Szanowna Pani Aleksandro!
Bardzo dziękuję za odpowiedź na mój list. Dziękuję też za Pani słowa z odpowiedzi na list pani Barbary, że „życie każdego człowieka jest wielką tajemnicą dla innych”. Co do mnie, może taka jest wola Pana Boga, bo człowiek w biedzie może poznać nie tylko innych, ale i siebie.
Dzisiaj świat akceptuje siłę przebicia, pieniądz, nawet heretyków (mówi się o nich z sympatią, bo oni się szanują...). To prawda, trzymają się razem, a my?
Tymczasem podział jest jeden - według jakości naszych serc (trudno to wyrazić słowami), a nie bogactw czy innych kryteriów.
Co do rekolekcji, które Pani opisuje, zawierzam to Panu Bogu, On pokieruje. Tak było np. z filmem „Pasja”. Chciałam go obejrzeć, ale były pewne przeszkody natury formalnej. A jednak byłam i widziałam. I dziękuję za dobro, które obudziło się w sercach wielu ludzi. Jeszcze raz dziękuję za cierpliwość, dobre słowa i życzę całej Redakcji „Niedzieli” z ks. inf. Ireneuszem na czele dalszych wspaniałych owoców pracy w kraju i za granicą. Szczęść Boże! Teresa
Pani Teresa opisała mi swoje życie, podzieliła się problemami, a ja jej odpisałam. List zamieszczony powyżej to jej odpowiedź. Cieszę się, że w dopisku pani Teresa dodaje: „napiszę o zmianie na lepsze”, bo to jest już taka zapowiedź zmiany.
Dostajemy w życiu wiele szans.
Piszę ten list w piątek, trzynastego. Bliska mi osoba właśnie dziś opuszcza szpital, by po ponadmiesięcznym tam pobycie powrócić wreszcie do domu. Nic by w tym nie było nadzwyczajnego, gdyby nie to, że osoba ta przez pewien czas była już na krawędzi życia. Sam profesor podczas obchodu lekarskiego powiedział: „Wrócił pan z dalekiej podróży...”.
Oczywiście, jest to wielki sukces lekarzy, którzy naprawdę dali z siebie wszystko. Ale jest to też widoczny Boży znak. Mój kochany bliski mi człowiek żył tak, jak wielu z nas - katolików. Trzeba było naprawdę wielkiej cierpliwości i determinacji ze strony całej rodziny, aby zechciał się wyspowiadać - przecież w obliczu śmierci... - Nawet zapewnienie, że po sakramencie chorych zacznie naprawdę zdrowieć (co się stało!), nie zachęcało go do sakramentu pokuty. Ale jak widać, Pan Bóg się tym nie zrażał. Tym bardziej że i wiele osób modliło się w intencji Chorego. Bóg wysłuchał wszystkich.
A teraz pytanie: co uczyni mój Drogi Chory, by się Panu Bogu za to odwdzięczyć?
Pozostawiam siebie, naszych Czytelników i panią Teresę sam na sam z tym pytaniem. A o losie mojego Drogiego Chorego postaram się kiedyś jeszcze opowiedzieć, jeśli będzie o czym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu