Reklama

Wiara

Nawrócenie – twoja decyzja

Wychowałam się w katolickiej rodzinie. Istnienie Boga było dla mnie wiadome od samego początku, jednakże nie praktykowałam wiary. Raczej kończyła się ona na samej świadomości, że On jest. Rzadko chodziłam do Kościoła, praktycznie w ogóle. Tylko wtedy, kiedy naprawdę musiałam. A spowiedź? Nawet nie było o tym mowy... Zapraszamy do przeczytania 2 świadectw nawrócenia!

[ TEMATY ]

nawrócenie

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nawrócenie – twoja decyzja

Reklama

Wychowałam się w katolickiej rodzinie. Istnienie Boga było dla mnie wiadome od samego początku, jednakże nie praktykowałam wiary. Raczej kończyła się ona na samej świadomości, że On jest. Rzadko chodziłam do Kościoła, praktycznie w ogóle. Tylko wtedy, kiedy naprawdę musiałam. A spowiedź? Nawet nie było o tym mowy. Za każdym razem, gdy słuchałam o Bogu, coś rodziło się w moim sercu – była to chęć bycia lepszym człowiekiem. Ale coś ciągle zagłuszało ten głos. Chęć odnalezienia Go została na bardzo długi czas przyćmiona. Borykałam się z bardzo niską samooceną, nękało mnie poczucie braku jasnego celu. Odnosiłam wrażenie, że każdy wokół mnie idealnie radzi sobie w życiu, że nikt nie ma takich problemów jak ja. Nikt nie czuje tak dużego smutku... Każdy na pewno akceptuje siebie, swój wygląd, charakter, mocne i słabe strony. Wszyscy tacy utalentowani, mają tyle pasji i zainteresowań. Ja to takie... nic. A raczej mniej niż nic. Uważałam siebie za najbardziej wadliwy produkt tego świata. Szkoła? Pierwsze 3 lata podstawówki wspominam całkiem dobrze, jednak później coś się zmieniło. Każdy zaczynał dawać mi znać, że jestem zbędna. Na każdym kroku odczuwałam niechęć innych do mnie. Sądziłam, że nie powinno mnie w ogóle być na świecie, bo przecież po co komu takie zero jak ja? Swoją pustkę uciszałam wieloma rzeczami: muzyką, książkami, filmami. Odrywałam się od tego, co dzieje się wokół mnie, i uciekałam w świat fantazji, aby móc chociaż przez chwilę wyobrazić sobie, jak to jest mieć idealne życie... Przez jakiś czas nawet mi to pomagało, ale – niestety – nie na długo. To wszystko nie zabierało mojego bólu. Pukałam do każdych drzwi, szukałam ukojenia wszędzie, ale nie u Boga. I w tym tkwił problem. Ani razu nie pomyślałam o tym, żeby się pomodlić. Żeby pójść do Kościoła i zawierzyć to Jemu. Nie umiałam się modlić. Nie wiedziałam, co to znaczy rozmawiać z Bogiem. Sądziłam, że to tylko odklepanie paciorków przed snem i już – wszystko gra.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W pewnym momencie moje życie było dosłownie polem bitwy. Miałam wrażenie, że wszystkie fundamenty posypały się tak bardzo, że nie da się ich już odbudować. Za każdym razem, kiedy myślałam sobie, że gorzej już być nie może, działo się coś, co pokazywało mi, że jednak może. Codziennie rano walczyłam, próbowałam. Otwierałam oczy i tak bardzo chciałam zmienić cokolwiek! Ale nie miałam sił na wyjście z czegoś, co trwało już praktycznie od samego początku mojego życia i wcale nie zapowiadało się na zmianę. Tak naprawdę dorastałam w wiecznym strachu i smutku. Mimo starań miałam poczucie, że to nigdy się nie zmieni. Że każdy dzień będzie wyglądał tak samo beznadziejnie. Myślałam, że to wszystko będzie trwało wiecznie...

Czułam, że przegrywam. I to był moment przełomu.

Reklama

Moje spotkanie z Bogiem wcale nie było nagłym olśnieniem. Nie było nagłego braku problemów. Nie czułam cudownego przypływu radości. Poznanie Go było procesem – i to długim, jednak największą chęć bycia z Nim odczułam w momencie, w którym zdałam sobie sprawę, że moje życie wali się już tak na serio. Dopiero wtedy zapukałam do Jego drzwi. Nie napiszę, że w tamtej chwili wszystko nabrało sensu i zaczęłam działać. Bo nie nabrało. I nie zaczęłam. W każdym razie nie od razu. Początek miał miejsce zupełnie gdzie indziej – w głowie. Wszystko zaczynało się od zmiany sposobu myślenia. Tak – istnieje prawdopodobieństwo, że coś się nie uda. Tak – być może pierwsza próba skończy się niepowodzeniem. Tak – możliwe, że w środku drogi lub przy mecie coś się zawali. Ale wiecie co? Próbujcie i ryzykujcie mimo to! Życie jest tylko jedno i mamy obowiązek przeżyć je najlepiej, jak tylko umiemy. Strach przed nieznanym jest chwilowy, a żal po niespełnionych marzeniach, pragnieniach, celach i natchnieniach pozostaje na bardzo długo. Czego jeszcze nauczył mnie Bóg? Tego, że są rzeczy, na które mamy wpływ i jak najbardziej możemy coś z nimi zrobić, a jednocześnie, że są rzeczy, na które nie mamy żadnego wpływu i choćbyśmy bardzo chcieli, to i tak ich nie zmienimy. Są takie aspekty naszego życia, których nie wyeliminujemy, jednak od samego rozdzielenia, na co mam wpływ, a na co nie, o wiele trudniejsze było samo uświadomienie sobie tego faktu. Uświadomienie sobie, że trzeba szanować swój czas, samego siebie i zajmować się tym, co można zmienić, oraz że nic nie dzieje się od razu i czasami trzeba po prostu odpuścić.

Ja się na tę zmianę zdecydowałam. Podjęłam decyzję, że zaczynam kochać siebie, że zaczynam podejmować ryzyko, spełniać marzenia i osiągać cele. Zrozumiałam, że nie powinnam iść za tłumem, tylko tam, gdzie ciągnie mnie serce; że czasem muszę odpuścić, odpocząć, żyć świadomie i być dobrym człowiekiem. Bo zmiana zaczyna się dziś. Nie zawsze mi się to udaje. Bywają chwile, kiedy nie wiem, jak się podnieść, wielokrotnie miałam ochotę się poddać. Ale wiem, że jest ze mną Ten, który jest Miłością. I wiem, że On od zawsze ze mną był, nawet wtedy (a raczej szczególnie wtedy), kiedy cierpiałam. I będzie cały czas. Wtedy przypominam sobie, dla Kogo to robię.

Reklama

Na koniec chciałabym powiedzieć jedno: nie poddawajcie się! Wiem, że jest trudno. Wiem, że brakuje sił. Wiem, że czasem nie ma już nadziei na lepsze dni. Ale proszę, walczcie do końca. Nie pozwólcie, aby życie was przygniotło. Mocno wierzę w to, że każdy z nas ma w sobie tę siłę. Poszukajcie jej w sobie.

Podziel się cytatem

Sara, 21 lat

Nie jest łatwo, ale warto…

W moim domu Pan Bóg był od zawsze bardzo, bardzo daleki. Niestety, do kościoła chodziliśmy raz, dwa razy w roku – „okazjonalnie”; nie rozmawialiśmy też nigdy o Bogu ani o naszej wierze. (Mimo wszystko jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom za to, że mnie ochrzcili i mogłam pójść do Pierwszej Komunii św., chociaż było to traktowane jako formalność). Pan Bóg był więc i dla mnie bardzo odległy i praktycznie w ogóle Go nie znałam.

Moje nawrócenie tak naprawdę zaczęło się od przygotowania do bierzmowania, potem zaczęłam chodzić na spotkania Ruchu Światło-Życie i scholi. Zaczęłam się modlić swoimi słowami, czytać Pismo Święte i powolutku nawiązywać relacje z Najwyższym.

Pan Bóg stopniowo stawał mi się coraz bardziej bliski i zauważałam, jakie dary od Niego otrzymuję. Zaczęłam Go dostrzegać nie tylko w kościele, ale i w drugim człowieku, w pięknie natury. Chodziłam również na wieczory uwielbienia – mogę powiedzieć, że to, co się tam działo, było dla mnie wtedy dziwne i nieznane, a zarazem niesamowite! Czułam, jak Bóg dotyka mojego serca, napełnia je miłością i potrzebnymi darami Ducha Świętego. Kiedy opowiedziałam rodzicom o tym, że chcę chodzić do kościoła i w nim służyć, spotkałam się z bardzo negatywnymi komentarzami na ten temat.

Reklama

Moje wcześniejsze relacje z koleżankami również się urwały... W tamtym czasie byłam tym załamana, dziś jestem za to wdzięczna! Bóg obdarzył mnie ogromem siły i odwagi, dał mi wsparcie w postaci nowych przyjaciół i kapłanów, z którymi wcześniej nie miałam żadnych relacji. Pan Bóg chciał jednak jeszcze bardziej odmienić moje życie i dlatego trafiłam do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży przy innym kościele. Początki były dla mnie trudne, byłam bardzo zamknięta. Czasami myślałam, że to nie dla mnie, że przecież jestem nikim i co ja w ogóle wniosę do tej swojej nowej wspólnoty... I tym razem jednak Pan Bóg okazał mi swoje niezgłębione miłosierdzie i moc łask! Dzięki KSM zyskałam dużo nowych przyjaciół i pogłębiłam jeszcze bardziej relację z Panem Bogiem i Maryją.

Reklama

Przekonałam się, że Pan Bóg zawsze nas wysłuchuje, ale nie zawsze daje nam to, o co prosimy, dlatego, że ma względem nas większy plan. Potem faktycznie zdajemy sobie sprawę, że to czy tamto byłoby nam zbędne w życiu lub mogłoby nas w jakimś stopniu oddalić od Pana Boga! Chciałabym również podzielić się z wami pewną trudną historią z mojego życia...

Podziel się cytatem

Kilka lat temu miałam myśli samobójcze, a raz nawet się pocięłam. Chodziłam do szkoły ze łzami w oczach, w moim sercu gościły strach i lęk, nauczyciele zaczęli to zauważać... Skończyło się tak, że pewnego dnia zabrano mnie do szpitala na obserwację. ON mnie jednak nie zostawił. Zaczęłam na nowo z Nim rozmawiać, modliłam się na różańcu. Panu Bogu jestem wdzięczna za to, że nauczyciele zareagowali w odpowiednim momencie – dzięki temu mogę być dziś tym, kim jestem, czyli córką Króla – Jezusa Chrystusa!

Ania, 22 lata

Tekst pochodzi z "Niedzieli Młodych" nr 7/2021: Zobacz

2021-12-06 08:21

Ocena: +27 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Powszedni chleb nawrócenia

Sandomierszczyzna to swoiste zagłębie sadowniczo-ogrodnicze. Dlatego większość z nas zna doskonale widok nowego szczepu. Spotykamy tu przecież wiele przydomowych ogrodów, samodzielnie uprawianych przez gospodarzy. Często można też zauważyć duże szkółki sadownicze, w których na dziczkach szczepi się szlachetny pęd doskonałych odmian jabłoni, by w nieodległej przyszłości osiągnąć satysfakcjonujący sadownika i kupującego zbiór smacznych i pięknych owoców. Myliłby się jednak ktoś, kto uważa, że wystarczy samo szczepienie. Owszem, to zrozumiałe, że ze szkółki ogrodniczej młode drzewka muszą trafić na pola, by zasadzone w stosowny sposób utworzyły sad. Trzeba tak zagospodarowany sad - środowisko wzrostu drzewek - by go oczyszczać, nawozić, chronić przed szkodnikami, które możemy zobaczyć nieuzbrojonym okiem. Są jednak i takie zagrożenia, w postaci grzybów, pleśni i innych zakażeń bakteryjnych, których gołym okiem nie zauważymy. Możemy dopiero zobaczyć skutki ich obecności i działania. Wówczas jednak jest już za późno, by uratować plon. Dlatego sadownicy stosują w różnych porach roku opryski. To jednak jeszcze nie wszystko. Chociaż szlachetna odmiana jabłka wypuszcza tylko szlachetne pędy, to jednak ze względu na ich wielość sadownik musi niektóre z nich usuwać. W ten sposób kształtuje koronę drzewa, aby ułatwić sobie pracę. By drzewo nie rosło zbyt wysoko, co utrudnia zbiór. Przez ten zdecydowany zabieg ogrodnik chroni też drzewo przed nadmierną ilością owoców. Zbyt wielka ich ilość stwarza zagrożenie, że owoce będą albo mało dorodne i smaczne, albo połamią i zniszczą wartościową sadzonkę.
CZYTAJ DALEJ

Skandaliczna podstawa programowa edukacji zdrowotnej: 13-latkowie mają szykować się do inicjacji seksualnej

2024-11-07 11:27

[ TEMATY ]

edukacja seksualna

Adobe Stock

Zamiast przygotowywać się do życia w małżeństwie i rodzinie, uczniowie w szkołach mają szykować się do inicjacji seksualnej, uczyć się, że masturbacja jest właściwym zachowaniem oraz skupiać swoją uwagę na przyjemności seksualnej bez odpowiedzialności. MEN opublikowało podstawę programową do nowego przedmiotu, edukacji zdrowotnej, który ma być nauczany w szkołach od 1 września 2025 r. Przedmiot będzie obowiązkowy. Zastąpi nieobowiązkowe wychowanie do życia w rodzinie. Fundacja Grupa Proelio apeluje o społeczny sprzeciw wobec tych planów. Konsultacje społeczne trwają do 21 listopada.

31 października Ministerstwo Edukacji opublikowało podstawę programową do nowego obowiązkowego przedmiotu - edukacji zdrowotnej, która od 1 września 2025 r. ma zastąpić nieobowiązkowe wychowanie do życia w rodzinie. Podstawa programowa podzielona jest na dziesięć obszarów, z założenia obejmujących edukację dotyczącą różnych aspektów zdrowia. Niestety, oprócz pożytecznych zajęć na temat zdrowego odżywiania i aktywności fizycznej, przewidziana została też edukacja na temat „zdrowia seksualnego”, w skrajnej, permisywnej formie. Dzieci już od 4. klasy szkoły podstawowej mają przechodzić systemową, obowiązkową erotyzację. Potrzeba stanowczej reakcji rodziców i wszystkich osób zatroskanych o dzieci i młodzież!
CZYTAJ DALEJ

Siostra zakonna z szalikiem poszła na mecz Legii. "Bałam się, że nie wrócę"

2024-11-08 10:29

uslatar, Adobe Stock

Stadion Wojska Polskiego, Legia Warszawa

Stadion Wojska Polskiego, Legia Warszawa

Tak kibice Legii potraktowali siostrę zakonną na „Żylecie”! „Proszę księdza, poszłam do spowiedzi z całego życia, bo bałam się, że już nie wrócę z tego meczu. - relacjonował wizytę siostry zakonnej na stadionie Legii Warszawa ks. Bogusław Kowalski na kanale Meczyki.

Ks. Bogusław Kowalski, proboszcz Parafii Nawrócenia św. Pawła Apostoła w Warszawie, znany ze swojego zamiłowania do piłki nożnej opowiadał o tym, co usłyszał od jednej z sióstr zakonnych.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję