Intencja i decyzja
Reklama
Paliłam 22 lata. Swojego ostatniego (mam nadzieję) papierosa wypaliłam ponad pół roku temu. Dla jednych (abstynentów nikotynowych) nic ta ostatnia cyfra nie znaczy, dla ekspalaczy i palaczy
jest to wynik godny pozazdroszczenia.
Od pierwszego „Carmena” (kto pamięta tę markę, wie, jaka to była siekiera) paliłam dużo. Mam za sobą siedem prób (nieudanych) zerwania z nikotynizmem. Z pełną
szczerością mogę napisać, że przez ten czas nie było jednego dnia „ bez papieroska”, nawet gdy próbowałam przestać kopcić, oszukiwałam siebie i otoczenie, wypalając w głębokiej
konspiracji chociaż jednego „dymka”.
Mam za sobą wszelkie „sensacje”, łącznie z sercowymi, charakterystyczne dla przedawkowania nikotyny, wstydliwie wyliczam głupoty w rodzaju palenia w trakcie
grypy czy nieżytu górnych dróg oddechowych. Gdyby wypalone papierosy zastąpić kieliszkami wódki, w najlepszym razie byłabym liderką grupy AA, w najgorszym - człowiekiem z dziurawą
wątrobą.
Piszę te słowa nie dla przechwałek, ale w przekonaniu, że dla potencjalnego kandydata do rzucenia papierochów mogę stać się „dowodem rzeczowym numer jeden”. Jestem bowiem przekonana,
że jeśli ktoś taki jak ja poradził sobie z nikotynizmem, to poradzi sobie z nim każdy. Bez wyjątku! Każdy musi tylko odpowiedzieć sobie na proste pytanie: Dlaczego chcę przestać
palić? Nie wmawiajmy sobie mądrości w rodzaju: Palę, bo lubię... Nie przestanę palić, bo przytyję... Życie jest zbyt nerwowe... Intencja jest kwestią podstawową. Jakakolwiek intencja, nawet
taka, do której nigdy publicznie się nie przyznamy.
Jak tego dokonać...? Zestaw metod i sposobów, sprytnych a tajemnych metod zwalczania chwil słabości, dostarczymy w kolejnych odcinkach tego cyklu. Radzić i wspierać
będą ekspalacze i lekarze pomagający zerwać z nałogiem. Zamieścimy też listę leków wspierających. Czekamy na listy (także elektroniczne - woynarowska@niedziela.pl)
od osób, które mają sprawdzone metody lub posiedli tajemną wiedzę na temat radzenia sobie z głodem nikotynowym.
Zacznij się modlić
Pierwsza rzecz, która zdziwiła mnie po rzuceniu palenia, to... drobiazg, może nawet niewart wymieniania - sny. Wróciły do mnie kolorowe i panoramiczne. I piękne. Nie śniłam
od lat. To ponoć charakterystyczne dla części palaczy. Naukowo nazywane jest to zaburzeniem głębokiej fazy snu i źle wpływa na organizm, zwłaszcza na pracę mózgu. Mózg te wszystkie lata bez
głębokiego snu - to kimanie jak zając pod miedzą - odbija sobie z nawiązką na starość. Sklerozą, zrzędliwością i złośliwością. Tak mówi znajomy psycholog.
Sny pojawiły się jednak później. Jestem przekonana, że była to pierwsza nagroda. Najpierw jednak była decyzja o zerwaniu z nałogiem - jak z kimś, kogo ma się
serdecznie dosyć, kto zatruwa nam życie.
Decyzja. Właściwie dlaczego chcesz przestać palić? - Dla kogoś kochanego, dla dzieci, dla pieniędzy (wcale niezły powód), ze względów zdrowotnych, żeby mieć ładniejszą cerę? Pamiętam,
jak rozśmieszały mnie argumenty w rodzaju: papieros ogranicza wolność wewnętrzną, rządzi palaczem, człowiek jest niewolnikiem nałogu podobnie jak pijak czy narkoman. Mnie nic nie ograniczało,
nie niewoliło, nie upadlało. Tak jest zawsze, gdy nałóg sprawia przyjemność. Decyzja „na hura” sprawi, że za kilka godzin zapalisz. Każda emocjonalność doprowadzi do tego samego.
Trzeba tę decyzję przemyśleć aż do bólu, wracać do tematu nieustannie. Myśleć o tym podczas jedzenia, chodzenia, robienia zakupów... I jeszcze jedno, a może nawet najważniejsze
- bez Boga „nie uciągniesz”. Nie interesuje mnie, czy jesteś niewierzący, wierzący nowocześnie czy wierzący połowicznie. Każdemu powiem to samo: z mojego doświadczenia -
doświadczenia człowieka ze słabiutką silną wolą, bez łaski od Boga nic z tego. Jestem przekonana, że moje ozdrowienie nie jest ani na jotę moją zasługą, ani też medykamentów wspomagających,
ale jedynie Jego wolą, Jego łaską.
Nim więc podejmiesz decyzję, zacznij się modlić w tej intencji. I módl się każdego dnia. I dziękuj za każdą godzinę swoich nowych, czystych płuc. W sposób,
który uznasz za najlepszy.
Nie rzucaj się na głęboką wodę sam
„Prawie wszyscy, którzy palą, przyznają się, że próbowali rzucić palenie i ponieśli porażkę. Co najmniej połowa z nich twierdzi, że zamierza to uczynić w ciągu najbliższego
roku. Problem polega na tym, że im dłużej palą, tym trudniej jest im z tego zrezygnować - na tym właśnie polega mechanizm uzależnienia. Więc rzuć palenie już teraz” - to zdanie
specjalistów-onkologów z warszawskiego Centrum Onkologii. Mało optymistycznie, ale prawdziwie brzmi twierdzenie, że 70 proc. ludzi chce rzucić palenie, połowa próbuje, a jedynie
kilku procentom to się udaje. Powiedzmy sobie szczerze - nie będzie łatwo, bo nikotyna uzależnia, podobnie jak heroina czy kokaina. Wszystkie więc sposoby wsparcia są warte wykorzystania. Warto
też sporządzić plan działania i wyznaczyć sobie datę. Tę datę! Najlepiej dwa, trzy tygodnie wcześniej. Podobno dobrze jest wybrać dzień specjalny, łatwy do zapamiętania, np. dzień urodzin dziecka,
datę ślubu, początek roku czy miesiąca. O tej dacie piszę z obowiązku, po wysłuchaniu opowieści byłych nałogowców, którzy do daty zerwania przywiązywali znaczenie niemal magiczne.
Dla mnie był to zwyczajny dzień - 24 kwietnia. Dzień dobry jak każdy inny. Ważny jest powód - to, co mamy w głowie, bo uwierzcie mi - po wielekroć będziecie musieli przypominać
sobie jego sens i celowość. I dlatego ten powód nie może być pierwszy z brzegu. Musi na nas - indywidualnie, osobowo i pojedynczo - działać.
Poszukajmy dla pewności pomocy specjalistów. W każdym mieście średniej wielkości jest poradnia antynikotynowa, a niemal wszędzie - lekarz, który wie, jak można wesprzeć
swojego pacjenta. Bardzo popularne i ponoć efektywne są grupy wsparcia dla palaczy. Terapeuci, którzy specjalizują się w walce z nałogiem. A w aptece
- cała lista leków, od ziołowych po te na receptę, pomagających zwalczyć głód nikotynowy. Jeśli ktoś w tej chwili kręci głową i myśli: nie stać mnie na taki luksus, niech podliczy,
ile wydawał miesięcznie na papierosy. Z moich siedmiokrotnych prób (nieudanych) zerwania z nałogiem wynika jedna nauka - na wojnę nie idzie się samotnie. Dlatego raczej nie
rzucaj się na głęboką wodę sam, chyba że masz tzw. charakter. Ale jeśli go, na Boga, masz - czemu jeszcze palisz?
Zadanie na ten tydzień brzmi: dlaczego chcę rzucić palenie? W następnym odcinku omówimy „pomagacze”, czyli: komu jakie specyfiki pomogły.
Pomóż w rozwoju naszego portalu