Komentując spotkanie Jezusa z człowiekiem, który „miał wiele posiadłości” i przeszedł do historii jako „bogaty młodzieniec”, papież podkreślił, że jego pytanie: „Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne”, świadczy o tym, iż jego religijność była relacją handlową z Bogiem: „daję, abyś dał”. Tymczasem „wiara nie jest zimnym, mechanicznym obrzędem, jakimś «muszę-czynię-otrzymuję». Jest to kwestia wolności i miłości”.
Reklama
Kiedy wiara jest przede wszystkim obowiązkiem lub kartą przetargową, „jesteśmy w błędzie, ponieważ zbawienie jest darem, a nie obowiązkiem, jest darmo dane i nie można go kupić”. – Pierwszą rzeczą, którą należy uczynić, jest wyzwolenie się z wiary komercyjnej i mechanicznej, która sugeruje fałszywy obraz Boga buchaltera i kontrolera, a nie ojca – wskazał Ojciec Święty.
Zwrócił uwagę, że Jezus ukazuje owemu człowiekowi „prawdziwe oblicze Boga”, który „spojrzał na niego z miłością”. Zaznaczył, że wiara rodzi się „nie z obowiązku, nie z czegoś, co trzeba uczynić, ale ze spojrzenia miłości, którą trzeba przyjąć”. – Czy twoja wiara jest znużona i czy chcesz ją ożywić? Szukaj Bożego spojrzenia: idź na adorację, daj sobie przebaczyć w spowiedzi, stań przed Ukrzyżowanym. Krótko mówiąc, pozwól się Jemu miłować – zachęcił Franciszek.
Bogatemu człowiekowi brakowało bezinteresowności, dlatego Jezus powiedział mu: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim”. – Być może tego brakuje także i nam. Często czynimy niezbędne minimum, podczas gdy Jezus zaprasza nas do czynienia maksimum tego, co możliwe. Jakże często zadowalamy się obowiązkami – przykazaniami i kilkoma modlitwami – podczas gdy Bóg, dawca życia, żąda od nas rozmachu życiowego – podkreślił papież.
Przekonywał, że „wiara bez daru i bezinteresowności” jest niepełna. – Można to porównać do bogatego i pożywnego dania, któremu brakuje smaku, albo do dobrze rozegranego meczu bez bramki, który nie zmienia miejsca w klasyfikacji. Wiara bez daru, bez darmowości, bez uczynków miłosierdzia, w końcu czyni nas smutnymi: jak człowiek, który, choć sam Jezus patrzył na niego z miłością, odszedł do domu „zasmucony” – wyjaśnił Ojciec Święty.