Prostowanie fałszów o Polsce
Reklama
W Tygodniku Solidarność z 9 kwietnia bardzo interesujący wywiad Jolanty Jabłońskiej-Grucy z jednym z najwybitniejszych naukowców polonijnych Wieńczysławem J. Wagnerem pt. - Jak uwolnić się od upartych
wzorów.
Prof. Wagner znany jest z licznych wystąpień naukowych i publicystycznych w obronie polskich tradycji narodowych, przeciwko fałszom antypolonizmu. Także i w tym wywiadzie polemizuje z utartymi schematami
antypolonizmu, imputującymi Polakom wieczną anarchię i nieudolność polityczną. Przypomina równocześnie wkład Polaków do historii europejskiej demokracji, stwierdzając: „Uważam, że żaden naród w
Europie nie zapewnił sobie uznania godności człowieka i ukrócenia samowoli władcy tak wcześnie jak Polacy”. Prof. Wagner prostuje również kłamstwa powołujące się na powiedzenie: „Polska nierządem
stoi” jako na dowód anarchizacji dawnego parlamentaryzmu polskiego. Mówi: „Jest to perfidnie zniekształcone powiedzenie naszych przodków. Chodzi bowiem o przekonanie wyrażane zdaniem: «Polska
nie rządem stoi, a cnotą». Wyrażający tę opinię chcieli zaakcentować przeświadczenie, że najważniejszą podstawą życia społecznego są zasady moralne, a nie takie czy inne sprawowanie rządów”.
Ciekawy jest rodowód rodziny prof. Wagnera, pokazujący jak bardzo wolnościowy nimb Polski jęczącej pod zaborami przyciągał do nas cudzoziemców, powodował ich polonizowanie. Prapradziad Wagnera, Austriak
z pochodzenia, opuścił swój kraj ze względu na to, że był zwolennikiem Napoleona. I wtedy: „jego nową ojczyzną stała się Polska. Dziadek profesora, już jako polski patriota, brał udział w powstaniu
styczniowym, za co został zesłany na Sybir”. Sam prof. Wagner był oficerem AK walczącym w powstaniu warszawskim.
Wieszczenie katastrofy
W Życiu Warszawy z 8 kwietnia bardzo pesymistyczny w tonie tekst socjologa Pawła Śpiewaka: U progu katastrofy. Autor stwierdza m. in.: „Przed nami tylko złe i bardzo złe scenariusze polityczne. Jeśli wybory odbędą się w ciągu najbliższych kilku miesięcy, możemy spodziewać się głębokiego rozbicia sceny politycznej. Żadna z partii nie uzyska minimum głosów do powołania rządu. Nie powstanie też jakakolwiek koalicja zdolna do skutecznego kierowania państwem (...). Nic się nie składa. Wybory przy tej koniunkturze politycznej mogą tylko prowadzić do kolejnych szybkich wyborów. I tak w nieskończoność”. Dodajmy do tych prognoz Śpiewaka uwagi Jacka Żakowskiego z tekstu: Między życiem a spożyciem (Polityka z 27 marca). Autor pisze m.in.: „Nastrój jest schyłkowy. Sądząc po atmosferze panującej w Polsce, jesteśmy na skraju wielkiej katastrofy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Marność polskiej klasy politycznej
Reklama
Coraz powszechniej winą za fatalny stan spraw w Polsce obciążane są rządzące naszym krajem lewicowe pseudoelity, które od dawna zyskały sobie dość żałosne miano „próżniaczej klasy politycznej”. Kolejny nader ostry werdykt na temat klasy rządzącej wydaje publicysta Życia Krzysztof Czabański, pisząc w tekście pt. W Unii z nowym Sejmem i rządem (nr z 30 marca), iż w sprawie naszych stosunków z Unią Europejską „niczym w krzywym zwierciadle odbija się marność klasy politycznej, brak myślenia strategicznego. Za dojutrkostwo i partyjniactwo w działaniach rządu i państwa odpowiada, oczywiście, grupa sprawująca władzę”. Czabański bardzo mocno piętnuje rządzących postkomunistów za fatalny stan przygotowań do wejścia w unijne struktury. Pisze o tym, że wynegocjowany przez nie system dopłat dla rolników „jest najbardziej prymitywny i blokujący korzystne przemiany w rolnictwie”. Pisze o ogromnych spóźnieniach z przygotowaniem odpowiednich przepisów prawnych, które grożą, że „polskie firmy natrafią na duże przeszkody lub staną na krawędzi bankructwa”. I pisze o osobistej odpowiedzialności za te zaniedbania „ministra do spraw integracji europejskiej”, czyli pani Hübner. Ostrzega, że może jeszcze dojść do postawienia jej przez nowy parlament przed Trybunałem Stanu.
„Niewiniątko” - Leszek Miller
Wspomnijmy ostatnio ujawniony skandal w sprawie Orlenu (słynna nocna rozmowa Millera i Kwaśniewskiego z najbogatszym biznesmenem Kulczykiem). Czy sam upadający premier Miller wyciągnął jakiekolwiek wnioski z żałosnych skutków swej polityki dla Polski? Ależ skądże! Okazuje się, że Miller winą za bardzo złe nastroje wini masy prostych ludzi, którzy zbyt mocno uwierzyli w wyborcze obietnice. W wywiadzie udzielonym naczelnemu redaktorowi Polityki Jerzemu Baczyńskiemu i Jackowi Żakowskiemu pt. Co czuje Miller? (nr z 3 kwietnia) Miller tłumaczy: „Myślę, że na Zachodzie wyborcy wiedzą, jaka jest różnica między realnymi możliwościami rządu a obietnicami wyborczymi partii. U nas wyborcy biorą niezwykle poważnie wszystko, co się mówi w kampanii. (...) Myślę, że ludzie nie umieją odróżnić retoryki od rzeczywistych programów. Wielkie oczekiwania, wielkie rozczarowanie i wielkie poszukiwanie nowych wielkich obietnic”
Sceny z życia Borowskiego
W Przekroju z 4 kwietnia ciekawy Przewodnik po Borowskim Marka Fabjańskiego. Oto parę mniej znanych epizodów: „W roku 1975 Marek Borowski wrócił do PZPR. Protesty robotników z 1976 r. uznał za nieuzasadnione. Akcje milicji - przeciwnie (...). Marek Borowski pożyczył synowi na mieszkanie, ale pożyczkę zarejestrował u notariusza. - Był bardzo skąpy - wspomina kolega z liceum Lech Klupiński”.
Nowa wrzawa wokół „antysemityzmu”
Reklama
Zarówno redaktor naczelny Newsweeka - Tomasz Wróblewski, jak i jego ojciec Andrzej Krzysztof Wróblewski znani są z zajadłości w tropieniu rzekomego „polskiego antysemityzmu”. Piszę o
tym szerzej w świeżo wydanym tomiku z „Biblioteki Książek Niepoprawnych Politycznie” - Czerwone dynastie (wyd. MaRoN). Przypomniałem tam m.in. agresywny atak T. Wróblewskiego na prezesa
Kongresu Polonii Amerykańskiej - Edwarda Moskala za rzekomy antysemityzm. Przypomniałem tam również bzdurne powielanie przez T. Wróblewskiego tez niejakiego Bernsteina o rzekomym spiskowaniu Ojca
Świętego z Reaganem przeciwko ZSRR. I oto spec od nagłaśniania różnych „sensacji”, a zwłaszcza oskarżeń o antysemityzm T. Wróblewski doczekał się sam podobnego ataku. W mediach, przede wszystkim
w Wyborczej, oskarżono go o danie upustu antysemityzmowi! (sam Wróblewski pochodzi ze znanej żydowskiej rodziny, o czym wspominał jego dziadek A. Wróblewski w książce Być Żydem). O co poszło? O drukowany
w Newsweeku z 4 kwietnia dość głośny tekst Karola Oleckiego: Żydzi wracają po swoje. Autor tekstu pisał m. in.: „Po dawne żydowskie majątki w Polsce ruszyło młode pokolenie pragmatycznych urzędników.
Dla nich pieniądz to pieniądz, a kamienica to kamienica. Nieważne, że w Łomży czy w Jedwabnem (...). Złe zaczęło się właśnie od tej dwupiętrowej kamienicy przy ul. Senatorskiej 7 w Łomży. Od frontu liszaje
po odpadającym tynku (...). Teraz zamieszkuje go osiem rodzin: samotne matki z dziećmi, renciści, biedota. Za komunalne lokale nie płacili tu wiele, jedynie 1,60 zł za metr kwadratowy. Ale za co płacić,
jak budynek zrujnowany i bez wygód (...). - A potem przyjechał pan Sławomir Różycki z tej żydowskiej fundacji i powiedział na powitanie: «Jestem państwa nowym właścicielem» (...). Powiedział,
że miasto nas «przehandlowało» podczas rozmów w komisji regulacyjnej - relacjonuje Zakrzewska. - A teraz właściciel ma prawo podnieść czynsz i to zrobi. Zamiast 1,60 zł płacić
mamy 4,8 zł. Jak nie: eksmisja (...).
Dziś restytucją zajmuje się fundacja z Warszawy, jacyś młodzi ludzie, trochę drapieżni w tym, co robią - potwierdza prof. Dobroński. - Wyczuwam w tym działaniu duży podtekst materialny.
Ginie to, co powinno być najważniejsze - idea tolerancji, duchowość, pozytywny dorobek wspólnego sąsiedztwa”. Dodajmy do tego zapytanie: Co stanie się z „przehandlowaną” przez
miasto biedotą? Z czego samotne matki z dziećmi i renciści wezmą na nowe opłaty za mieszkanie? Czy ich los nikogo już nie obchodzi?
Rośnie antysemityzm na Zachodzie
Janusz Korwin-Mikke w tekście Niesforna Łotyszka (Angora z 11 kwietnia) porównuje skalę antyżydowskich incydentów w Europie Zachodniej i w Polsce. Pisze: „Ostatni EUMC (grono Europejczyków nieco przeczulonych na punkcie rasizmu i antysemityzmu) opublikowało raport o krajach UE. Wyszło, że w Niemczech liczba «incydentów antysemickich» jest stała (i bardzo wysoka, ok. 1400 rocznie), a we Francji i Belgii dramatycznie rośnie... W Polsce takich incydentów jest rocznie może ze sto. Ale larum podnoszone z tego powodu i w Polsce, i na świecie jest takie, jakbyśmy byli najbardziej antysemicką rasą świata. Tymczasem my, Słowianie, my lubimy sielanki, z Żydów sobie trochę pożartujemy - i na ogół na tym się kończy... chyba że powstają jakieś realne podstawy do antysemityzmu”.
Kto hamuje lustrację
W Najwyższym Czasie (nr z 24 kwietnia) ciekawy wywiad Janusza Korwina-Mikke z Antonim Macierewiczem pt. Degrengolada służb. B. minister spraw wewnętrznych w rządzie Olszewskiego A. Macierewicz komentuje: „(...) nie ma takiego uniwersytetu w Niemczech, gdzie nie byłoby księgi zawierającej spis tajnych współpracowników, od profesora po woźną... A u nas mamy taką sytuację, że po iluś latach okazuje się, że agent UOP jest TW, do dzisiaj nie została zakończona lustracja już być może marszałka Oleksego itd. - ponieważ p. Kieres nie wydaje dokumentacji: ci, którzy powinni otrzymywać dokumentację, nie otrzymują jej, a ci którzy nie powinni otrzymywać - otrzymują”. Komentując to, iż dotąd nie opublikowana została dokumentacja dotycząca Jakuba Bermana, jakoby ze względu na jego rodzinę, Macierewicz stwierdza m.in.: „Ukrywa się wiedzę o najnowszej historii Polski, ponieważ jest ona kompromitująca dla pewnego zespołu politycznego powiązanego dziedzictwem krwi, idei politycznej, dziedziczenia pieniądza, wpływu - i to jest istota zarzutu wobec p. Kieresa. P. Kieres ukrywa przed Polakami wiedzę historyczną i w ten sposób służy pewnemu układowi politycznemu”.