Prezentowane fotografie są plonem jednego lipcowego dnia, zakończonego dramatycznie: pod wieczór zmotoryzowani złodzieje wyrwali mi z rąk torbę z aparatem fotograficznym i filmami...
A jednak, po kilku godzinach, dzięki sprawności policji, ale i szczęśliwemu trafowi, który zakrawa niemal na cud, odzyskałem mój dobytek. Tylko dzięki temu mogę pokazać Czytelnikom Niedzieli ten charakterystyczny
fenomen neapolitańskiej ulicy.
W starym centrum kapliczki znajdziecie wszędzie: co krok są wmurowane w ściany domów - to takie małe ołtarzyki w stylu neoklasycznym, neobarokowym lub bez stylu. Pochodzą zwykle z XIX i XX wieku.
Niektóre cechuje monumentalny rozmach - jak tę przy ul. Cesare Rosaroll, ufundowaną przez kard. Mimmi Marcello, ale większość to skromne, ubogie miejsca kultu; na ogół otoczone są opieką: przy wielu
palą się wieczne lampki, ktoś stale przynosi świeże kwiaty. Zdarza się czasem oświetlenie... neonowe oraz współczesna obudowa z metalu i szkła.
Najczęstsze są wizerunki: Matki Bożej z Dzieciątkiem oraz Chrystusa Ukrzyżowanego i świętych patronów. Czasem, poniżej głównego obrazu, widzimy małą wnękę ze świętymi obrazkami (przede wszystkim Ojca
Pio) oraz fotografiami rodzinnymi fundatorów lub opiekunów. Niestety, nie brak też kapliczek opuszczonych, zrujnowanych.
Nie natknąłem się na żadne publikacje dotyczące genezy neapolitańskich kapliczek, choć mogę się domyślać, że ta gorąca ludowa pobożność miała związek z różnymi plagami, spadającymi nieraz na Neapol
(wybuchy Wezuwiusza, trzęsienia ziemi, wojny, epidemie). Zwyczaj urządzania przydomowych ołtarzyków jest z pewnością bardzo stary i nadal żywy, jak w żadnym innym włoskim mieście.
Pomóż w rozwoju naszego portalu