Reklama

Słoneczny patrol stolicy

Niedziela warszawska 34/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ryzykują własnym życiem, aby ratować innych. Tak od 40 lat. Jest ich około 3 tysięcy. Ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego spotkać można na Wiśle, nad Jeziorkiem Czerniakowskim albo na basenach stolicy.

WOPR wydzielił się w kwietniu 1962 r. z Polskiego Związku Pływackiego. Funkcjonuje jako stowarzyszenie. W całej Polsce ma oddziały wojewódzkie i powiatowe. W skali kraju zrzesza 60 tys. ratowników.

Powołanie, hobby, pasja

Reklama

Ratownicy WOPR mają zwykle dwa zawody. Pierwszy to ten, który zapewnia stałe zatrudnienie. Ratownictwo to hobby czy też - jak mówią niektórzy - powołanie. Jerzy Burski, wiceprezes zarządu jest artystą grafikiem. Od 34 lat pracuje w WOPR-ze, bo, jak mówi, pływanie to jego hobby i pasja. - Pracuję jako ratownik, bo życie ludzkie jest dla mnie cenne i cierpienie drugiego człowieka powoduje we mnie chęć niesienia pomocy - mówi Grzegorz Pilich, szef biura warszawskiego WOPR-u.

Każdy ratownik ma obowiązek przepracować w ciągu roku w ramach wolontariatu 30 godzin na akwenach. Ale by utrzymać dobrą kondycję musi w tygodniu pływać przynajmniej 2 razy po około 1500 m, w tym przynajmniej 25 m pod wodą. To nie koniec zabiegów o utrzymanie dobrej formy. Do tego potrzebny jest trening szybkościowy, wytrzymałościowy i sprawnościowy. Bez takiej zaprawy może nie zdążyć na czas do tonącego. A czasem trzeba dopłynąć w ubraniu i w butach do wywróconej łodzi oddalonej 200 m od brzegu. Na ratunek jest najwyżej 3 minuty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak zostać ratownikiem, czyli pięć stopni wtajemniczenia

Reklama

Aby dostać się na kurs ratownictwa trzeba przede wszystkim umieć przepłynąć 50 m w 45 sekund. Potem przyszły ratownik przechodzi szkolenie z zakresu pomocy przedlekarskiej: sprawdzania stanu poszkodowanego, oddychania, akcji serca. Wykłady prowadzą m.in. lekarze Akademii Medycznej. Często osoby, które trafiają na kurs nie wiedzą ile razy na minutę człowiek oddycha i jak szybko pracuje serce. - Były już odpowiedzi, że serce uderza 10 a nawet 1000 razy na minutę - mówi Jerzy Burski. Wiedza medyczna jest ratownikowi niezbędna - na kursie uczy się jak przeprowadzić reanimację. Szkolenia praktyczne odbywają się na Jeziorku Czerniakowskim, czasem nad morzem. Ratownicy zdobywają kolejne stopnie sprawności: młodszy ratownik, ratownik, starszy ratownik, instruktor i instruktor wykładowca. Młodszym ratownikiem można już być w wieku 14 lat, ale za zgodą rodziców. Można wtedy pracować tylko pod opieką starszego ratownika. Stopień ratownika otrzymuje osoba, która poza konieczną wiedzą ma już staż pracy, i dodatkowe umiejętności: sternika motorowodnego, płetwonurka lub żeglarza. W WOPR pracują także kobiety. Co 20 ratownik to kobieta, zwykle pływaczka, która zakończyła karierę.

Warszawski WOPR może pochwalić się specjalną grupą "komandosów ratownictwa wodnego" do wyjątkowo trudnych zadań. Grupę ratunkowo-poszukiwawczą czy inaczej grupę szybkiego reagowania stworzono przed dwoma laty. " Komandosi" poza umiejętnościami typowymi dla ratownika znają m.in. ratownictwo wysokościowe, potrafią sterować łodzią motorowodną. Wchodzą do akcji kiedy np. akcję ratunkową trzeba prowadzić z zawalonego mostu.

Największy wróg - ludzka bezmyślność

Reklama

Jeziorko Czerniakowskie to jedyne otwarte kąpielisko w stolicy. Przy ładnej pogodzie przychodzi tu około 5 tysięcy osób dziennie. Przed 20 laty teren Jeziorka wydzierżawił WOPR od gminy Mokotów. Przygotował kąpielisko, na którym bezpieczeństwa strzeże stale 2 ratowników. Poza wyznaczonym kąpieliskiem teren jest grząski, z wodorostami. Tam mogą poruszać się tylko dobrzy pływacy. Na przykład ci posiadający żółty czepek, a więc kartę pływacką potwierdzającą bardzo dobre umiejętności pływackie.

W tym sezonie - od początku maja, interweniowano na Jeziorku Czerniakowskim 9-krotnie. Najczęstsza przyczyna tonięcia to utrata gruntu. Najdrastyczniejszy przypadek zdarzył się tego roku tuż przy brzegu. 15-latek skoczył "na główkę" do wody o głębokości 30 cm. To był dla niego ostatni skok. Już po wyjęciu z wody miał sparaliżowane ręce i nogi. Przed takimi przypadkami ratownicy mogą tylko przestrzegać. - Nawet skoki z łódki na mazurskich jeziorach mogą być niebezpieczne - mówi Grzegorz Pilich. Nie wiadomo czy w wodzie nie pływa np. pień ściętego niedawno drzewa.

Powodem interwencji ratowników jest często bezmyślność i dorosłych i dzieci. - Pamiętam jak czwórka dzieci bawiła się na materacu na wodzie. Był lekki wiatr i materac wolno oddalał się od brzegu. Zwróciłem uwagę ojcu dzieci. Ale usłyszałem, żebym nie zawracał głowy, bo dzieci są tylko 10 m od brzegu. Za chwilę wyciągałem całą czwórkę na brzeg. Byli opici wody i przerażeni - opowiada Jerzy Burski.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że przedmioty służące do pływania przy nieodpowiednim używaniu mogą być niebezpieczne. Na materacach jest ostrzeżenie, że można korzystać z nich na wodzie o głębokości do pół metra. Przy dużym słońcu, kiedy temperatura jest wyższa niż 40 stopni materac może pęknąć. Wtedy osoba rozgrzana słońcem w kontakcie z chłodną wodą doznaje szoku termicznego. A to może skończyć się zatrzymaniem pracy serca.

Jak pomóc sobie samemu

Jedna z ważniejszych umiejętności ratownika to spostrzegawczość. - Trudno to wyjaśnić, ale wokół tonącego na kąpielisku tworzy się puste pole - dziwią się ratownicy. Nikt nie zauważa cudzej walki o życie. - Podczas kąpieli od czasu do czasu należy rozejrzeć się dookoła czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Zawsze można podać rękę, bo jest się wyższym czy czuje się grunt pod nogami - radzą ratownicy. Dla tonącego ważna jest każda sekunda. Jeśli ratownik nie zdąży z pomocą w ciągu 3 minut, może być już za późno. Po tym czasie w układzie nerwowym dochodzi do uszkodzenia wzroku, słuchu i innych zmysłów, a dalej do śmierci mózgu.

Pierwszą zasadą zachowania osoby, która znajdzie się w kryzysowej sytuacji powinien być krzyk. - Tymczasem zagrożenie życia wywołuje u tonących zawstydzenie. Nie chcą robić hałasu wokół siebie, uważają, że poradzą sobie sami. Śmierć często następuje w ciszy - ubolewają ratownicy. Krzyk zwraca uwagę innych osób i na pewno przyspiesza interwencję ratownika. Przy grupach kolonijnych ratownicy uczą jak można szybko pomóc tonącemu. Osoby chwytają się za ręce i tworzą "łańcuch". Pierwsza stoi na brzegu, ostatnia schodzi do wody po tonącego. W takich sytuacjach trzeba zachować spokój i nie ulegać panice.

Często lepiej zapobiegać

Warszawski WOPR nie tylko niesie pomoc potrzebującym, ale stara się zapobiegać, aby ofiar wody było coraz mniej. Od wielu lat organizuje naukę pływania dla dzieci i młodzieży. Zimą odbywają się szkolenia w szkołach: jak zachować się w sytuacjach zagrożenia np. kiedy ktoś wpadnie pod lód na rzece. Zima to także czas przygotowania do bezpiecznego korzystania z wodnych kąpieli latem. Ratownicy podkreślają jeszcze jeden aspekt swojej pracy. Mają propozycję dla młodych osób na interesujące spędzenie czasu. - Zamiast manifestowania sprawności przy wyciąganiu radia z samochodu czy w ulicznych bójkach - można się sprawdzić ratując komuś życie - mówią.

Gdzie znaleźć WOPR

Warszawski WOPR posiada 3 miejsca bazowe. Jednym z nich jest siedziba przy ul. Wiśniowej 58. Baza szkoleniowo-sprzętowa znajduje się na terenie Jeziorka Czerniakowskiego. Jest tu stary budynek, zagospodarowany na magazyn sprzętu ratowniczego i sala wykładowa dla 30 osób. Trzecia baza znajduje się na śluzie żerańskiej. Tam WOPR dzierżawi akwen. Trzy motorówki służą do patrolowania. Nie często wypłuwają, ponieważ WOPR boryka się z brakiem funduszy, choćby na benzynę. Podczas ćwiczeń "komandosów" na Moście Śląsko-Dąbrowskim łódź zużyła około 120 litrów paliwa. A całoroczna dotacja wystarcza na zakup około 300 litrów benzyny. Brakuje pieniędzy na dobry sprzęt ratowniczy. Jedna z łodzi nie ma silnika.

Wkrótce WOPR przejdzie pod pieczę MSWiA, podobnie jak inne służby ratownicze w Polsce. Czy zmieni to sytuację wodnego pogotowia? Póki co ratownicy sami próbują szukać sponsorów, czemu mają służyć również pokazowe ćwiczenia akcji ratowniczych. Najbliższe odbędą się podczas otwarcia Mostu Siekierkowskiego. Pomimo trudności WOPR-owcy starają się nie narzekać. Na swoje 40. urodziny życzyliby sobie, aby interwencji było jak najmniej, bo przecież życie ludzkie jest dla nich najcenniejszą wartością.

Dla zainteresowanych podajemy kontakt: Warszawskie WOPR, ul. Wiśniowa 58, 02-520 Warszawa, tel./fax 646-41-01, 646-41-06.

Każdego roku w Polsce topi się około tysiąca osób. To tak jakby z powierzchni ziemi znikało małe miasteczko.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Księdza Jana Twardowskiego pochwała Różańca

2024-10-04 21:44

[ TEMATY ]

różaniec

ks. Jan Twardowski

Artur Stelmasiak

„Odmawianie Różańca to trzymanie się Matki Bożej za rękę” (ks. J. Twardowski).

Ksiądz Jan Twardowski (1915–2006), autor słynnego wiersza „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”, bardzo kochał Różaniec, któremu był wierny przez całe życie. Jako kapłan uczył tej modlitwy dzieci na lekcjach katechizmu, a także uczestników nabożeństw październikowych. Różańcowi poświęcił ponadto kilka tomików rozważań różańcowych przeznaczonych dla dorosłych lub dla dzieci.
CZYTAJ DALEJ

Czy grzesznicy wejdą do nieba? Oto, co Jezus powiedział św. Faustynie!

[ TEMATY ]

miłosierdzie

Boże Miłosierdzie

św. Faustyna Kowalska

Adobe Stock

Co Jezus powiedział św. Faustynie o grzesznikach? Czy miłosierdzie Boże jest otwarte także dla tych, którym aktualnie z wiarą "nie po drodze"?

Oto kilka cytatów z Dzienniczka św. Faustyny. Przeczytaj co Jezus powiedział świętej z Krakowa!
CZYTAJ DALEJ

Kard. Stanisław Dziwisz wprowadził relikwie św. Siostry Faustyny do kościoła św. Klemensa w Wieliczce

2024-10-05 08:37

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Dominik Chobot/diecezja.pl

Kard. Stanisław Dziwisz wprowadził relikwie św. Siostry Faustyny do kościoła św. Klemensa w Wieliczce

Kard. Stanisław Dziwisz wprowadził relikwie św. Siostry Faustyny do kościoła św. Klemensa w Wieliczce

- Nie trzeba nikogo przekonywać, jak bardzo współczesny Kościół i świat potrzebuje miłosierdzia - mówił w parafii św. Klemensa w Wieliczce kard. Stanisław Dziwisz. W wigilię liturgicznego wspomnienia św. Siostry Faustyny wprowadził jej relikwie do wielickiej świątyni i zawierzył modlącą się w niej wspólnotę parafialną Bożemu Miłosierdziu.

Na początku homilii metropolita krakowski senior przypomniał, że uroczystość wprowadzenia relikwii i zawierzenia parafii Bożemu Miłosierdziu odbywa się w roku obchodów jubileuszu dwustulecia konsekracji wielickiej świątyni oraz, że przypada w wigilię liturgicznego wspomnienia Apostołki Bożego Miłosierdzia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję