Mam nadzieję, że dzięki „Pasji” znacznie więcej ludzi
pozna siłę miłości Chrystusa i pozwoli Mu,
by im pomógł osiągnąć zbawienie.
Ludzie często pytają, dlaczego zrobiłem film o Męce Pańskiej - o Pasji. Zwykle odpowiadam, zgodnie z prawdą, że od przeszło dziesięciu lat chciałem zrobić ten film. Większość pytających wydaje się
całkowicie usatysfakcjonowana taką odpowiedzią.
Rzeczywistość jest, oczywiście, bardziej złożona. Wszystko zaczęło się wtedy, gdy poczułem, że wbrew pozorom moje życie jest straszliwie puste. Ponieważ otrzymałem porządne chrześcijańskie, katolickie
wychowanie, wiedziałem, że skutecznej pomocy mogę szukać tylko w modlitwie. Poprosiłem Boga o pomoc. To właśnie w tym okresie medytacji i modlitwy po raz pierwszy zaświtała mi myśl, że mógłbym zrobić
film o Pasji. Pomysł dojrzewał bardzo powoli. Zacząłem studiować dzieła wybitnych artystów, których zainspirowała ta sama opowieść. Na pierwszy ogień poszedł Caravaggio, później Mantegna, Masaccio, Piero
della Francesca... W ich obrazach dostrzegłem właśnie taką wierność źródłom inspiracji, jakiej życzyłem swojemu filmowi. Jednak co innego wiernie odmalować jedną ze scen Pasji, a co innego udramatyzować
całe misterium.
Jedynymi tekstami, na których mogłem oprzeć scenariusz, były Pismo Święte i uznane przez Kościół objawienia. Dlaczego postanowiłem przenieść je na ekran? Otóż chciałem, by film stał się świadectwem
bezgranicznej miłości Jezusa Chrystusa, który zbawił i wciąż zbawia ludzi na całym świecie.
Jest takie starogreckie słowo, które najlepiej opisuje cel przyświecający zarówno mnie, jak i wszystkim innym osobom zaangażowanym w to przedsięwzięcie - aletheia. Znaczy ono tyle, co „niezapominanie”
(a pochodzi od lethe - wody Homerowej rzeki Lete powodowały utratę pamięci). Niestety, zapominanie staje się częścią rytuału naszej współczesnej, świeckiej egzystencji. W tym sensie film nie jest
pomyślany jako dokument historyczny i nie sugeruje, że uwzględnia wszystkie fakty. Zdaje jednak relację z wydarzeń opisanych w Piśmie Świętym. Nie jest to kino czysto przedstawiające ani czysto ekspresyjne.
Powiedziałbym raczej, że jest to kino kontemplacyjne, ponieważ zmusza do pamiętania (niezapominania) w sposób duchowy, którego nie da się wyrazić, a można jedynie doświadczyć.
I to jest prawda, którą próbowałem uchwycić, a razem ze mną Philippe Antonello i Ken Duncan - moi przyjaciele, często towarzyszący mi na planie filmowym. Ta książka jest owocem ich wyjątkowej
umiejętności patrzenia i widzenia. Obrazy, które w filmie zmieniają się z ogromną szybkością, na zdjęciach oglądamy w zwolnionym tempie i możemy głębiej wniknąć w sens zdarzeń, które przedstawiają. Są
one, rzecz jasna, częściami większego objawienia. Mam nadzieję, że dzięki Pasji znacznie więcej ludzi pozna siłę miłości Chrystusa i pozwoli Mu, by im pomógł osiągnąć zbawienie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu