Ryzykują własnym życiem, aby ratować innych. Tak od 40 lat.
Jest ich około 3 tysięcy. Ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia
Ratunkowego spotkać można na Wiśle, nad Jeziorkiem Czerniakowskim
albo na basenach stolicy.
WOPR wydzielił się w kwietniu 1962 r. z Polskiego Związku
Pływackiego. Funkcjonuje jako stowarzyszenie. W całej Polsce ma oddziały
wojewódzkie i powiatowe. W skali kraju zrzesza 60 tys. ratowników.
Powołanie, hobby, pasja
Reklama
Ratownicy WOPR mają zwykle dwa zawody. Pierwszy to ten, który
zapewnia stałe zatrudnienie. Ratownictwo to hobby czy też - jak mówią
niektórzy - powołanie. Jerzy Burski, wiceprezes zarządu jest artystą
grafikiem. Od 34 lat pracuje w WOPR-ze, bo, jak mówi, pływanie to
jego hobby i pasja. - Pracuję jako ratownik, bo życie ludzkie jest
dla mnie cenne i cierpienie drugiego człowieka powoduje we mnie chęć
niesienia pomocy - mówi Grzegorz Pilich, szef biura warszawskiego
WOPR-u.
Każdy ratownik ma obowiązek przepracować w ciągu roku
w ramach wolontariatu 30 godzin na akwenach. Ale by utrzymać dobrą
kondycję musi w tygodniu pływać przynajmniej 2 razy po około 1500
m, w tym przynajmniej 25 m pod wodą. To nie koniec zabiegów o utrzymanie
dobrej formy. Do tego potrzebny jest trening szybkościowy, wytrzymałościowy
i sprawnościowy. Bez takiej zaprawy może nie zdążyć na czas do tonącego.
A czasem trzeba dopłynąć w ubraniu i w butach do wywróconej łodzi
oddalonej 200 m od brzegu. Na ratunek jest najwyżej 3 minuty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak zostać ratownikiem, czyli pięć stopni wtajemniczenia
Reklama
Aby dostać się na kurs ratownictwa trzeba przede wszystkim
umieć przepłynąć 50 m w 45 sekund. Potem przyszły ratownik przechodzi
szkolenie z zakresu pomocy przedlekarskiej: sprawdzania stanu poszkodowanego,
oddychania, akcji serca. Wykłady prowadzą m.in. lekarze Akademii
Medycznej. Często osoby, które trafiają na kurs nie wiedzą ile razy
na minutę człowiek oddycha i jak szybko pracuje serce. - Były już
odpowiedzi, że serce uderza 10 a nawet 1000 razy na minutę - mówi
Jerzy Burski. Wiedza medyczna jest ratownikowi niezbędna - na kursie
uczy się jak przeprowadzić reanimację. Szkolenia praktyczne odbywają
się na Jeziorku Czerniakowskim, czasem nad morzem. Ratownicy zdobywają
kolejne stopnie sprawności: młodszy ratownik, ratownik, starszy ratownik,
instruktor i instruktor wykładowca. Młodszym ratownikiem można już
być w wieku 14 lat, ale za zgodą rodziców. Można wtedy pracować tylko
pod opieką starszego ratownika. Stopień ratownika otrzymuje osoba,
która poza konieczną wiedzą ma już staż pracy, i dodatkowe umiejętności:
sternika motorowodnego, płetwonurka lub żeglarza. W WOPR pracują
także kobiety. Co 20 ratownik to kobieta, zwykle pływaczka, która
zakończyła karierę.
Warszawski WOPR może pochwalić się specjalną grupą "komandosów
ratownictwa wodnego" do wyjątkowo trudnych zadań. Grupę ratunkowo-poszukiwawczą
czy inaczej grupę szybkiego reagowania stworzono przed dwoma laty. "
Komandosi" poza umiejętnościami typowymi dla ratownika znają m.in.
ratownictwo wysokościowe, potrafią sterować łodzią motorowodną. Wchodzą
do akcji kiedy np. akcję ratunkową trzeba prowadzić z zawalonego
mostu.
Największy wróg - ludzka bezmyślność
Reklama
Jeziorko Czerniakowskie to jedyne otwarte kąpielisko w stolicy.
Przy ładnej pogodzie przychodzi tu około 5 tysięcy osób dziennie.
Przed 20 laty teren Jeziorka wydzierżawił WOPR od gminy Mokotów.
Przygotował kąpielisko, na którym bezpieczeństwa strzeże stale 2
ratowników. Poza wyznaczonym kąpieliskiem teren jest grząski, z wodorostami.
Tam mogą poruszać się tylko dobrzy pływacy. Na przykład ci posiadający
żółty czepek, a więc kartę pływacką potwierdzającą bardzo dobre umiejętności
pływackie.
W tym sezonie - od początku maja, interweniowano na Jeziorku
Czerniakowskim 9-krotnie. Najczęstsza przyczyna tonięcia to utrata
gruntu. Najdrastyczniejszy przypadek zdarzył się tego roku tuż przy
brzegu. 15-latek skoczył "na główkę" do wody o głębokości 30 cm.
To był dla niego ostatni skok. Już po wyjęciu z wody miał sparaliżowane
ręce i nogi. Przed takimi przypadkami ratownicy mogą tylko przestrzegać.
- Nawet skoki z łódki na mazurskich jeziorach mogą być niebezpieczne
- mówi Grzegorz Pilich. Nie wiadomo czy w wodzie nie pływa np. pień
ściętego niedawno drzewa.
Powodem interwencji ratowników jest często bezmyślność
i dorosłych i dzieci. - Pamiętam jak czwórka dzieci bawiła się na
materacu na wodzie. Był lekki wiatr i materac wolno oddalał się od
brzegu. Zwróciłem uwagę ojcu dzieci. Ale usłyszałem, żebym nie zawracał
głowy, bo dzieci są tylko 10 m od brzegu. Za chwilę wyciągałem całą
czwórkę na brzeg. Byli opici wody i przerażeni - opowiada Jerzy Burski.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że przedmioty służące do
pływania przy nieodpowiednim używaniu mogą być niebezpieczne. Na
materacach jest ostrzeżenie, że można korzystać z nich na wodzie
o głębokości do pół metra. Przy dużym słońcu, kiedy temperatura jest
wyższa niż 40 stopni materac może pęknąć. Wtedy osoba rozgrzana słońcem
w kontakcie z chłodną wodą doznaje szoku termicznego. A to może skończyć
się zatrzymaniem pracy serca.
Jak pomóc sobie samemu
Jedna z ważniejszych umiejętności ratownika to spostrzegawczość.
- Trudno to wyjaśnić, ale wokół tonącego na kąpielisku tworzy się
puste pole - dziwią się ratownicy. Nikt nie zauważa cudzej walki
o życie. - Podczas kąpieli od czasu do czasu należy rozejrzeć się
dookoła czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Zawsze można podać rękę,
bo jest się wyższym czy czuje się grunt pod nogami - radzą ratownicy.
Dla tonącego ważna jest każda sekunda. Jeśli ratownik nie zdąży z
pomocą w ciągu 3 minut, może być już za późno. Po tym czasie w układzie
nerwowym dochodzi do uszkodzenia wzroku, słuchu i innych zmysłów,
a dalej do śmierci mózgu.
Pierwszą zasadą zachowania osoby, która znajdzie się
w kryzysowej sytuacji powinien być krzyk. - Tymczasem zagrożenie
życia wywołuje u tonących zawstydzenie. Nie chcą robić hałasu wokół
siebie, uważają, że poradzą sobie sami. Śmierć często następuje w
ciszy - ubolewają ratownicy. Krzyk zwraca uwagę innych osób i na
pewno przyspiesza interwencję ratownika. Przy grupach kolonijnych
ratownicy uczą jak można szybko pomóc tonącemu. Osoby chwytają się
za ręce i tworzą "łańcuch". Pierwsza stoi na brzegu, ostatnia schodzi
do wody po tonącego. W takich sytuacjach trzeba zachować spokój i
nie ulegać panice.
Często lepiej zapobiegać
Warszawski WOPR nie tylko niesie pomoc potrzebującym, ale stara się zapobiegać, aby ofiar wody było coraz mniej. Od wielu lat organizuje naukę pływania dla dzieci i młodzieży. Zimą odbywają się szkolenia w szkołach: jak zachować się w sytuacjach zagrożenia np. kiedy ktoś wpadnie pod lód na rzece. Zima to także czas przygotowania do bezpiecznego korzystania z wodnych kąpieli latem. Ratownicy podkreślają jeszcze jeden aspekt swojej pracy. Mają propozycję dla młodych osób na interesujące spędzenie czasu. - Zamiast manifestowania sprawności przy wyciąganiu radia z samochodu czy w ulicznych bójkach - można się sprawdzić ratując komuś życie - mówią.
Gdzie znaleźć WOPR
Warszawski WOPR posiada 3 miejsca bazowe. Jednym z nich jest
siedziba przy ul. Wiśniowej 58. Baza szkoleniowo-sprzętowa znajduje
się na terenie Jeziorka Czerniakowskiego. Jest tu stary budynek,
zagospodarowany na magazyn sprzętu ratowniczego i sala wykładowa
dla 30 osób. Trzecia baza znajduje się na śluzie żerańskiej. Tam
WOPR dzierżawi akwen. Trzy motorówki służą do patrolowania. Nie często
wypłuwają, ponieważ WOPR boryka się z brakiem funduszy, choćby na
benzynę. Podczas ćwiczeń "komandosów" na Moście Śląsko-Dąbrowskim
łódź zużyła około 120 litrów paliwa. A całoroczna dotacja wystarcza
na zakup około 300 litrów benzyny. Brakuje pieniędzy na dobry sprzęt
ratowniczy. Jedna z łodzi nie ma silnika.
Wkrótce WOPR przejdzie pod pieczę MSWiA, podobnie jak
inne służby ratownicze w Polsce. Czy zmieni to sytuację wodnego pogotowia?
Póki co ratownicy sami próbują szukać sponsorów, czemu mają służyć
również pokazowe ćwiczenia akcji ratowniczych. Najbliższe odbędą
się podczas otwarcia Mostu Siekierkowskiego. Pomimo trudności WOPR-owcy
starają się nie narzekać. Na swoje 40. urodziny życzyliby sobie,
aby interwencji było jak najmniej, bo przecież życie ludzkie jest
dla nich najcenniejszą wartością.
Dla zainteresowanych podajemy kontakt: Warszawskie WOPR,
ul. Wiśniowa 58, 02-520 Warszawa, tel./fax 646-41-01, 646-41-06.
Każdego roku w Polsce topi się około tysiąca osób. To
tak jakby z powierzchni ziemi znikało małe miasteczko.