Po dziesięciu latach działalności w Indiach brat Andrzej otworzył pierwszy dom za granicą, w zniszczonym przez wojnę Wietnamie, gdzie siostry nie pracowały. Stało się
zresztą tradycją, że bracia zakładali domy w krajach i miastach, do których siostry jeszcze nie dotarły. W Wietnamie zaczęli pracę w wynajętym małym domu, opiekując
się sierotami wojennymi. Dwa lata później powstał drugi dom, tym razem w Los Angeles, w zubożałej kryminogennej dzielnicy zamieszkanej przez Amerykanów pochodzenia meksykańskiego.
Bracia otworzyli tu mały dom dla alkoholików i narkomanów. Potem Misjonarze Miłości pojawili się w Hongkongu, Japonii, na Tajwanie, w Korei, Gwatemali, na Filipinach,
w Salwadorze, Dominikanie, na Haiti, w Brazylii, na Madagaskarze, a także we Francji. Nie stronili od pracy na terenach zagrożonych wojną. W Salwadorze
jeden z braci został uprowadzony. Zwolniono go po trzech miesiącach dzięki interwencji arcybiskupa Salwadoru, który w kilka miesięcy później został zastrzelony podczas odprawiania
Mszy św.
Bracia podejmowali zadania, na których znali się najlepiej, takie jak prowadzenie schronisk dla bezdomnych chłopców, alkoholików i narkomanów. W Paryżu otworzyli kuchnię dla
bezdomnych. W wielu miejscach pomagały im grupy ludzi, których zaczęto nazywać „Przyjdź i zobacz”. Tę budzącą zainteresowanie nazwę ukuł brat Andrzej dla młodych, którzy
wyrażali chęć współpracy z braćmi, a nie chcieli ani wstępować do zakonu, ani też składać jakichkolwiek ślubów. Także Matka Teresa zapożyczyła tę nazwę dla młodych kobiet, które
pragnęły sprawdzić, czy potrafią podołać pracy w jej ośrodkach. Jak się okazało, wiele Misjonarek i Misjonarzy Miłości, pracujących dzisiaj w tak odległych miejscach,
jak Tajwan, Haiti, Burundi czy Peru, zaczynało pracę od grupy „Przyjdź i zobacz”.
Brat Andrzej opuścił zgromadzenie w 1987 r., a jego miejsce zajął brat Geoff, również Australijczyk. Brat Geoff uważał, że misja braci zasadniczo nie różni się od misji
sióstr, ale charakter ich pracy wymaga, by panująca w zgromadzeniu dyscyplina była mniej surowa, a bracia utrzymywali bliższe kontakty z ludźmi z zewnątrz.
Obrali więc nieco inną drogę niż siostry, starając się przystosować do warunków, w jakich pracują.
Z Bożego natchnienia powstała także gałąź kontemplacyjna Misjonarek Miłości. A było to tak: Oto w roku 1970 w drodze na Mauritius Matka Teresa doznała urazu ramienia.
Musiała spędzić jakiś czas w klauzurowym klasztorze Sióstr Karmelitanek w Rzymie. Był to dla niej czas nieustannej modlitwy i kontemplacji. Przyszło jej na myśl, by chorym
lub starszym Misjonarkom Miłości stworzyć warunki do spędzania więcej czasu na modlitwie. Jak powiedziała: „Kiedy nasza siostra nie może już fizycznie wychodzić na poszukiwanie dusz, pozostaje jej
jeszcze spory kawał życia, które może w ciszy poświęcić Jezusowi i nieustającej adoracji”.
Tak wykiełkowała kontemplacyjna gałąź Zgromadzenia, która objęła nie tylko osoby chore i w starszym wieku. Na ideę życia wypełnionego modlitwą odpowiedziało wiele sióstr. W czerwcu
1976 r., w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, kardynał Cooke w obecności Matki Teresy pobłogosławił w Nowym Jorku nową gałąź Misjonarek Miłości. Kierowała
nią siostra Nirmala, dawniej przełożona pierwszej fundacji poza Indiami, w Wenezueli. Początkowo nazwano siostry „Siostrami Słowa”, później nadano im nazwę: Zgromadzenie Sióstr
Misjonarek Miłości, dodając określenie „Kontemplacyjne”.
Fragment z książki Czesława Ryszki Święta z Kalkuty, Częstochowa 2003, Biblioteka „Niedzieli”, ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa, tel. (0-34) 365-19-17 wew. 228, e-mail: redakcja@niedziela.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu