Na kilka dni przed uroczystościami srebrnych i złotych jubileuszy
Sióstr Pasjonistek w Płocku wchodzę do domu zakonnego przy ul. Sienkiewicza.
Tam niespodziewane spotkanie z dwiema jubilatkami, które od wielu
lat przebywają na misjach. Siostra Tomasza i Siostra Dolores z wielkim
entuzjazmem zasypują mnie informacjami nie tylko o zbliżającej się
uroczystości w ich wspólnocie, ale przede wszystkim o misjach, którymi
autentycznie żyją. Ich drogi, doświadczenia są podobne, a zarazem
odmienne, tak jak i odmienne są kraje, w których prowadzą swą działalność.
S. Tomasza od 16 lat pracuje na misjach w Kamerunie. Zapytana
o to, czy chciała wyjechać do Afryki, odpowiada z uśmiechem, że marzyła
o tym już od szkoły średniej. Zawsze pragnęła życia trudnego, pełnego
wyrzeczeń. Otrzymała taką szansę dość wcześnie, bo już niedługo po
nowicjacie. Najpierw jednak została wysłana do Belgii, ale dość szybko
uświadomiła sobie, że nie tego naprawdę chce: pobyt w Belgii był "
zbyt prosty". Ona zaś wciąż pragnęła wyjechać na "prawdziwe misje"
. Spotykając misjonarzy powracających z krajów Czarnego Lądu, słyszała
często pytanie, czy jest gotowa na śmierć. To samo pytanie padało
z ust Siostry Przełożonej. I przyszły miesiące walki wewnętrznej,
poszukiwania właściwej odpowiedzi. Ostatecznie zdecydowała, że gotowa
jest ponieść największą ofiarę. W ten sposób znalazła się w Afryce,
pracując początkowo w przedszkolu. Blisko 10 lat spędziła w buszu
wśród prymitywnych plemion Pigmejów. Teraz pracuje w mieście, zajmując
się formacją duchową postulantek. S. Tomasza wspomina o działalności
Pasjonistek w Kamerunie. Siostry prowadzą tam dwa ośrodki misyjne,
w tym szpitale, w których, choć pracują jako pielęgniarki, nierzadko
muszą wykonywać obowiązki lekarza. Kierują także przedszkolem, które
w tym roku świętuje swoje 30- -lecie.
Moja druga rozmówczyni, s. Dolores, już od 25 lat przebywa
w Kanadzie. Jej droga misyjna, podobnie jak w przypadku s. Tomaszy,
również rozpoczęła się dość wcześnie, zaraz po nowicjacie. Wcześniej
nie spodziewała się, że wyjedzie na misje, nie można też powiedzieć,
że tego specjalnie pragnęła. A jednak, gdy jeden z biskupów kanadyjskich
prosił o przysłanie kilku sióstr, znalazła się w Peterborough w stanie
Ontario, niedaleko Toronto. Jak sama przyznaje, brakowało jej doświadczenia.
Jednak wraz z nią Matka Przełożona wysłała jeszcze dwie siostry i
wspólnie, we trzy, zakładały ośrodek zakonny. Dziś pracują tam w
Szkole Polskiej im. Jana Pawła II, prowadząc dodatkowe zajęcia dla
młodzieży polonijnej. Ponadto katechizują w Diecezjalnym Ośrodku
Katechetycznym przy Kurii, w Peterborough. Najczęściej uczą dzieci
pochodzące z rodzin polskich emigrantów, nierzadko dzieci, które
nigdy jeszcze nie widziały kraju swoich przodków. A jednak siostrom
udaje się zaszczepić w nich ciepłe uczucia do Polski. S. Dolores
wielokrotnie podkreśla, że w swojej pracy pedagogicznej starają się
uczyć patriotyzmu, przekazywać naszą kulturę i tradycje. Oczywiście,
bardzo wiele zależy tu od postawy rodziców. Siostra zauważa jednak,
że paradoksalnie właśnie wśród Polonii spotyka się z oznakami szczególnego
przywiązania do Ojczyzny.
Słuchając tych opowieści snutych raz przez jedną, raz drugą
misjonarkę, zauważam wiele różnic w ich osobistych doświadczeniach.
Kanada to przecież kraj o bliskiej nam kulturze, a zarazem bogaty.
S. Dolores wspomina, już bez uśmiechu, o panującym tam materializmie
i konsumpcjonizmie. Dlatego misje w krajach zachodnich to przede
wszystkim praca nad powrotem do duchowości i jej kształtowanie. Tymczasem
praca w Afryce nierzadko sprowadza się na początku do rzeczy najprostszych:
opieki nad chorymi, udzielenia im pomocy medycznej. S. Tomasza zauważa,
jak trudno jest czasami głodującym i zmęczonym skrajną nędzą Afrykańczykom
mówić o Bogu. Misjonarz boryka się nie tylko z odmiennością kulturową
krajów afrykańskich, ale i silnie zakorzenionymi lokalnymi wierzeniami.
Tamtejsi mieszkańcy, nie rozumiejąc wielu zjawisk przyrody, otaczają
je zabobonną wiarą. Dopiero edukacja i wzrastająca świadomość pozwala
im wyzwolić się z zabobonnych lęków.
Jednak praca misyjna ma także swoje blaski, o których wspominają
z uśmiechem obie Pasjonistki. S. Tomasza opowiada o wielkiej otwartości
mieszkańców Kamerunu, o ich zaangażowaniu w życie rodzącej się lokalnej
wspólnoty kościelnej. Pasyjna duchowość sióstr jest wzorem dla nowicjuszek.
Żyją nią także rodziny, które skupiają się w powstałej tam grupie "
Współpracowników Ukrzyżowanego". S. Dolores mówi zaś o aktywnym uczestnictwie
dzieci i młodzieży w niedzielnej liturgii, którą w kościele w Peterborough
sprawują polscy franciszkanie.
W opowieści obu Sióstr dostrzec można również podobieństwa:
silne zaangażowanie w pracę, walkę z trudnościami, chwile zwątpienia
i chwile satysfakcji. Kiedy pytam je o to, czy często i w jakich
chwilach powracają pamięcią do swojej pierwszej profesji, odpowiadają
zgodnie, że najczęściej w kontekście trudności, w czasie próby i
w chwilach istotnych życiowych zmian. Nigdy jednak nie żałują tamtej
decyzji. Przeciwnie: śluby zakonne są dla nich fundamentem i utwierdzeniem
w raz obranej drodze. "Dziękuję Bogu za powołanie - mówi s. Dolores
- dzięki niemu mogę się realizować w pełni jako człowiek". I rzeczywiście,
Siostra nie przypuszczała, że w zakonie będzie mogła tak szeroko
wykorzystać swe umiejętności pedagogiczne. Teraz zaś, pracując w
Kanadzie, uczy w szkole młodzież polonijną języka polskiego, naszej
historii i tradycji.
Podczas jubileuszu Siostry pragną dziękować Bogu za dar
życia i powołania, a także wyrazić wdzięczność wszystkim tym, którzy
uczestniczyli w procesie ich formacji. W gronie jubilatek osiem sióstr
obchodzi swe 50-lecie od złożenia I ślubów zakonnych. Wśród nich
jest była przełożona generalna, s. Cypriana Dombrzalska, a także
misjonarka pracująca na Białorusi. W gronie srebrnych jubilatek są
s. Tomasza i s. Dolores. W Kamerunie od 12 lat pracuje także s. Noela.
Pozostałe siostry pracują w Polsce: jako katechetki, pielęgniarki,
organistki, działają także w rozmaitych organizacjach duszpasterskich.
Jubileuszowa uroczystość obchodzona 17 lipca w płockim domu
zakonnym, którego historia sięga 1918 r., to święto nie tylko Jubilatek,
ale wszystkich sióstr. Wspólnie gromadzą się w kaplicy na Eucharystii,
której przewodniczy biskup płocki Stanisław Wielgus. W swojej homilii
Celebrans wyraża wdzięczność za dar powołania Sióstr i wytrwanie
w złożonych ślubach. "Dziękujemy dziś, w czasie tej Mszy św., wraz
z Czcigodnymi Jubilatkami za to, że stały się tym ziarnem ewangelicznym,
o którym słyszeliśmy w dziesiejszej Ewangelii, które to ziarno, aby
wydać plon na życie wieczne, musi wpierw samo obumrzeć. (...) Dziękujemy
za to, że nie tylko swoją pracą i swoją modlitwą, ale nawet samym
swoim istnieniem, swoim habitem, swoim zamknięciem w klasztorze,
swoimi postami i umartwieniami świadczyły wobec ludzi, być może cynicznych
i niewierzących..." - mówi Ksiądz Biskup.
Kaznodzieja zauważa, jak trudno człowiekowi, skażonemu grzechem,
naśladować Chrystusa, jak bardzo lęka się krzyża. "A przecież - przypomina
Biskup Stanisław - sens życia zakonnego i kapłańskiego w tym właśnie
się wyraża, by naśladować Chrystusa w Jego miłości do ludzi, w Jego
pokorze, w Jego ubóstwie, w Jego czystości, w Jego całkowitym posłuszeństwie
Ojcu Niebieskiemu; by naśladować Go w dźwiganiu naszego codziennego
krzyża...".
Na koniec homilii słowa nadziei: "Nie lękajmy się więc.
Przeciwnie, radujmy się, że Chrystus - Zwycięzca śmierci, piekła
i szatana, jest z nami. Gdzie Chrystus, tam nie mam miejsca na zło,
na nienawiść, na pychę, na grzeszne nieposłuszeństwo, na nieczystość
i na śmierć".
W czasie uroczystej liturgii każda jubilatka, głosem nierzadko
wzruszonym, odnawia swoją pierwszą profesję. A po Eucharystii przychodzi
czas na życzenia. Entuzjastycznym uściskom, łzom wzruszenia nie ma
końca. Szczególnie dla Sióstr Misjonarek jest to okazja do spotkania
i wymiany doświadczeń - do Polski przyjeżdżają bowiem raz w roku,
a nawet rzadziej. Jeszcze wpólne zdjęcie złotych i srebrnych Jubilatek
z Biskupem Płockim i uroczysty obiad.
Niektóre siostry muszą wyjechać tego samego dnia. To krótkie,
ale bardzo intensywne spotkanie. Po uroczyście ochodzonych 25- i
50-leciach powróci codzienność. I tak naprawdę to każdy dzień - jak
mówi s. Dolores pracująca w Kanadzie - jest świadkiem ponawiania
ślubów zakonnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu