Śp. bp Roman Andrzejewski był wieloletnim krajowym duszpasterzem rolników. Jak nikt inny kochał polską wieś, jej rozległe pola i łąki, wiejski krajobraz, a przede wszystkim ciężko pracujących na roli
ludzi. Jego serce przepełniała głęboka i nieskrywana troska o los polskich rolników i polskiej ziemi. Zabierając głos o wiejskich sprawach, nigdy też nie pomijał zwierząt gospodarskich. Nakazywał je szanować
i dobrze traktować, ponieważ one dla nas pracują, nam służą i nas żywią. Przejęty i przeciwny masowemu wybijaniu całych stad bydła i trzody podczas epidemii BSE i pryszczycy w Europie Zachodniej w 2001 r.
apelował o leczenie chorych i ratowanie szczepieniami zdrowych zwierząt. Obawiał się, że... „kiedy człowiek zabije już wszystkie podejrzane wokół siebie żywe istoty, to co go powstrzyma przed własnym
unicestwieniem?” i uzasadniał: „Każda żywa istota jest ku chwale Pana Boga. Broniąc życia zwierząt, bronimy naszego życia” (Niedziela nr 19 z 13 maja 2001 r.).
W swej książce Pleni omnes sunt libri... Sto lektur biskupa Romana wśród poruszonych w niej rozlicznych i ważkich tematów nie pominął przyrody. Jest więc wątek o bocianach jako symbolu polskiej wsi,
jest też o koniach, które zaszczytnie nazwał współpracownikami człowieka i uczestnikami historii Polski, z racji ich udziału w walkach od Grunwaldu po kampanię wrześniową. Nie pominął ani wiernych nam
psów, ani pracowitych pszczół.
Jednak chyba największą miłością darzył drzewa. Pisał o nich, że są jak ludzie. Wyliczał te podobieństwa. Dostrzegał je w charakterach, że lubią towarzystwo pewnych drzew, zaś innych nie znoszą, że
mają swe zachcianki i kaprysy, że niektóre są twarde i nieugięte, opierają się wszelkim zawieruchom, a inne słabe, miękkie, uległe i wiotkie, jeszcze inne uparte i nieposłuszne. Jak ludzie. Zachwycał
się ich pięknem, kształtem ich postaci i wystrojem liści i kwiatów, wyrażającym czasami wyniosłość i dumę, czasami pokorę i skromność. Jak ludzie. Nakazywał odnosić się do nich po przyjacielsku, pamiętać,
że one żyją z nami, że są niejako członkami rodziny, wielu pokoleniom udzielają cienia, karmią nas i leczą oraz radują swą urodą. W ich wnętrzu ścielą sobie gniazda ptaki, a zwierzęta znajdują kryjówki.
Bp Roman Andrzejewski uważał, że drzewa, jak ludzie, mają swoje dzieje, rodzą się, wzrastają, rozwijają się, dojrzewają, owocują, w końcu padają pod ciosami siekiery, wichury lub wieku.
Wydaną w 2002 r. przez Wydawnictwo Duszpasterstwa Rolników we Włocławku piękną książkę Jana Urygi pt. Nasze drzewa opatrzył równie piękną i przejmującą przedmową, w której m.in. czytamy: „Drzewa,
drzewa, wszędzie drzewa. Od kołyski do trumny towarzyszą nam drzewa. W ogrodzie, w lesie, przy drogach, nad rzekami i jeziorami, ale i w szczerym polu... Nie ma domu, gdzie by nie gościły... I drzwi,
i okna, i sprzęty, które są w domu, najpiękniejsze są z drzewa... Patrząc na bibliotekę, te książki, te kartki papieru to jakieś uwznioślone życie pośmiertne wielu drzew. O przyjaciele moi, pożyteczni
do końca. Również wtedy, kiedy w trumnie obejmują ludzkie ciało i idą z człowiekiem do grobu, i tam razem rozpadają się w proch... One mają swój udział w walce o niepodległość polskiej ziemi... W czasie
wojen i walk partyzanckich dają schronienie bojownikom o wolność”.
Biskup Andrzejewski nazywał drzewa wiernymi strażnikami polskiej ziemi, świadkami wielu pokoleń i zdarzeń oraz uważał, że uczą nas, jak trwać do końca na posterunku, jak naród powinien w tej ziemi
się zakorzenić i jej strzec.
Pisał: „Losy drzew i losy ludzi związane są ze sobą na zawsze... Niech każde pokolenie nie szczędzi im miłości. I troski, by nie ginęły z naszego otoczenia. Ile potrzeba lat, by wyrosły! Jak
należy je szanować! I jak dziękować Bogu, że pozwala nam na ziemi żyć wśród takich «braci i sióstr». Jest też ważne stwierdzenie na temat ochrony środowiska: „Trzeba wrażliwości poetów
i odwagi mądrych gospodarzy, aby dbać o naturalne środowisko człowieka”. Jakże bliskie to słowa wszystkim z nas, którzy kochamy drzewa i czujemy ich nierozerwalną więź z człowiekiem oraz doceniamy
doniosłą funkcję spełnianą przez drzewa dla człowieka. Jakże rozumiemy te słowa w obliczu masowych wycinek zadrzewień na terenie kraju. Wycinek tak nagminnych, które są na porządku dziennym niemal wszędzie.
Śp. bp Roman Andrzejewski błogosławił napotykane sędziwe drzewa, a takie, które padły, żegnał wzniosłymi słowami, uważając, że na to zasługują, że im się to należy. Tłumaczył się przy tym: „Kapłan
nie może nie odczuwać apostolskiej wartości piękna przyrody, na której ma budować nadprzyrodzoność. Jak mógłby wierzyć człowiek w niewidzialny świat nadprzyrodzony, gdyby zauważył u sługi Bożego lekceważenie
przyrody też stworzonej przez Boga (Niedziela nr 48 z 2 grudnia 2001 r., artykuł Żegnając lipy przy kościele w Służewie).
Bp Roman Andrzejewski, który z miłością, szacunkiem i przyjacielskim oddaniem jeszcze tak niedawno żegnał powalone wichurą, przykościelne drzewa, sam właśnie został pożegnany. Jak one wtedy przez
niego, tak teraz on przez nas, najczulszymi słowami, najżyczliwszymi myślami, najlepszym wspomnieniem. Żegnaj, Czcigodny Księże Biskupie, żegnaj Bratnia Duszo miłośników przyrody, obrońców zwierząt i
ekologów! Żegnaj i spoczywaj w pokoju, a nad Twą mogiłą niech szumią drzewa i śpiewają ptaki! Wokół bazyliki w Licheniu jest wiele pięknych drzew. Będą Ci towarzyszyły po wieczne czasy. A my nigdy Ciebie
nie zapomnimy. Pozostaniesz na zawsze w naszych sercach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu