7 lipca br. mija pierwsza rocznica śmierci bp. Romana Andrzejewskiego, który był dobrze znany naszym Czytelnikom jako krajowy duszpasterz rolników. Ksiądz Biskup był również doskonałym filologiem klasycznym,
znawcą m.in. łaciny, zatroskanym o losy tego języka. W naszym archiwum redakcyjnym zachował się jego artykuł na ten temat, którego nie zdążyliśmy opublikować za życia Księdza Biskupa. Czynimy to teraz,
pragnąc uwrażliwić Czytelników „Niedzieli” na pielęgnowanie dziedzictwa naszej kultury, nierozerwalnie związanego z łacińską kulturą Europy.
Red.
Sygnały o niebezpieczeństwie
Reklama
Nie możemy jednak zasypiać w słodkim błogostanie, bo ostatnio można było dostrzec kilka sygnałów o niebezpieczeństwie.
Niedawno proszono mnie o przejrzenie przygotowanego do druku samouczka do łaciny, napisanego przez emerytowaną nauczycielkę tego języka, doktora filologii klasycznej. Jakie było moje zdziwienie, gdy
w tym dobrym podręczniku autorka podawała przy liczebnikach szczegółowe objaśnienia cyfr rzymskich, ich odpowiedniki arabskie i krótkie informacje, jak one powstawały. Zastanowiłem się przez chwilę, czy
rzeczywiście trzeba młodym adeptom nauki łaciny tłumaczyć, iż mniejsza cyfra przed większą oznacza minus, a po wiekszej - plus: IV= 4, VI =6. Przecież ja to wyniosłem ze szkoły podstawowej. Są pewnie
ku temu jakieś racje - pomyślałem.
Na drugi dzień ktoś mi opowiadał, że tegoroczny maturzysta nie wiedział, jak odczytać numer wyciągniętego na egzaminie pytania, bo był napisany... po rzymsku: XVII. A dla usprawiedliwienia powiedział
później z rozbrajającą szczerością, że koleżanka wyciągnęła pytanie XX i też nie wiedziała, co oznacza ten numer. A więc czego od nich chcą?
Doszła jeszcze rozmowa z pewnym księdzem, który kiedyś był pytany przez młodych ludzi, co to za napis kazał umieścić w kościele na witrażu: MDCCCCLXXXXVIII. A gdy odpowiedział, że to rok jego fundacji,
proszono, by odczytał tę datę. Potem usłyszał: „Przecież prościej byłoby to napisać po arabsku: 1998”. Tak, prościej. Tym pewnie kierowano się przy automatycznych zapisach w komputerach, ale
czy wszystko mamy czynić jak maszyny? A ja podziwiam, że znalazł się jeszcze ktoś exeunte saeculo (pod koniec wieku), kto wiedział, że na witrażu nie tylko dostojniej jest podać datę po rzymsku, ale i
umiał wyrazić ją w formie rozwiniętej, z uwzględnieniem setek (DCCCC), bez skrótu 900 (CM). Nadarzyła się bowiem szczególna i niepowtarzalna okazja uwiecznienia wtedy tej dłuższej, piękniejszej wersji,
ukazującej bieg wieków i dziesięcioleci, jakby narastania słojów na drzewie czasu, którego Panem jest Bóg. Takim napisem podkreślono pewną przestrzeń tajemnicy, jaka przystoi świętości tego miejsca (sacrum).
Wersja „1998” pozbawiona jest mysterium, trąci ekonomiczną prozą, bankowym wydrukiem, gazetową szarzyzną.
Rozmowa potoczyła się dalej w kierunku przykazań Dekalogu, których kolejność pisana jest na tablicach w kościele po rzymsku, ale w modlitewnikach, przynajmniej ostatnio wydanych, podana jest po arabsku.
Podobnie zaznacza się dziś miesiące, dawniej pisane po rzymsku. Rozpowszechnia się też, propagowany w Internecie, zwyczaj odczytywania daty od końca, jak w piśmie hebrajskim, np. 02-06-13 zamiast
13 czerwca 2002 lub 13 VI 2002, czy też ostatecznie 13.06.2002. Szanując wkład Arabów i Żydów do ogólnoświatowej kultury, nie sposób nie reagować na objawy lekceważenia dziedzictwa rzymskiego, a zwłaszcza
na nieumiejętność odczytywania przez młodzież rzymskich cyfr, mocno zakorzenionych w kulturze naszych ojców.
Kiedy to pokolenie zacznie gubić klucze do rodzimej kultury, będzie coraz bardziej z niej emigrowało na bezdroża... Jak długo to potrwa? Jak długo człowiek może żyć bez tej źródlanej wody duchowej?
Kiedy jej zapragnie?
Znaki nadziei
Są objawy, że godzina pragnienia coraz bardziej się zbliża. Jako przykład można podać fakt, że księgarnie, nawet na prowincji, prosiły o sprowadzenie Słownika cytatów łacińskich pięknej edycji Wydawnictwa
Literackiego. A kandydaci do liceum pytają o możliwość nauki łaciny. Są też chętni do jej studiowania na uniwersytetach. Wydział Filologii Klasycznej ma być za rok otwarty na Katolickim Uniwersytecie
Ukraińskim, który został erygowany we Lwowie - mieście słynącym z dobrych tradycji językowych. Bo taka elita jest zawsze potrzebna do pielęgnowania łaciny i greki, języków stojących na straży -
o dziwo! - narodowej kultury i tożsamości, wyrosłej na europejskim drzewie i wykarmionej jego sokami. Nie niszczą one bowiem lokalnych języków, ale dają im wewnętrzną siłę do ciągłego wzrostu i
tworzenia nowych wyrazów.
Również pytania dotyczące integracji europejskiej siegają - jak widać - do korzeni ludów tego kontynentu, bo nie można być Europejczykiem bez respektowania greckich, rzymskich i biblijnych
wartości. Na nich wyrósł gmach chrześcijańskiej Europy, gmach, którego fundamenty na przestrzeni wieków próbowali naruszyć niejedni barbarzyńcy. Na próżno. Europa bez tych wartości byłaby bezładną mieszaniną
ludów sine patre, sine matre, sine genealogia (bez ojca, bez matki, bez rodowodu).
Papieskie przesłanie do nowej Europy
Wsparł nas Papież w liście do zjazdu Ku nowej konstytucji europejskiej, który odbył się w Rzymie w dniach 20-23 czerwca 2002 r., z inicjatywy Wikariatu Rzymu, przy współpracy z Federacją Uniwersytetów
Katolickich Europy i Komisją Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE): „Rozliczne są korzenie duchowe, które przyczyniły się do utrwalenia wspomnianych tu wartości: od ducha Grecji po ducha Rzymu;
od wkładu ludów łacińskich, celtyckich, germańskich, słowiańskich i ugrofińskich, po wkład kultury judaistycznej i świata islamu. Te różnorodne czynniki znalazły w tradycji judeochrześcijańskiej siłę
zdolną do ich zharmonizowania, umocnienia i krzewienia. Uznając ten fakt historyczny, w obecnym procesie narodzin nowego ładu instytucjonalnego, Europa nie może ignorować swego dziedzictwa chrześcijańskiego,
bo większa część tego, co stworzyła na polu prawa, sztuki, literatury i filozofii, powstała pod wpływem orędzia ewangelicznego” (n. 4).
Napawa mnie otuchą fakt, że tyle sił duchowych stoi w Europie na straży kultury i dobra człowieka. Filologowie klasyczni i miłośnicy kultury antycznej, zawsze czujni strażnicy najbardziej zdrowego
humanizmu, niezamkniętego na wartości religijne, znajdują cennych sojuszników we wszystkich zalęknionych o swoją przyszłość na naszym kontynencie obywateli.
Ten lęk jest wyrazem instynktu samozachowawczego: „wrodzona «przynależność» człowieka do Boga, którego niezatarty obraz wyryty został w samej naturze każdego mężczyzny i każdej kobiety”
(n. 5), nie pozwala traktować instytucji politycznych i władzy publicznej jako wartości absolutnych i wskazuje na priorytet godności osoby ludzkiej w stosunku do nich.
Coraz żywsza świadomość owej nadrzędności osoby nad systemem politycznym zbliża ludzi do siebie - zarówno wykształconych, jak i zwykłych zjadaczy chleba - łączy z sobą naukowców, literatów
i rolników. Z tego przymierza wyrasta pragnienie, by żaden mieszkaniec naszego kontynentu, żaden naród nie był na marginesie, ale miał udział w budowie sprawiedliwego i trwałego pokoju u siebie i na całym
świecie, w zbliżeniu odmiennych tradycji kulturowych, w kształtowaniu „humanizmu, w którym poszanowanie praw, solidarność i twórczość umożliwią każdemu człowiekowi spełnienie jego najszlachetniejszych
dążeń” (n. 4). Taki humanizm jest otwarty na Boga.
Ryzyko - pisze Papież - jest przy „legitymizacji tych nurtów laicyzmu oraz agnostycznego i ateistycznego sekularyzmu, które prowadzą do wykluczenia Boga i naturalnego prawa moralnego
z wielu dziedzin życia ludzkiego. W sposób tragiczny, jak to udowodniła sama historia Europy, zapłaciłoby za to przede wszystkim całe współżycie obywateli na kontynencie” (n. 5). Ale przecież po
to jednoczy się Europa, by nie było tej koszmarnej powtórki, jak II wojna światowa, jak hitlerowskie obozy koncentracyjne i sowieckie łagry. Nie chcemy Europy bez Boga, bez jej dziedzictwa kulturowego,
ale i bez tożsamości, a więc odrębności jednego narodu od drugiego. Dzieci tej samej rodziny są do siebie podobne, ale jednocześnie każde jest inne.
Nie zgadzając się na życie bez Boga, na emigrację z kultury i z historii, bronimy Europy, jej chrześcijańskiego wizerunku, ale i naszej tożsamości narodowej. Potrzeba nam czujności nie tylko na polu
polityki i gospodarki, zwłaszcza rolnictwa, ale i wychowania młodego pokolenia. Jedni drugich powinni wspierać w tworzeniu nowego ładu europejskiego. Caveant consules...
Pomóż w rozwoju naszego portalu