Bardzo niewiele pisano o chorobie artysty. Jego śmierć szczególnie mocno poruszyła tych, którzy w kręgu jego sztuki wyrastali, by następnie w tym samym kręgu wychowywać swoje dzieci. Czesław Niemen był znakomitym kompozytorem, utalentowanym śpiewakiem i instrumentalistą, autorem tekstów, felietonistą i grafikiem. Potrafił godnie wykorzystywać każdy dar dany mu przez Stwórcę. Świadomie opierał swój talent na niepowtarzalnych i nieprzemijających wartościach.
Wielu z nas zapamięta autora i wykonawcę Dziwnego świata, Wspomnienia i Snu o Warszawie jako człowieka, który wyplatał płatki radosnych wzruszeń z jednej, a krople niepokoju - z drugiej strony. Połączył w swoim twórczym działaniu polską naturę, patriotyzm, zachwyt nad klasyką ojczystej literatury, uwielbienie dla tej miłości, która ma Boży sens. Dostrzegał okowy zła i nie dystansował się od potrzeby mówienia prawdy. Za tę odwagę był przez jakiś czas częściowo izolowany i oceniany tendencyjnie przez dyspozycyjnych, reżimowych publicystów i krytyków. Obca mu była idea konsumpcji i materialnego sukcesu. Niedawno w telewizyjnym komentarzu powiedziano o nim: „(...) wiele lat temu zamiast blichtru tego świata wybrał żywot samotnika i zacisze pracowni w domu na warszawskim Żoliborzu”.
Czesław Niemen przemawiał do słuchaczy całym sobą. Przemawiał też pełnymi wzruszeń, nastrojowości, czasem patosu słowami Norwida, Mickiewicza, Leśmiana, Tetmajera, Asnyka, Tuwima, Iwaszkiewicza i Michałkowa. Nikt z wielkich tego świata nie udzielił odpowiedzi na zasadnicze pytanie zawarte w jednym z tekstów jego pieśni: „(...) Jak długo jeszcze skrzypiący frazes: «takie jest życie» jedynym będzie usprawiedliwieniem?”.
Nie wstydźmy się łez. Czesław Niemen pozostawił w żalu nie tylko najbliższych. Zapłacze po nim Grodno (urodził się w Wasiliszkach Starych nad rzeką Lebiodą, między Lidą a Grodnem - przyp. H. G.), zapłaczą Warszawa, Gdańsk i Szczecin. To tam, na Wybrzeżu, rozpoczynał wędrówkę po ścieżkach kariery muzyczno-śpiewaczej.
Nie wątpię, że Czesław Niemen miał plany dalszego rozwoju twórczego. Mówił o tym przyjaciołom i dziennikarzom. Tylko twórcza natura wyzwala w człowieku motywację do budowania nowych horyzontów sztuki i człowieczeństwa. Artysta cieszył się aprobatą wielu pokoleń Polaków. I wciąż jest „na topie”, chociaż z czynnego życia muzycznego wycofał się kilkanaście lat temu.
W setkach komentarzy, jakie opublikowano po śmierci artysty, zwraca się uwagę na jego skromność. To dzięki niej zaskarbił sobie sympatię słuchaczy. Był w swoim przesłaniu artystycznym alternatywą dla reżimowych prób indoktrynacji młodych Polaków. Przemógł je z wrodzoną sobie konsekwencją, czego przykładem był znakomity protest song Dziwny jest ten świat, uznawany za kanon etyczny młodzieży lat sześćdziesiątych.
Kochał Warszawę, śniąc o niej w jednym ze swoich największych przebojów. Kochał także Polskę prowincjonalną. Nie krył zachwytu nad „dziewannami złotymi pod Zamościem” i „białymi sadami Kazimierza”. Poetyckie strofy czynił przedmiotem powszechnej fascynacji. To on, mężczyzna skłonny do wzruszeń, mawiał słowami poety: „W parku płakałem szeptanymi słowy”.
Nigdy nie zatrzymywał się w miejscu. Sięgał po nowe środki wyrazu artystycznego. Ale znajdował czas na powroty do lat dzieciństwa, które spędził na Kresach.
Odszedł skromny człowiek, wielki artysta, który uczył nas otwartości na tych, którzy kochają i chcą być kochani, oraz na tych, którzy bywają ranieni słowem tak ostro, jak ostro może to uczynić ostrze noża. Pozostanie w naszej pamięci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu