Panie z SLD wraz z feministkami z innych partii ruszają znów do boju o „prawo do własnego brzucha”.
Kolejna kampania czerwonych feministycznych brygad ma dwa nowe elementy. Panie dezawuują film Niemy krzyk, który tak mocno zdezorganizował swego czasu szeregi zwolenników aborcji - twierdząc,
że opatrzony jest kłamliwym komentarzem. Negują także istnienie syndromu postaborcyjnego. Jest to zjawisko opisane szczegółowo przez lekarzy psychiatrów i psychologów. Syndrom postaborcyjny można pokonać,
konieczne jest jednak przyznanie, że zabiło się dziecko, i zwrócenie się do Boga o wybaczenie. I oto panie dopominające się zabijania dzieci na życzenie i na koszt państwa w nowej odsłonie oskarżają Kościół
o sianie atmosfery potępienia i strachu, co ma konkretne skutki psychiczne. Syndrom postaborcyjny, ich zdaniem, to wymysły księży i manipulacja.
Ta nowa argumentacja środowisk aborcyjnych łączy się w pewien ścisły sposób z osobą dr. Bernarda N. Nathansona. Ten amerykański lekarz był w ścisłej czołówce działaczy na rzecz aborcji i kierował
nowojorską kliniką aborcyjną; uśmiercił 75 tys. dzieci w łonach matek. Dziś jest aktywnym członkiem środowisk broniących życia. Jest świadkiem. W swojej książce pt. Ręka Boga, wydanej przez Bibliotekę
Frondy, przypomina, jak wraz ze swoim przyjacielem, Larrym Laderem, poszukując najskuteczniejszej strategii dla obalenia ustawodawstwa chroniącego życie w USA, wpadli na pomysł, by o wszystkie cierpienia
kobiet związane rzekomo z brakiem szerokiego dostępu do aborcji oskarżyć Kościół katolicki. „Byliśmy radykałami, bolszewikami” - wspomina dr Nathanson. „Kościół popierał wówczas
czynnie wojnę w Wietnamie, obnażał prawdziwe oblicze «kultury» narkotykowej i ociągał się z popieraniem Ruchu na Rzecz Praw Człowieka. Nie można było znaleźć lepszego kozła ofiarnego”
- pisze dr Nathanson.
Co do swojego sojusznika - L. Ladera, dr Nathanson nie miał wątpliwości. Był on makiawelicznym karierowiczem. „Mimo pozowania na obrońcę ubogich i uciśnionych, nie krył się ze swoim dostatnim
życiem. Odgrywając obrońcę maluczkich i wzorowego populistę, żywił jednocześnie wyszukaną pogardę dla zwykłych ludzi”.
A nasze bojowniczki o wolność spod znaku skalpela? Marzą tylko o szczęściu uciśnionych kobiet? Obsiadając wpływowe media i Sejm, liczne fundacje czerpiące z kasy międzynarodowych organizacji niebotyczne
pieniądze? Wszystko to są stare, doszczętnie zgrane numery. Z braku jakichkolwiek sensownych argumentów, z powodu całkowitego braku wiarygodności, feministki zmuszone zostały do przyznania, że aborcja
„nieprzemyślana” jest zła. Co innego, ich zdaniem, „aborcja dojrzała”, decyzja „sumienna, wyważona i pewna”... Dr Nathanson, wykształcony Żyd i lekarz o wielkiej wiedzy,
wspomina również swoją „dojrzałość abortera”: „...to, co wtedy czułem w mojej zgłodniałej, pustej, biednej duszy, musiało bardzo przypominać rosnącą satysfakcję Adolfa Eichmanna, widzącego,
jak zgodnie z jego planem pociągi wiozące Żydów do obozów zagłady odchodzą i przychodzą punktualnie, napędzając machinę zniszczenia z iście teutońską dokładnością”.
Film Niemy krzyk powstał z inspiracji dr. Nathansona i był przez niego propagowany - począwszy od 1985 r. - w całych Stanach. Po mrocznych latach zmagań z nasilającą się rozpaczą
ten obraz dziecka rozrywanego przez narzędzia abortera, zarejestrowany przez aparaturę USG i sfotografowany przez kamerę, był ostatecznym argumentem, który zadecydował, że główny lekarz-zabójca Ameryki
stanął w szeregu obrońców życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu