Przypomina, że to samo było widać podczas Kongresu. Liczba uczestników adoracji rosła z każdym dniem. Na koniec było ich 15 tys. – opowiada kard. Erdő w wywiadzie dla agencji CNA. Podkreśla, że Kongres nie był jakąś manifestacją, ale wielką wspólną modlitwą i dzięki temu błogosławieństwem dla całego miasta.
Prymas Węgier przebywał w tych dniach w Rzymie i spotkał się z Papieżem, który był bardzo zadowolony z udziału w Kongresie. Zobaczył, że jesteśmy szczerą, skromną, ale pełną radości wspólnotą wiary – mówi kard. Erdő. Odnosząc się do licznych słów uznania pod adresem węgierskiego Kościoła, zastrzega on, że również i jego naród podlega sekularyzacji i boryka się z problemami krajów postkomunistycznych. Do kościoła chodzi w niedzielę 12 proc. katolików. To nie jest dużo – przyznaje stołeczny arcybiskup. Podkreśla jedna, że u katolików praktykujących wiara jest silna. Religia nie jest dla nich kwestią zwyczaju czy tradycji, lecz wynika z głębokiego przekonania.
Kard. Erdő wskazuje też na znaczenie katolików we współczesnym świecie. Zauważa, że podobnie jak podczas poprzedniego Kongresu Eucharystycznego w Budapeszcie w 1938 r. największym zagrożeniem i pokusą jest dziś dla świata powszechna rozpacz. Człowiek reaguje na nią egoizmem, nie liczy się z historią ani z przyszłością, chce żyć chwilą obecną. Przejawem tego jest również demograficzna zima, o której mówi Papież Franciszek. Tymczasem katolicy mogą się temu przeciwstawić, świat ma dla nas znaczenie, a nasze życie jest powołaniem, jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. To Bóg daje nam siłę i optymizm – dodaje kard. Erdő.
Pomóż w rozwoju naszego portalu