Nadmierny konsumpcjonizm
„Ziemia nie dysponuje takimi zasobami, ażeby pozwolić wszystkim zamieszkującym ją ludziom żyć, jak przeciętny Europejczyk lub Amerykanin. W ciągu najbliższych dziesięcioleci Stany Zjednoczone i Europa muszą ograniczyć nadmierne zużycie prądu i zasobów, może nawet o 90 proc. W przeciwnym razie na Ziemi nastanie katastrofa ekologiczna, socjalna i psychologiczna”. O tym właśnie mówi się w dorocznym referacie o sytuacji w świecie, opublikowanym przez ekologiczną organizację „Worldwatch Institute” (State of the World 2004), według którego nadmierna konsumpcja jest źródłem nieszczęść tak ludzi bogatych, jak i biednych.
Konsumenci globalni
Reklama
Jedną czwartą ludności Ziemi (1,7 mld ludzi) dzisiaj można zaliczyć do tzw. klasy konsumentów globalnych. Oprócz posiadania telewizora, telefonu i komputera ludzie ci, których liczba ciągle wzrasta w Chinach i Indiach - zaczęli prowadzić styl życia, na jaki wcześniej mogli sobie pozwolić tylko Europejczycy, Amerykanie i Japończycy.
Równocześnie 2,8 mld ludzi musi żyć za mniej niż dwa dolary, a ponad 1 mld cierpi na brak wody pitnej. Nigdy jeszcze różnica między bogatymi a biednymi nie była tak głęboka.
„Na 12 proc. ludności planety, które zamieszkuje Amerykę Północną i Europą, przypada 60 proc. ogółu światowego spożycia, podczas gdy 33 proc. mieszkańców Ziemi żyjących w Azji i w Afryce musi zadowolić się 3,2 proc.” - podkreśla się w sprawozdaniu. W ten sposób bogaty Włoch lub Amerykanin zużywa 25 razy więcej od biednego Afrykanina.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Luksus i nędza
Aby rozwiązać pewne pilne problemy humanitarne, wystarczyłoby, żeby kraje bogate zrezygnowały z części swego luksusu. Np. Amerykanie i Europejczycy co roku wydają 18 mld dolarów na kosmetyki, 17 mld na pokarm dla zwierząt domowych, 15 mld dolarów na perfumy i 11 mld dolarów na lody. Tymczasem walka z głodem i brakiem wody w świecie wymagałaby odpowiednio 19 i 10 mld dolarów; wystarczy 1,3 mld na niezbędne szczepionki dla dzieci, 5 mld na likwidację analfabetyzmu.
Rozrzutność i depresja
Bogactwo i konsumpcja nie są proporcjonalne do szczęścia - pisze się w referacie. Istnieje próg, powyżej którego człowiek nie czuje się szczęśliwy, choćby jego bogactwo wzrastało.
Większość wytwarzanych towarów jest zbyteczna i rujnuje planetę - twierdzą autorzy. Wystarczy przypomnieć, że w Stanach Zjednoczonych, w kraju najwięcej konsumującym, którego mieszkańcy stanowią 4,5 proc. całej ludności Ziemi, wytwarza się 25 proc. wszystkich zanieczyszczeń powietrza dwutlenkiem węgla. Liczba samochodów przewyższa tam liczbę obywateli uprawnionych do prowadzenia pojazdu (jedna czwarta całego parku samochodowego znajduje się w USA).
Amerykanie są rekordzistami pod wieloma względami: co roku wydają 30 mld dolarów na zabawki (przeciętnie 69 zabawek na każde dziecko). W ciągu ostatnich miesięcy Amerykanie nabyli 487 mln tzw. futbolek (t-shirts), 23 mln nowych komputerów i 40 tys. ton kawioru (ponad 40 proc. produkcji światowej). W tymże czasie wyrzucono do kosza 100 mld sztuk opakowań, a 30 mld litrów wody zużywa się na polewanie trawników.
W poszukiwaniu wyjścia
W poszukiwaniu wyjścia niektóre kraje, jak Norwegia i Japonia, wprowadziły podatek na towary szkodliwe dla środowiska. Postuluje się ograniczenie produkcji rzeczy zbędnych, łatwo zniszczalnych, a tym bardziej szkodliwych dla zdrowia. Propaguje się wyrób przedmiotów solidnych i trwałych, nadających się do remontu, których produkcja nie jest wątpliwym środkiem na bezrobocie, lecz świadectwem prestiżu zawodowego, pracy jako narzędzia uświęcenia. Ponadto fali niepohamowanego konsupcjonizmu skutecznie może przeciwstawić się chrześcijańska praktyka postu, wstrzemięźliwości i umartwienia.
(Za: Corriere della Sera)