Reklama

Wiara

Stefania Łącka przyjmowała cierpienie dnia codziennego aż do utraty życia

Modlitwa, świadectwo wiary, zaangażowanie społeczne, pomaganie innym zarówno w spokojnej codzienności przedwojennego życia jak i w skrajnych warunkach obozu koncentracyjnego, gotowość śmierci za drugą osobę – takie było życie Stefanii Łąckiej, harcerki, dziennikarki katolickiej, więźniarki Auschwitz.

[ TEMATY ]

Stefania Łącka

Archiwum Urzędu Postulatorskiego

Stefania Łącka, obraz namalowany ze zdjęcia wykonanego po powrocie z obozu

Stefania Łącka, obraz namalowany ze zdjęcia wykonanego po powrocie z obozu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ze spokojem przyjęła zawód miłosny i to, że dostarczone jej z trudem lekarstwo, które mogło ocalić życie – ktoś ukradł. Zmarła tuż po wojnie w wieku 33 lat z powodu wyniszczenia organizmu. O historii tej młodej kobiety, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się w diecezji tarnowskiej oraz o jej przesłaniu dla nas, współczesnych chrześcijan, mówi w rozmowie z KAI postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. prof. Stanisław Sojka.

Publikujemy treść rozmowy:

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KAI: Jak wyglądało dzieciństwo Stefanii Agnieszki Łąckiej?

- Była córką Antoniego i Agnieszki z domu Cisło. Urodziła się w święto Objawienia Pańskiego, 6 stycznia 1914 r. w Woli Żelichowskiej w parafii Gręboszów, w powiecie Dąbrowa Tarnowska na terenie diecezji tarnowskiej. Sakrament Chrztu otrzymała 8 stycznia 1914 r. w kościele parafialnym w Gręboszowie. Była trzecim i ostatnim dzieckiem swoich rodziców. Cała rodzina wspólnie uprawiała niewielki kawałek ziemi, który był jedynym źródłem ich utrzymania. Stefania pracowała od dziecka. Często wspominała, że wychodzili w pole już wczesnym rankiem a wracali dopiero wieczorem. Było to konieczne, zwłaszcza, że ojciec zmarł, gdy najmłodsza córka miała zaledwie 7 lat. Stracił zdrowie jako żołnierz podczas I Wojny Światowej.

Reklama

Rodzice dawali dzieciom przykład żywej wiary i wzajemnego szacunku. Rodzeństwo się kochało. Dom przyciągał wielu gości. Można powiedzieć, że był to dom słynący z działalności charytatywnej. Choć było bardzo biednie, ludzie jeszcze biedniejsi, a zwłaszcza dzieci, często mogli tam dostać coś do zjedzenia. Stefania, zwłaszcza, gdy była już starsza, dzieliła się też z przychodzącymi dziećmi swoją wiedzą.

Była bardzo utalentowana. Ukończyła szkołę podstawową ucząc się najpierw w Woli Żelichowskiej, potem w Gręboszowie i w Dąbrowie Tarnowskiej. W każdej klasie dostawała nagrody książkowe – nie tylko za wyniki w nauce ale też za zaangażowanie społeczne. Religijna i patriotyczna atmosfera domu współgrała z tym, czego Stefania dowiadywała się od nauczycieli – i duchownych, i świeckich.

KAI: Na czym polegało jej zaangażowanie społeczne?

- Była harcerką. Animowała działalność teatralną, wystawiając wraz z przyjaciółmi misteria religijne czy organizując wieczornice patriotyczne. Podczas pobytu w Tarnowie, gdzie kontynuowała naukę w Pierwszym Żeńskim Seminarium Nauczycielskim im. bł. Kingi, była prezeską Sodalicji Mariańskiej. Należała też do zespołu redagującego szkolny miesięcznik „Złota Nić”. Warto wspomnieć, że podczas nauki w Tarnowie ukończyła też kurs pielęgniarstwa. Wyobraźnia podpowiedziała jej, że takie umiejętności mogą się jej przydać i faktycznie przydały się – w czasie wojny, w warunkach obozowych.

Reklama

Po ukończeniu seminarium, w 1933 r. wróciła do domu. Choć marzyła o polonistyce na Uniwersytecie Jagiellońskim, rodziny nie było na to stać. Jak dawniej pracowała razem z matką na roli i pomagała w działalności Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej obecnego w okolicznych miejscowościach.

Podziel się cytatem

Była bardzo żywą osobą, bez wątpienia liderką w swoim środowisku, skarbnicą pomysłów i inicjatyw. Podejmowała je wspólnie z przyjaciółmi, których miała bardzo wielu. Świadczą o tym liczne świadectwa osób, które ją znały i wspominały.

KAI: Jak wyglądał wybór jej drogi życiowej?

- W 1934 r. rozpoczęła pracę jako dziennikarka. Dzięki pomocy ks. Piotra Halaka, proboszcza gręboszowickiego, dostała się do redakcji czasopisma „Nasza sprawa”, powołanego przez biskupa tarnowskiego Franciszka Lisowskiego. Redaktor naczelny, ks. Józef Chrząszcz powołał ją na redaktorkę specjalnego dodatku dla dzieci, pt. „Króluj nam Chryste”. Zaczęła nawiązywać kontakty z placówkami misyjnymi prowadzonymi przez polskich misjonarzy w dalekiej Afryce. Korespondowała z nimi i pisała artykuły o tematyce misyjnej. Jak na tamte czasy była to zupełnie pionierska działalność. Podejrzewam, że zaangażowanie osób takich jak Stefania mogło wpłynąć na to, że diecezja tarnowska zasłynęła z liczby misjonarzy – i duchownych i świeckich.

W dodatku redagowanym przez Stefanię można też było znaleźć rozmaite informacje nt. roku liturgicznego, o świętych oraz o tym, czym żyła Ojczyzna.

Reklama

Jeśli chodzi o jej życie osobiste, niektóre osoby zastanawiały się, czy osoba tak pobożna i religijna nie wybierze drogi zakonnej. Ona jednak na pytania o to odpowiadała zdecydowanie, że chciałaby się realizować w życiu rodzinnym, tak jak jej rodzice. Jeden młody człowiek był nią bardzo zainteresowany. Z wzajemnością. Snuli poważne plany. Wszystkie te marzenia przekreśliła wojna.

KAI: Co się wydarzyło?

- Po wybuchu wojny wraz z całym zespołem redakcyjnym opuściła Tarnów i udała się na wschód. Powróciła na początku 1940 r. Pracowała w drukarni na potrzeby diecezjalne. Była to działalność nielegalna. Wszyscy pracownicy aresztowani zostali w 1941 r. pod zarzutem działalności konspiracyjnej. Stefania spędziła rok w więzieniu w Tarnowie. Była okropnie maltretowana i bita w siedzibie gestapo przy ul. Urszulańskiej. Mimo tortur, których ślady nosiła do końca życia, m.in. w postaci blizn, nie załamała się psychicznie i nikogo nie wydała

27 kwietnia 1942 r. wraz z sześćdziesięcioma innymi więźniarkami Stefania przybyła w pierwszym transporcie polskich kobiet do Auschwitz.

KAI: W jaki sposób przeżyła obóz?

Reklama

- Z licznych relacji świadków wynika, że wielokrotnie była gotowa oddać swoje życie. Przytoczę relację Heleny Panek, którą jeszcze 3 lata temu, 2 kwietnia 2018 r., udało mi się odwiedzić w Warszawie. Niestety zmarła 17 listopada 2020 r. Helena była koleżanką Stefanii. Przez wiele miesięcy przebywały razem w celi w tarnowskim więzieniu, potem razem trafiły do obozu. Pod koniec czerwca 1942 r. podczas prac polowych po raz pierwszy z Auschwitz uciekła więźniarka. Za karę wszystkie kobiety stały dwie doby na placu apelowym oczekując na zapowiedziane przez władze obozu dziesiątkowanie. Co dziesiąta miała zostać wyznaczona na śmierć. Kiedy Helena stojąc obok Stefanii mdlała ze strachu, usłyszała: „Nie martw się, Helenko, gdyby wyczytali twój numer, ja wystąpię z szeregu”. Było to powiedziane głośno, wobec wszystkich. Helena była przekonana, że Stefania dotrzymałaby słowa. Całe szczęście nie było to konieczne. Okazało się, że władze w Berlinie nie zgodziły się wówczas na dziesiątkowanie. Uważano to za cud.

W obozie Stefania opiekowała się chorymi i zaraziła się tyfusem. Ten fakt znacząco wpłynął na jej zdrowie. Została przeniesiona do szpitala obozowego. Na wiosnę 1943 r. pracowała już w szpitalu obozowym jako pielęgniarka – przydały się jej wówczas nabyte wcześniej umiejętności. Usługiwała ludziom ciężko chorym, narażając własne życie chrzciła noworodki, które wkrótce po urodzeniu miały być zamordowane.

Znała bardzo dobrze język niemiecki, dlatego po pewnym czasie została przez władze obozowe skierowana do pełnienia funkcji pisarki blokowej. To dawało jej dodatkowe możliwości pomagania współwięźniom. Nadal wspierała chorych. Miała dostęp do ewidencji korespondencji, co wykorzystywała do pomocy więźniarkom w nawiązywaniu kontaktu z rodzinami. Przy wypisywaniu chorych z rewiru na obóz Stefania kryła przed wypisem te kobiety, które były jeszcze bardzo słabe lub miały wyroki do karnych oddziałów, gdzie z pewnością czekałaby je śmierć. Ratowała też chorych podczas selekcji do zagazowania lub na zastrzyk fenolu. Wykreślała ich z listy lub zamieniała kartoteki osób przeznaczonych na śmierć na kartoteki zmarłych danej nocy więźniarek. Za te wszystkie działania groziła jej śmierć. Jak wynika z niezliczonych relacji, ocaliła w ten sposób bardzo wiele ludzkich istnień.

Kilka razy udało jej się sprowadzić do bloku księdza, więźnia z grupy męskiej, który pracował na obszarze rewiru kobiecego jako hydraulik. O tym, że jest on księdzem wiedziała tylko Stefania a potem te więźniarki, które mogły skorzystać z sakramentu pokuty. Z narażeniem życia przygotowywała koleżanki do przyjęcia komunii św. Była też jej szafarzem. Zakonsekrowane hostie, zaszyte w habicie, dostarczone zostały przez siostry zakonne z Pawiaka. Przygotowała też modlitewnik zawierający 11 pieśni i 8 modlitw. Zachował się on dzięki innej koleżance Stefanii, Annie Wajdowej.

Trzeba podkreślić, że miłość i altruizm okazywała Stefania wszystkim, niezależnie od religii i pochodzenia.

2021-12-06 12:41

Ocena: +8 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tarnów: rozpoczęto proces beatyfikacyjny Stefanii Łąckiej - "Anioła z Auschwitz"

[ TEMATY ]

Stefania Łącka

Archiwum Urzędu Postulatorskiego

Stefania Łącka, obraz namalowany ze zdjęcia wykonanego po powrocie z obozu

Stefania Łącka, obraz namalowany ze zdjęcia wykonanego po powrocie z obozu

„Jak wiele może dokonać człowiek, który słucha Boga" – powiedział biskup tarnowski Andrzej Jeż podczas Mszy św. tuż po sesji rozpoczynającej proces beatyfikacyjny Stefanii Łąckiej. Więźniarka Auschwitz narażała swoje życie dla innych, była także gotowa oddać życie za współwięźniarkę. Zmarła w opinii świętości 7 listopada 1946 r., w wieku 33 lat. Nazywana jest „Aniołem z Auschwitz”.

Uroczystości odbyły się w bazylice katedralnej w Tarnowie. Podczas sesji po raz pierwszy zebrał się Trybunał, w którym zasiadają m.in. delegat biskupa i jego zastępca a także promotor sprawiedliwości i księża notariusze.
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Ja, biskup, wśród przesiedleńców w Mjanmie

2024-12-03 10:34

[ TEMATY ]

świadectwo

Mjanma

przesiedlenia

Adobe Stock

Odkąd musiał opuścić swoją katedrę w Loikaw z powodu toczących sią walk, bp Celso Ba Shwe mieszka ze swoim ludem w lesie. „Moją siłą są oni: nasz Kościół jest bardziej żywy niż kiedykolwiek” - wyznał, podkreślając, że podczas gdy wojsko nadal okupuje kościoły i pomieszczenia duszpasterskie, kapłani i siostry zakonne pozostają z wysiedlonymi. Dramat tego azjatyckiego kraju trwa od lutego 2021 roku, kiedy armia przejęła władzę w Mjanmie w wyniku krwawego zamachu stanu.

Wysiedleni wśród wysiedlonych. Taki jest obraz Kościoła w Birmie po ponad trzech latach wojny domowej, która według najnowszych danych Organizacji Narodów Zjednoczonych kosztowała życie ponad 50 tys. osób. Głosem udręczonych ludzi, pozbawionych wszelkich praw i perspektyw na godne życie, jest 60-letni biskup Shwe. Jest on ordynariuszem diecezji Loikaw, w której cały kompleks katedralny okupowany jest przez wojsko, a kapłani i siostry, wraz z wiernymi, zostali zmuszeni do ucieczki przed przemocą. „Mieszkamy razem z ludźmi. Naszym schronieniem są głównie namioty i prowizoryczne kwatery z bambusa, które ostatnio zostały zmyte przez potężny tajfun” - wyznał hierarcha w rozmowie z włoskim portalem misyjnym „Mondo e Missione”.
CZYTAJ DALEJ

Nowi łódzcy biskupi pomocniczy przedstawieni Ojcu Świętemu Franciszkowi

2024-12-04 13:09

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

screen YouTube

Podczas dzisiejszej Audiencji Generalnej na Placu Świętego Piotra w Watykanie obok pielgrzymów indywidualnych i grupowych przybyłych na spotkanie z Ojcem Świętym obecni byli również kard. Grzegorz Ryś, bp Piotr Kleszcz OFM Conv i bp Zbigniew Wołkowicz. Uczestnictwo w papieskiej audiencji stało się również okazją do przedstawienia nowych biskupów pomocniczych Archidiecezji Łódzkiej Ojcu Świętemu Franciszkowi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję