłosierdzia. Dzieląc losy większości Polaków, tuż po przyjściu Sowietów został wywieziony na Sybir.
Znał dobrze dzieje obrazu, dlatego zaraz po powrocie z zesłania rozpoczął starania o jego odnalezienie. Właśnie z tego względu dotarł do kościoła Świętego Ducha w Wilnie.
Bez żadnych przeszkód, ale z wielką dyskrecją przewiózł obraz do swojej parafii, wprowadzając zwyczaj odmawiania Koronki i Nowenny do Miłosierdzia Bożego w kościele noworudzkim. Z takiego obrotu sprawy
ucieszył się ks. Sopoćko, wiedząc, że obraz znalazł sumiennego opiekuna. Niestety, w 1957 r. ks. Grasewicz musiał opuścić Nową Rudę. Przez jakiś czas wierni sami gromadzili się w kościele i odmawiali
modlitwy do Miłosierdzia Bożego. Mimo ich zdecydowanej postawy władze sowieckie pod koniec lat 60. zamknęły kościół, a przedmioty kultu religijnego wywieziono do innych kościołów. Obraz wisiał bardzo
wysoko i wykonawcy poleceń KGB pozostawili go w pustym kościele. Ludzie obawiali się wszakże jego zniszczenia. Ks. Sopoćko sugerował, aby przewieźć obraz do Białegostoku.
Surowe kontrole graniczne nie dawały jednak szans powodzenia tej inicjatywie. Przymierzano się do umieszczenia obrazu w Ostrej Bramie, ale bez pozytywnego skutku. Ks. Grasewicz pamiętał o nim i postanowił
z powrotem przewieźć go do kościoła Świętego Ducha w Wilnie, gdzie zaczynał właśnie swą posługę proboszczowską młody kapłan, pochodzący z Ejszyszek - ks. Aleksander Kaszkiewicz, obecny biskup grodzieński.
Chcąc zabezpieczyć się na różne okoliczności, ks. Grasewicz poprosił znaną malarkę wileńską, aby wymalowała kopię obrazu. Jesienią 1985 r., nocą, wyjęto obraz z ram, a umieszczono w nich kopię.
Z wielką ostrożnością siostry zakonne zwinęły obraz w rolkę i z lękiem przewiozły go do remontowanego kościoła Świętego Ducha. Bardzo dyskretnie zostawiły to zawiniątko przy konfesjonale. Dopiero po zamknięciu
kościoła ks. Kaszkiewicz zabrał obraz do zakrystii i czuwał nad nim.
***
W 1987 r., w trakcie nadal trwającego remontu, wykorzystując ustawione rusztowania, umieszczono obraz w bocznym filarze (ołtarzu) kościoła naprzeciw ambony. W tym miejscu coraz prężniej zaczął się
rozwijać kult Miłosierdzia Bożego. Każdego dnia o godzinie 15.00, z wyjątkiem niedziel, odprawiano przed obrazem Mszę św., odmawiano lub śpiewano Koronkę do Bożego Miłosierdzia. W miarę jak zmieniała
się sytuacja polityczna i było coraz więcej przestrzeni dla życia religijnego, kult ten stawał się powszechniejszy.
Tego to roku mogłem uklęknąć przed obrazem Jezusa Miłosiernego w kościele Świętego Ducha w Wilnie. Chociaż nie znałem jeszcze całej historii związanej z wizerunkiem naszego Odkupiciela namalowanym
na wyraźne Jego polecenie, dziękowałem Opatrzności Bożej za to, że obraz ten może odbierać kult publiczny.
Na początku września 1993 r. kościół Świętego Ducha nawiedził Ojciec Święty Jan Paweł II, zatrzymując się przez dłuższy czas przed obrazem Jezusa Miłosiernego na modlitwie na klęczkach.
Z pewnością wspomniał wówczas krakowskie Łagiewniki i grób s. Faustyny. A jego gorące pragnienie wyrażenia wdzięczności Chrystusowi Miłosiernemu znalazło także swój wyraz w rychłej beatyfikacji,
a później kanonizacji Sekretarki Miłosierdzia Bożego oraz w ogłoszeniu Niedzieli Przewodniej Niedzielą Miłosierdzia dla całego Kościoła.
Tak spełniły się słowa Pana Jezusa: „Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (tamże,
327).
To naczynie wciąż czeka w wileńskim kościele Świętego Ducha!