Nie wiem, jak Cię
tytułować,
moja Wielmożności.
Masz tyle godności i urzędów,
że nie pomieszczę ich w liście.
Dla mnie jesteś Zbyszkiem,
ale bardzo czcigodnym.
Dziękuję Ci
i całej Rodzinie
Kongregacji Filipińskiej w Gostyniu za to,
że mogę czasem być u Was.
Wiedz, że gdy jadę
do Gostynia,
to już od Borku
odczuwam niepokój,
a w Godurowie mocniej
bije mi serce,
a w Piaskach,
gdy widać już całą Świętą Górę,
oczy zaczynają się pocić.
Teraz, jadąc do Gostynia,
trzeba wstąpić do Grabonogu,
żeby się nie pogniewał
bł. Edmund Bojanowski,
a z nim
wszystkie Służebniczki.
Z domku pana Edmunda,
z jego pokoiku na piętrze,
lepiej widać Świętą Górę,
słychać dzwony świętogórskie,
a te przypominają,
że trzeba z Błogosławionym
iść na Prymarię,
odśpiewać Godzinki
i odmówić Różaniec.
O, jaka cudna jest
bazylika świętogórska!
Wiem, że to żywcem przeniesiony
z Wenecji kościół
Matki Bożej della Salute.
Ależ miała grymas ta pani,
hrabina Konarzewska,
która sobie zażyczyła,
aby kościół
taki jak w Wenecji
stanął w Gostyniu.
Gdyby sił starczyło,
wszedłbym jeszcze
na balkon kopuły,
na taras między wieżami,
usiadłbym do organów
i zagrałbym
Świętogórskiej Róży Duchownej:
Witaj, Gwiazdo Morza!
Wtedy wydaje mi się,
że śpiewa tłum pielgrzymów,
gra orkiestra, ludzie klękają
i odsłania się Cudowny Obraz
Matki Bożej z różą w ręku.
A ks. Służałek wychodzi w ciężkim,
złotem haftowanym ornacie
prymasa Potockiego.
Dym kadzidła wznosi się
aż pod niebo kopuły
i zdaje mi się,
że ks. Rachwał mówi kazanie -
z rękami proroka,
z zamkniętymi oczyma,
bo prorok widzi daleko.
To już historia.
Spoczywają oni
w podziemiach kościoła:
ks. Witek, ks. Służałek,
ks. Zgama, ks. Józio Kwaśniak
i ks. Smagacz, dyrygent orkiestry.
Każdy kąt coś mi tu
przypomina.
Tu moja klasa.
Słyszę panią Trawińską,
pana Podobę, ks. Pospiesznego.
A tu stołówka.
Przed gmachem
poranna gimnastyka
z panem Feiglem,
boiska,
codzienna trasa
marszu wkoło Świętej Góry.
To też już historia.
Zatrzymałem się kiedyś
przy obrazie św. Wiktorii.
Skąd Wy go macie?
Przecież to Patronka Łowicza.
To dar któregoś prymasa.
Słuchaj, Zbyszku, gdyby
zginął ten obraz,
to szukajcie go w Łowiczu.
Zbyszku Kochany,
piszę to w liście do Ciebie,
jakbyś o tym nie wiedział.
A przecież miałem Ci
serdecznie gratulować,
dziękować i podziwiać,
jak Ty to wszystko uczyniłeś
nowym i żywym.
Zbyszku, skąd Ty masz
tyle siły, odwagi
i pieniędzy na takie
inwestycje i przedsięwzięcia.
Ja wiem!
Trzeba bardzo ufać
i kochać.
A Świętogórska Pani
z Gostynia
można jest i bogata.
Ile razy byłem u Ciebie,
miałem chęć odwiedzić
ks. Bolka i Gieńka w Lesznie.
Nie zdążyłem.
Już odeszli po nagrodę.
Mój Boże!
To już z mojej półki biorą.
Zbyszku,
mam w domu Matkę Bożą Gostyńską,
św. Wiktorię i ks. Skargę.
To wszystko pamiątki od Ciebie.
One mi przypominają,
żebym częściej mówił pacierz
za Filipinów
i za Ciebie.
Ciebie proszę:
Pamiętaj i o mnie
przed bł. Edmundem
i Świętogórską Różą Duchowną.
Do zobaczenia!
Pomóż w rozwoju naszego portalu