Rok temu przeprowadziłem małą prywatną ankietę wśród znajomych Włochów: chciałem się dowiedzieć, co dla nich znaczy być Włochem oraz czym jest dla nich patriotyzm. Okazało się, że moi rozmówcy (a byli
wśród nich: bankowiec, redaktor gazety lokalnej, architekt, urzędnik państwowy, kierowca, muzyk) mają na temat swej włoskości poglądy bardzo różne - od pełnej afirmacji, po negację (z powodu panujących
w ich kraju stosunków społeczno-politycznych). W kwestii patriotyzmu także nie było zgody - jeden z moich respondentów odmówił mu nawet racji bytu, w związku z postępami globalizacji. Jednak kilka
osób przyznało, iż jest takie miejsce, gdzie patriotyzm odżywa, mianowicie stadion sportowy w czasie międzynarodowych zawodów.
Byliśmy tego świadkami podczas zakończonych niedawno mistrzostw w piłce nożnej. Ludzie malowali twarze na wzór narodowych sztandarów, żywiołowo dopingowali swe drużyny, krzyczeli, śpiewali, tańczyli.
Jakby na ten czas przestała obowiązywać unijna poprawność polityczna, która czuwa, aby przypadkiem ktoś nie wyrażał publicznie zbyt ciepłych uczuć wobec swej ojczyzny (jeśli ktoś to zrobi, będzie oskarżony
o nacjonalizm, czyli przedsionek szowinizmu i faszyzmu). Na portugalskich stadionach panowała po prostu wolność.
Ale zdarzyło się tam coś więcej - w walce o mistrzostwo odpadły wszystkie reprezentacje krajów wielkich i największych: Rosja, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania. Na boisku
pozostały wyłącznie drużyny krajów małych, a wśród nich i te wcale nie najbogatsze: Czechy, Grecja, Portugalia. A więc o zwycięstwie wcale nie muszą decydować wielkie zasoby ludzkie i potęga gospodarczo-finansowa
- a znam takich, którzy twierdzą, że Polska jest za biedna i z a m a ł a by móc wystawić drużynę zdolną do sukcesów. W tej sprawie mam następującą teorię: Rosja odpadła
u progu mistrzostw, a Polska w ogóle była tam nieobecna, bo rosyjscy i nasi zawodnicy nie czują żadnej innej motywacji niż finansowa. To jednak za mało, by wygrać np. z Czechami...
Pomóż w rozwoju naszego portalu